Słowackie aspiracje
Rozgrywki Ligi Europejskiej odbywały się w cieniu rywalizacji Ligi Światowej, ale też przysporzyły kibicom sporo emocji. Finał tej rywalizacji miał miejsce w Koszycach. Triumfatorem tych rozgrywanych od 2004 r. zawodów po raz drugi w swej historii została Słowacja. I teraz dla reprezentacji naszych południowych sąsiadów otwiera się szansa gry w ważniejszych rozgrywkach Ligi Światowej, jeśli oczywiście przejdą eliminacje.
Słowacja będzie naszym przeciwnikiem w grupie mistrzostw Europy, dlatego też obserwujemy bacznie jej poczynania. Przeciwnikiem teoretycznie najsłabszym, bo przecież reprezentacje Niemiec czy Bułgarii są od niej dużo wyżej notowane. Jak się jednak okazuje i ten rywal będzie niezwykle wymagający, co potwierdził w turnieju finałowym Ligi Europejskiej.
Słowacja nie uchodziła za faworyta tych rozgrywek, ale w pełni wykorzystała atut własnego parkietu. W finałowym meczu po dramatycznej walce gospodarze pokonali faworyzowanych Hiszpanów 3:2. Hiszpania w 2007 r. zdobyła mistrzostwo Europy, ale z tamtej rewelacyjnej ekipy niewielu graczy już pozostało w kadrze. Do tego tytułu doprowadził ich obecny nasz trener – Andrea Anastasi. Od tamtego czasu Hiszpanie jednak mocno spuścili z tonu. A Słowacy udowodnili, że są świetnym zespołem.
W ich drużynie rej wodzi wielu graczy znanych z naszych parkietów jak Kmet (wybrany MVP turnieju), Masny (najlepszy rozgrywający), Hupka czy grający do niedawna w Jastrzębskim Węglu Lukas Divis. Słowacy tak jak Polacy zatrudnili włoskiego trenera, Emmanuele Zaniniego, który wykonał z nimi wielki skok jakościowy. I trzeba będzie na mistrzostwach Europy bardzo na nich uważać, bo potencjał słowackiej kadry jest spory.
Pisząc książkę z Igorem Prielożnym (teraz szykowana jest słowacka wersja tej książki), bez wątpienia najsłynniejszym słowackim trenerem w historii, sporo nasłuchałem się o problemach naszych sąsiadów. Igor zresztą komentował Ligę Europejską dla słowackiej telewizji (też mieli z tym problem, ale ostatecznie słowacka telewizja robiła regularne transmisje). Co ciekawe Prielożny mimo wielu propozycji nigdy trenerem reprezentacji w swej ojczyźnie nie był, a trenował Czechów i inne reprezentacje. Jak sam opowiada Słowacja jest wpatrzona w naszą siatkówkę i bierze z nas przykład. Choć to mały w porównaniu do naszego kraj, ostatnio znacznie więcej ludzi chodzi tam na siatkówkę, a sukces w Lidze Europejskiej na pewno pomoże im w dalszym propagowaniu tej dyscypliny. I co dla Słowaków też ważne jest to, że wychodzą z cienia drużyny czeskiej, która od momentu podziału kraju zawsze była wyżej notowana.
Polskich akcentów było w Koszycach kilka. Oprócz gry wielu siatkarzy, którzy występowali bądź będą występować w PlusLidze (m. in. w Hiszpanii grał Hernan, w drużynie brązowego medalisty Słowenii Tine Urnaut i Mitja Gasparini, a w czwartej drużynie Rumunii grał nowy nabytek Resovii Adrian Gontariu) mieliśmy także inną satysfakcję. Finałowy mecz tych rozgrywek Słowacja – Hiszpania prowadził jako główny arbiter nasz znakomity sędzia Piotr Dudek.
Rozgrywki Ligi Europejskiej się rozwijają i dla mniejszych oraz niezbyt zamożnych federacji jest to szansa na promocję dyscypliny, pozyskanie nowych sponsorów i dalszy rozwój. Słowacja tę szansę wykorzystała. My w minionych latach zwykle bez wielkich dramatów radziliśmy sobie z tym zespołem, ale przy ich postępach na pewno lekceważyć ich nie będzie można. Zresztą w Europie coraz mniej jest słabych drużyn i w pojedynku z każdym krajem trzeba grać będąc maksymalnie skoncentrowanym.
Krzysztof Mecner