Sprawa Leona
Sporo dyskusji w siatkarskim środowisku wywołała informacja, że już niebawem polski paszport może dostać kubański siatkarz Wilfredo Leon. Niespełna 22-letni siatkarz z Kuby to jeden z największych talentów jakie objawiły się w ostatnich czasie i jak sam deklaruje jego marzeniem jest gra w reprezentacji Polski. Pojawiają się jednak głosy, że mamy tylu rodzimych znakomitych zawodników, iż nie musimy korzystać z usług naturalizowanych graczy.
Oczywiście cała procedura by Kubańczyk mógł grać w naszej reprezentacji jest dość skomplikowana i czasochłonna. Wedle przepisów FIVB jeśli Leon otrzyma w lipcu polskie obywatelstwo to karencja będzie trwała do 2017 r. Tyle że każdy przepis można obejść i jeśli PZPS będzie zależało na tym siatkarzu, to jest nawet cień szansy by mógł zagrać na najbliższych igrzyskach olimpijskich.
Leon to siatkarz bardzo młody, więc jeszcze wiele lat gry przed nim. Mimo tak młodego wieku ma na swoim koncie wiele sukcesów sportowych. W siatkówce międzynarodowej ma już np. tytuł wicemistrza świata z 2010 r., jaki zdobył z reprezentacją Kuby. Miał wielki wkład w ten sukces, choć wtedy był zaledwie siedemnastolatkiem. Sporo zwycięstw miał też z rosyjskim klubem Zenit Kazań. Interesowali się nim Rosjanie, ale, co ciekawe, nie był zainteresowany grą w „sbornej”.
Problem gry w reprezentacjach naturalizowanych graczy nie jest nowy. My nie jesteśmy tak bogatym krajem jak np. Katar. Ciągle mam w pamięci półfinał mistrzostw świata w piłce ręcznej, kiedy to nasi reprezentanci ulegli zespołowi, w którym dość trudno było znaleźć Katarczyka. Sukces Kataru, to jeden z największych w historii tamtejszego sportu, pytanie tylko czy zdobycie tego wicemistrzostwa przez hojnie opłacanych „najemników” daje pełnię satysfakcji. Kto jednak bogatemu zabroni?
U nas też wielokrotnie wspomagaliśmy się zagranicznymi zawodnikami. Owszem np. większość cudzoziemców, która trafiła do kadry w piłce nożnej miała jednak jakieś polskie korzenie. Odpowiednikiem Leona był jednak np. Emanuel Olisadebe, który miał wielki wkład w awans reprezentacji na mistrzostwa świata. W reprezentacji koszykarskiej grali naturalizowani Amerykanie, ale diametralnie naszej kadry w tej dyscyplinie nie odmienili. Także w siatkówce mieliśmy przypadki gry w naszej kadrze zagranicznych siatkarek. W reprezentacji grały choćby Swietłana Niekrasowa czy Irina Archangielskaja, ale był to skutek słabości polskiej kadry w tych czasach i konieczność „łatania dziur”. Ale z kolei Maria Liktoras miała już wielkie zasługi dla zdobycia przez kadrę Andrzeja Niemczyka tytułu mistrza Europy.
Nie pamiętam natomiast by jakiś cudzoziemiec grał w reprezentacji mężczyzn. Bo przecież np. mistrz olimpijski Bronisław Bebel, choć urodził się we Francji, to jednak wychował i wyszkolił w Polsce. To raczej nasi siatkarze dość licznie grali w różnych zagranicznych reprezentacjach. Leon może być tym pierwszym w męskiej kadrze.
Osobiście nie widzę nic złego w tym, żeby dać mu szansę. Skład reprezentacji wybiera trener, a obecny selekcjoner Stephane Antiga, stwierdził, że chętnie powołałby Leona do kadry. Od przybytku głowa nie boli. Jeśli kiedyś Wilfredo Leon dostanie powołanie do reprezentacji narodowej i udowodni, że jest lepszym siatkarzem od rodowitych Polaków, to na pewno powinien taką szansę dostać. Zawsze uważałem, że zdrowa konkurencja jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a przecież nie chodzi tu o jakiś szerszy kontekst tylko o jednego zawodnika, który ewentualnie mógłby kiedyś być wzmocnieniem drużyny narodowej. I według mnie nie ma nic w tym złego.
Ciekawe jak potoczą się losy kubańskiego emigranta. Polska jest mistrzem świata, ma świetnych siatkarzy, więc zdobycie sobie miejsca w kadrze będzie dla niego na pewno trudne. Bo musi być znacznie lepszy od stałych kadrowiczów, by kibice go zaakceptowali.
Krzysztof Mecner