Siatkarska legenda w PLS
Życie w Polskiej Lidze Siatkówki toczy się błyskawicznie. Historia tegorocznego sezonu pisze się niejako z dnia na dzień. Niemal codziennie kibice zaskakiwani są nieoczekiwanymi wydarzeniami. Najciekawszym w ostatnich dniach jest objęcie posady trenera w drużynie Jastrzębskiego Węgla przez Lorenzo Bernardiego, chyba najbardziej utytułowanego siatkarza jaki kiedykolwiek pojawił się w naszej lidze.
Pewnie szkoda, że Bernardi nie trafił do Polski 15 lat temu, gdy był uważany za jednego z najlepszych siatkarzy świata, bo pewnie wtedy zrobiłby w naszym kraju furorę. Dzisiaj gdy 42-letni Włoch zaczyna w zasadzie trenerską karierę staje przed trudnym wyzwaniem. Jastrzębski Węgiel ma obecnie trudne chwile, ale wydaje się wciąż zespołem, który tego sezonu jeszcze na straty nie spisał. Czy charyzma Bernardiego podziała mobilizująco na śląski zespół? Zobaczymy.
Bernardi to żywa legenda europejskiej siatkówki. W reprezentacji Włoch rozegrał ponad 300 spotkań. Debiutował w niej jako 19-latek w 1987 r. i do igrzysk w Atlancie był jednym z najważniejszych ogniw w kadrze Julio Velasco. Po igrzyskach w Atlancie zrezygnował z kadry, ale namawiany przez byłego partnera z boiska Andreę Anastasiego w 2001 r. zdecydował się na powrót i jeszcze grał w finale mistrzostw Europy w Czechach. Zdobył w karierze niemal wszystko. Był w 1990 i 1994 r. mistrzem świata, w 1989, 1993 i 1995 mistrzem Europy, wygrał Puchar Świata w 1995 r. i kilkakrotnie Ligę Światową z reprezentacją Włoch. Z klubami z Modeny i Treviso wygrał wielokrotnie mistrzostwa Włoch i masę europejskich pucharów.
Ja zapamiętałem go najbardziej z mistrzostw świata w Grecji w 1994 r., gdzie był chyba w życiowej formie. W finałowym meczu z Holandią grał ze złamaną kością śródstopia, a mimo to był najskuteczniejszym siatkarzem włoskiej drużyny. Najlepszego siatkarza tych mistrzostw wybierali dziennikarze. Oczywiście Bernardi wygrał ten plebiscyt, może też wpływ na to miał fakt, że włoskich dziennikarzy było tam najwięcej, gdyż był to okres największych sukcesów Włochów. Osobiście głosowałem wtedy na Ctvrtlika, ale może rzeczywiście ta nagroda Bernardiemu najbardziej się należała. Anastasi pytany o najlepszego siatkarza jakiego widział w życiu bez wahania wskazał właśnie na niego, twierdząc, że jest to zawodnik z duszą zwycięzcy, który nigdy nie dopuszcza do siebie myśli o porażce. Ciekawe ile tej „duszy zwycięzcy” będzie Bernardi w stanie przekazać swym podopiecznym w Jastrzębiu.
Chyba najcenniejszą indywidualną nagrodę Lorenzo Bernardi dostał od FIVB w 2000 r., gdy organizowano plebiscyt na najlepszych siatkarzy w stuleciu tej dyscypliny. Najlepszym siatkarzem wybrano Karcha Kiraly’ego, ale potem przyznano drugą taką samą nagrodę właśnie Bernardiemu. To chyba najwięcej mówi o klasie włoskiego siatkarza.
Jastrzębski Węgiel zawsze dba o dramaturgię wydarzeń. Nazwisko nowego trenera (podobnie jak w lecie, kiedy zatrudniano Igora Prielożnego) długo nie było znane. Trzymano je w tajemnicy, po to by wyjawić je dopiero na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Prezes Grodecki był trochę zaskoczony widząc, że niektórym dziennikarzom to nazwisko niewiele mówi. „Kto to jest Bernardi?” – zdawali się pytać niektórzy. Od razu przypomniała mi się zabawna anegdota związana z wywiadem, jakiego udzieliłem Czarkowi Gurjewowi w 2001 r., kiedy to ukazała się moja książka „80 lat polskiej siatkówki”. Obecny szef redakcji sportowej programu 1 Polskiego Radia przeprowadził wywiad ze mną chwaląc się przy okazji, że nagrał także rozmowę z Bernardim, który wtedy uchodził za najlepszego siatkarza świata. Wysyłając wywiady do centrali poinformował swoją koleżankę z rozgłośni, że wysyła rozmowy z Mecnerem i Bernardim. W odpowiedzi usłyszał: „Mecnera znam, ale kto to jest Bernardi?”.
Włosi z pewnością jeszcze długo będą wspominać pokolenie siatkarzy prowadzone przez Julio Velasco z Bernardim w składzie, tak jak my wspominamy pokolenie naszych mistrzów Huberta Wagnera. Włoską reprezentację uznano w tym wspominanym przeze mnie plebiscycie FIVB za najlepszą drużyną w historii. Koledzy Bernardiego z tamtej ekipy próbują sił w rolach trenerów. Anastasi i Gardini pracują z męską reprezentacją, Bracci jest drugim trenerem kobiecej drużyny, Cantagalli pracował z kadrą uniwersjadową, w czołowych klubach zatrudniani byli De Giorgi czy Giani. Ciekawe jak potoczą się więc losy Bernardiego. Na pewno jednak jego przyjście do PlusLigi to spore wydarzenie w siatkarskim światku.
Czasy gdy trenerzy pracowali przez wiele lat w jednym klubie przez wiele lat mijają bezpowrotnie. „Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz” – głosi stara sportowa maksyma. Szybko stracili w tym roku posady uznawany za jednego z najzdolniejszych młodych trenerów Mariusz Sordyl, doświadczony Dariusz Marszałek czy nawet taka sława trenerska jak Igor Prielożny. Dostali szansę natomiast młodzi zagraniczni trenerzy. Przed Bernardim w Jastrzębiu w Olsztynie zatrudniono przecież Rumuna Gheorghe Cretu, który zaczynał swą szkoleniową karierę w Wiedniu gdzie zastąpił sławnego obecnie Hugha McCutcheona.
Wybitny zawodnik nie zawsze zostaje wybitnym trenerem. Tyle, że znakomita kariera sportowa nie przeszkadza bynajmniej w byciu świetnym szkoleniowcem, a wręcz odwrotnie. Dlatego wszyscy jesteśmy ciekawi jak w nowych dla siebie polskich realiach poradzi sobie siatkarz XX wieku – Lorenzo Bernardi.
Krzysztof Mecner