Srebro i kwalifikacja
Ogromny sukces odniosła polska reprezentacja w zakończonym w Japonii Pucharze Świata. Srebrny medal to niezwykle ważne osiągnięcie, ale jeszcze cenniejsza jest kwalifikacja do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. To było fantastyczne „podsumowanie” roku w wykonaniu polskiej drużyny. Zdobyliśmy w tym kończącym się właśnie 2011 r. aż trzy medale, ale ten w Japonii jest cenniejszy niż te zdobyte w Lidze Światowej czy mistrzostwach Europy.
Nie kadząc za bardzo trenerowi Andrei Anastasiemu, trzeba przyznać, że wykonał z naszymi siatkarzami fantastyczną pracę i bez wątpienia potwierdził, że jest jednym z najlepszych (a może nawet najlepszym) trenerów świata. Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem gry Polaków, którzy pokazali siatkówkę na znakomitym poziomie i w każdym meczu tego siatkarskiego maratonu prezentowali równy, wysoki poziom.
Nawet mamy mały niedosyt, bo niewiele brakowało byśmy wygrali ten najtrudniejszy siatkarski turniej. Przegraliśmy trzy spotkania w tie-breakach z Iranem, Brazylią i Rosją. W każdym z tych spotkań mieliśmy w pewnym momencie ogromną szansę na wygraną, ale zabrakło nam trochę szczęścia. Ale może los nam to wynagrodzi w Londynie, bo po tym turnieju niewątpliwie polską reprezentację należy uznać za jednego z kandydatów do medalu. W takim turnieju jak Puchar Świata nie ma przypadku, gdyż gra się przecież każdy z każdym. I dlatego ten srebrny medal jest niezwykle cenny.
Najważniejszą sprawą jest jednak awans olimpijski. Tak szybko awansu olimpijskiego nie wywalczyliśmy od czasów drużyny Huberta Wagnera. Do igrzysk w Montrealu zakwalifikowaliśmy się w 1974 r. po zdobyciu mistrzostwa świata, bo wtedy inne były zasady kwalifikacji. Do 1996 r. miejsce miał zapewnione także obrońca złota, ale ten przywilej też zniesiono. Do Atlanty, Aten i Pekinu nasza drużyna kwalifikowała się z turniejów światowych, a więc wykorzystując ostatnią szansę. Teraz mamy spokój i możemy spokojnie szykować się do igrzysk, a o kwalifikację niech się martwią inni.
Puchar Świata pokazał jak bardzo wyrównała się światowa czołówka. Żadne z 11 spotkań jakie rozegrała w Japonii nasza drużyna nie było łatwe i w każdym należało grać na maksimum możliwości. Niespodzianek było w tym turnieju sporo, a największą rewelacją był niewątpliwie zespół Iranu. Chyba więcej oczekiwano po Serbach, Amerykanach i Kubańczykach. Te zespoły będą jednak jeszcze groźne, o ile oczywiście zakwalifikują się do igrzysk. Chyba też powoli kończy się „era Brazylii”. Takich kłopotów jak w tym turnieju ten zespół nie miał dawno i choć ostatecznie zdobył brązowy medal i kwalifikację olimpijską, to o kolejne wielkie sukcesy może im już nie być łatwo.
Puchar Świata zainaugurowano w 1965 r. w Polsce. Wtedy nasza reprezentacja wywalczyła srebrny medal. Teraz historia zatoczyła koło i po 46 latach powtórzyliśmy tamto osiągnięcie. W naszym dorobku jest też srebrny medal Pucharu Świata jaki kadra Wagnera zdobyła w 1973 r. w Czechosłowacji. FIVB jednak nie uznaje tej edycji za oficjalną, gdyż organizatorzy nie chcieli wydać wiz wjazdowych Koreańczykom, z którymi nie utrzymywali stosunków dyplomatycznych. Od medalu w 1965 r. zaczęły się sukcesy męskiej siatkówki, gdyż był to pierwszy medal jaki na wielkich siatkarskich imprezach wywalczyła nasza reprezentacja. Od tego sukcesu zaczęła się wielka historia naszej reprezentacji, która przecież potem zdobyła mistrzostwo świata i igrzysk olimpijskich.
Teraz po wielkim sukcesie w Pucharze Świata mamy nadzieję, że Andrea Anastasi poprowadzi nasz zespół do kolejnych. Najcenniejszy jest zawsze medal olimpijski, a teraz wydaje się, że nasi siatkarze są na najlepszej drodze do powtórzenia wyczynu legendarnej drużyny Huberta Wagnera. Będziemy w Londynie walczyć o drugi olimpijski medal w naszej historii, o czym, oglądając mecze Polaków w Japonii, jestem święcie przekonany. A za emocje i tyle wzruszeń jakich dostarczyli nam nasi zawodnicy w Pucharze Świata należą im się wielki gratulacje. Brawo siatkarze!
Krzysztof Mecner