Skarpeta Wlazłego
Z osłupieniem przeczytałem komentarze do mojej krótkiej rozmowy z Mariuszem Wlazłym, która w poniedziałek 29 listopada ukazała się w “Przeglądzie”. Na jednym z siatkarskich portali, który skopiował fragmenty tego króciutkiego wywiadu, rozgorzała dyskusja, czy atakujący Skry ma prawo krytykować warszawskich kibiców, którzy próbowali go sprowokować przed meczem z AZS Politechniką. Oto jej treść:
PRZEGLĄD SPORTOWY: Przed meczem z Politechniką kibice skandowali „Wlazły, gdzie masz skarpetki?”, nawiązując do pańskiej słynnej już wypowiedzi na temat braków sprzętowych w reprezentacji. Czy takie zachowanie fanów pana zdenerwowało?
MARIUSZ WLAZŁY: To było i przykre, i przezabawne. A ci ludzie w Torwarze śmieszni. Szkoda, że tylko reprezentacyjna siatkówka jednoczy, a w lidze nie ma już żadnych zasad. Gram, a raczej grałem w kadrze i nie spodziewałem się, że będzie to wyśmiewane w lidze. Zresztą tak samo było kiedyś w Olsztynie, gdy kibice wyśmiewali wkładki do butów, dzięki którym miały się skończyć moje problemy zdrowotne. Muszę podziękować kibicom Politechniki, bo mnie zmobilizowali do dobrej gry.
PS: W stolicy grał pan w klubowych czy prywatnych skarpetach?
W klubie nigdy nie było problemów sprzętowych. Skarpety dostałem od Skry. Zacząłem się zastanawiać, może warto byłoby wypuścić specjalną serię skarpetek firmowaną moim nazwiskiem? Pewnie rozeszłyby się migiem, bo kibice mieliby mnie czym obrzucić!
PS: Czyli skarpety na zawsze już będą nam się kojarzyć z Wlazłym?
Na razie są one idealnym pretekstem do drwin. A jeśli ktoś mnie wyśmiewa, to zawsze staram się, żeby zapamiętał jak grałem, a nie w co byłem ubrany.
No i co, Państwo też wzięli tę rozmowę na poważnie, czy nie przyszło Wam do głowy, że Mariusz umie i lubi sobie czasem pożartować, pośmiać się z samego siebie? Czy w tych krótkich trzech pytaniach da się zauważyć, że on kogoś nienawidzi, czy że nie szanuje fanów? No ja tego nie widzę! Zresztą dostało się także mnie, że jestem specjalistą od idiotycznych rozmów itp., że jestem dziennikarzem z łapanki, z ulicy itd. Pytam zatem szanownych internautów, kto tu jest tchórzem? Ja pod swoimi (nie wszystkie są idealne) tekstami zawsze się podpisuję. Nie jestem anonimowym internautą, który bez żadnej odpowiedzialności może zmieszać z błotem kogo tylko chce. Przypomina mi się mój straszy dziennikarski kolega, który tłumaczył mi różnicę, kiedy jest się anonimowym alkoholikiem, a kiedy nie. Pan Janek zarzekał się, że nie jest AA, bo gdy kupuje alkohol, zawsze się przedstawia…
Wracając do internetowej przemocy. Dlaczego zrobiłem z Mariuszem rozmówkę, która na pozór nie ma nic wspólnego z siatkówką? Bo zszokowało mnie zachowanie klubu kibica Politechniki, który w czasie rozgrzewki zaczął śpiewać o skarpetkach. Nie chodzi mi jednak tylko o to, że wyśmiewanie się z siatkarzy jest niesmaczne. Przede wszystkim chodziło mi o to, że klub kibica zaszkodził swojej drużynie! Jeśli ci młodzi ludzie nie pamiętają, to Wlazły, jeśli tylko ktoś go prowokował, zawsze grał świetnie! Po co było go drażnić przed meczem? Takie “skarpetki” nadawały się tylko wtedy, gdyby wygrała Polibuda i myślę, że byłoby to odebrane pozytywnie.
Żeby było jasne, nie jestem zwolennikiem tylko głaskania zawodników, nie lubię też “nic się nie stało” śpiewanego w momentach, gdy nasi zawodnicy zawodzą. Pomysł klubu kibica AZS może i miał być zabawny, ale ja tego nie odebrałem, jako żart. Dlaczego? Bo w trakcie prezentacji drużyn rzucono serpentyny w zawodników Skry, jedna z rolek przeleciała tuż nad ich głowami. Co by się stało, gdyby któryś zawodnik dostał tym w głowę? To też miała być prowokacja, bo serpentyny nie poleciały w stronę drużyny gospodarzy…
Czemu jestem zły na kibiców i internautów? Bo gdy szliśmy z Mariuszem na konferencję prasową, to zawodnik Skry powiedział mi, że nikt z tych krzyczących teraz się nie odezwie. Miał rację, bo mijaliśmy tłum kibiców, także z klubu kibica AZS, i nikt o skarpetach nie wspomniał. Wszyscy klepali Wlazłego po ramieniu, uśmiechali się. Nikt nie miał cywilnej odwagi, by powiedzieć: chłopie, daj spokój z tymi skarpetami! Tak samo jest z nami. Obrażanie mojej pracy, jak i moich kolegów, to standard na siatkarskich portalach. Nikt z tych ludzi nie ma odwagi, by podpisać się imieniem i nazwiskiem, lubi za to swoje problemy w szkole lub pracy odreagowywać poprzez agresywne stukanie w klawiaturę.
Co mogę Wam przekazać drodzy, agresywni internauci? Otóż większość zawodników i trenerów mówi wprost: nie czytam komentarzy w internecie, bo nie chcę się niepotrzebnie denerwować! Ja czytam, bo liczę się ze zdaniem innych. Szkoda tylko, że nikt z klikających nie potrafi powiedzieć swojego zdania prosto w oczy…
ps. dla tych, którzy odebrali słowa Mariusza, o śmiesznych ludziach w Torwarze, tłumaczę, że chodziło mu o klub kibica, który go wyśmiewał. Wlazły był, tak jak wielu innych ludzi, pod wrażeniem atmosfery w Torwarze!
źródło: Mocno po bloku www.sports.pl