Śmignął rok
Rok 2010 nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii polskiej siatkówki. Po latach wielkich sukcesów ten rok z pewnością nie był udany i nie spełnił wielkich nadziei kibiców. W sporcie jednak tak już jest, że nie zawsze się wygrywa. Ważne by z porażek wyciągać właściwe wnioski, bo przecież kolejne wyzwania przed nami, a coraz bliżej do kolejnych Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Oczywiście są one najważniejszą imprezą czterolecia i cały świat się do nich starannie przygotowuje.
Największe rozczarowanie minionego roku związane było niewątpliwie z grą reprezentacji mężczyzn. Po zdobyciu w wielkim stylu w 2009 r. tytułu mistrza Europy przez ekipę Daniela Castellaniego oczekiwania wzrosły i wszyscy liczyliśmy na medal mistrzostw świata. Polska jednak jako jedna z pierwszych wracała z mistrzostw do domu, co było efektem zarówno słabej gry w dwóch najważniejszych meczach, ale także przedziwnego regulaminu, który „karał” drużyny grające dobrze w pierwszej fazie mistrzostw. Do tego doszedł kolejny brak sukcesu w rozgrywkach Ligi Światowej. Zakończyło się to dymisją argentyńskiego szkoleniowca, który mężnie wziął winę na siebie, ale żalu naszego nie ukoił.
Lepiej spisała się reprezentacja kobiet, która grała w finale World Grand Prix i zajęła dziewiąte miejsce w mistrzostwach świata. Tu jednak można też mówić o wielkiej straconej szansie. Polki w Grand Prix miały na „widelcu” późniejsze triumfatorki Amerykanki, a w mistrzostwach świata brązowe medalistki Japonki. Jeśli wypuszcza się tak wielką szansę z rąk, to trudno liczyć na sukcesy. Gra siatkarek była jednak w wielu meczach znakomita, co daje nadzieję na przyszłość.
Do porażek reprezentacji dodać należy niepowodzenia drużyn juniorskich i gorsza, w najważniejszych momentach, gra siatkarzy plażowych. W beach volleyballu doczekaliśmy się pierwszego medalu w turniejach World Tour jaki był dziełem pary Fijałek-Prudel. To historyczne, mimo wszystko osiągnięcie, ale znów w najważniejszych momentach sezonu, czyli mistrzostwach Europy i naszym turnieju wielkoszlemowym w Starych Jabłonkach, sukcesów się nie doczekaliśmy.
Nie do końca spełniły nadzieje także drużyny klubowe na arenie międzynarodowej. Skra Bełchatów co prawda potwierdziła, że jest jednym z najlepszych zespołów świata, ale nie wywalczyła złotego medalu ani w finale Ligi Mistrzów w Łodzi, ani w Klubowych Mistrzostwach Świata w Katarze. Dwa medale - brązowy w Champions League i srebrny w Klubowych Mistrzostwach Świata, mimo wszystko są najcenniejszym osiągnięciem naszej siatkówki w kończącym się roku, chociaż od Skry kibice wymagają więcej, bo jest predysponowana by wygrywać największe klubowe imprezy.
W sumie chyba o minionym roku należy jak najszybciej zapomnieć, bo rozdzierać szat po przegranych nie ma sensu, a przed polską siatkówką przecież kolejne wyzwania. Niepowodzenia wywołują w nas wszystkich myśl o rewanżu i chęć udowodnienia, że siatkówka to jedna z najważniejszych dyscyplin sportowych dla Polaków.
W zbliżającym się 2011 r. czeka nas wiele emocji i wszyscy mamy nadzieję, że szybko zapomnimy o porażkach, a siatkarze i siatkarki znów będą na ustach wszystkich ludzi kochających sport. Rozpoczyna się bowiem batalia o Igrzyska Olimpijskie. Czekają nas w 2011 r. przede wszystkim mistrzostwa Europy, które w roku przedolimpijskim mają szczególną wartość. Z nich można się przecież zakwalifikować do Pucharu Świata, gdzie wyłonieni zostaną pierwsi uczestnicy olimpijskich zmagań. Ważne jest także zdobycie jak największej ilości punktów w rozgrywkach Ligi Światowej i Grand Prix, bo te punkty będą bezcenne przy przydzielaniu miejsc w turniejach światowych olimpijskich kwalifikacji.
Rozpoczyna się w 2011 r. także walka o olimpijskie kwalifikacje w plażowej siatkówce. Mamy niesamowitą szansę, by doczekać się także pierwszych w naszej historii olimpijczyków w drugiej siatkarskiej dyscyplinie. Specjalistów gry na piasku czekają w zbliżającym się roku także mistrzostwa świata i Europy, gdzie też mamy nadzieję na wysokie miejsca.
Drużyny klubowe walczą na razie z dużym powodzeniem w europejskich pucharach. Tu też mamy nadzieję, że trofeum zdobyte przez Płomień Milowice w 1978 r. nie będzie po ich zakończeniu jedynym jakim może w klubowej rywalizacji pochwalić się polska siatkówka.
Kończy się więc ten niezbyt szczęśliwy dla nas rok i z nadzieją witamy kolejny. Wierzymy, że będzie lepszy i spełnią się nasze marzenia i tęsknoty. Dlatego wszystkim siatkarzom i siatkarkom, ludziom związanym z tym pięknym sportem, fantastycznym polskim kibicom chciałbym z tego miejsca złożyć życzenia wszelkiej pomyślności w Nowym Roku, spełnienia marzeń i nadziei oraz samych sukcesów na siatkarskich parkietach. Dosiego Roku!
Krzysztof Mecner