„Skrywy” powrót do pisania
Przez niektórych okrzyknięty „pisarzem”, przez prezesa ligi nazwany „skrywą” (do dziś, gdyby nie wyjaśnienie samego prezesa, nie wiedziałbym jakie znaczenie skrywa za sobą „skrywa”) pozostaję jednak siatkarzem.
Od ostatniego felietonu upłynęło już trochę czasu, jednak ze względu na natłok podstawowych obowiązków, dużą liczbę meczów, nie znalazłem czasu czy odpowiedniego tematu, żeby napisać wcześniej. Z góry przepraszam, gdy czasem się to zdarzy w tej pędzącej niczym wiatr PlusLidze.
Radom, Zawiercie, Rzeszów, Katowice, Jastrzębie – na rozkładzie mojego Indykpolu AZS same uznane firmy. Patrząc na ligowy kalendarz, nie był to najłatwiejszy start, tym bardziej cieszą rezultaty. Nigdy wcześniej nie wygrałem w Rzeszowie i w Jastrzębiu, chociażby dlatego warto było przyjść do Olsztyna! Nie było zamierzeniem tego felietonu komentowanie meczów PlusLigi dlatego wybaczcie, nie będę się rozwijał na temat jednego czy drugiego starcia.
Niestety, w ostatnim czasie polskie środowisko siatkarskie zostało oblane. Oblane szambem, które wybiło z obozu reprezentacji siatkarek. Nie, nie zamierzam oceniać, zajmować stanowiska. Wywiady z siatkarkami, jak i z trenerem Nawrockim, brzmią wiarygodnie, można zrozumieć argumenty strony atakującej, można wierzyć obrońcom. Twardy orzech do zgryzienia ma każda ze stron konfliktu – zespół, sztab i federacja. Błagam, na litość! Zostawcie w spokoju nas, kibiców, i załatwcie tę sprawę za zamkniętymi drzwiami.
Ale w ostatnim czasie nie było tylko smutno czy straszno. Z dużą przyjemnością obserwowałem lub byłem częścią wydarzeń mających na celu upamiętnienie rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Mówiłem już to w wywiadzie dla PlusLiga TV po meczu w Olsztynie – w takich chwilach czuję się dumny z bycia Polakiem dużo bardziej niż zwykle, gdy obserwuję z boku codzienne polskie piekiełko. To biało-czerwone święto pozwoliło nam się na chwilę zatrzymać i pomyśleć o tym, co naprawdę istotne.
Znakomite wieści dochodzą do nas z Włoch. Myślę że nikt nie miał wątpliwości że zdrowy Bartek Kurek w tym momencie byłby gwiazdą każdej ligi, w której zdecydowałby się grać. Jednak po poważnej operacji kręgosłupa, długiej rehabilitacji i opuszczonym prawie całym sezonie kadrowym wszystkiego się można było spodziewać. Świetna to informacja w kontekście Tokio 2020, jestem wręcz pewien że Bartek z Monzą na plecach dojedzie do końca sezonu w najlepszej swojej wersji.
PS. Przed meczem z Aluronem Virtu CMC operator klubowej telewizji pytał, kiedy napiszę coś o Zawierciu. W poprzednim sezonie napsuliście mi tyle krwi, że nie zamierzam nawet o Was wspominać...