Środkowi bloku
Po zmianie przepisów pozycja środkowego bloku jest chyba najbardziej niewdzięczną w siatkarskiej drużynie. Zawodnik na tej pozycji atakuje mało, zwykle jedynie przy idealnym przyjęciu swoich kolegów, w obronie zmieniany jest zazwyczaj przez gracza libero. W zasadzie najważniejszym elementem wymaganym od współczesnego środkowego jest jakże trudna sztuka blokowania. Kiedyś było inaczej. Środkowi musieli świetnie grać w obronie, atakowali z II linii, czasem nawet przyjmowali zagrywki. Przy kompletowaniu drużyny na sezon trener zawsze zaczyna od rozgrywających, przyjmujących i atakujących. Środkowi to trochę taki dodatek.
Z środkowymi bloku nigdy w Polsce problemów nie było. Wręcz przeciwnie - zawsze był urodzaj na tej pozycji. W kadrze na tej pozycji w ostatnich dwóch dekadach grali najpierw Roman z Bartuzim, potem Dacewicz z Nowakiem, Gołaś ze Szczerbaniukiem, Pliński z Kadziewiczem, ostatnim objawieniem jest Możdżonek.
Właśnie oglądając niedawno zakończony kolejny Memoriał Arkadiusza Gołasia ci wszyscy środkowi mimowolnie się przypominali. Gołaś zginął tragicznie w momencie gdy jego talent eksplodował, jego fantastycznych „lotów” nad siatką kibice pewnie długo nie zapomną. Życie jest jednak okrutne. Jego następcy w częstochowskim klubie, w którym Arek Gołaś wyrósł na gwiazdę ligi i reprezentacji, godnie uczcili jego pamięć wygrywając kolejną edycję Memoriału.
Małym zaskoczeniem był gościnny występ w częstochowskim klubie Roberta Szczerbaniuka, jednego z najzdolniejszych graczy na tej pozycji jakich mieliśmy nie tylko w ostatnich latach (najlepszy środkowy częstochowskiej drużyny Nowakowski wracał właśnie z mistrzostw świata). Jeszcze sześć lat temu na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach popularny „Benek” wraz z Arkiem Gołasiem był podstawowym środkowym drużyny narodowej. Potem choć w lidze grał kapitalnie Raul Lozano nie korzystał z jego usług i w ten sposób reprezentacyjna kariera Szczerbaniuka zakończyła się trochę przedwcześnie. Jak mówiono Lozano nasłuchał się o nim różnych historii co było głównym powodem pomijania go w reprezentacji.
Dzisiaj Robert ma już 33 lata, ale jak pokazał to na Memoriale Gołasia wciąż prezentuje umiejętności predysponujące go do gry w PlusLidze. Tyle, że ma ogromne kłopoty ze znalezieniem klubu. Cóż obecnie kluby ekstraklasy masowo sprowadzają także na pozycje środkowego bloku zawodników zagranicznych i miejsc pracy jest w lidze coraz mniej. A „Benek” w minionych latach wyrobił sobie opinię siatkarza, który ciężkiej pracy nie kocha i wielu ligowych trenerów po prostu nie chce mieć kłopotów na treningach. Szczerbaniuk w Częstochowie powiedział mi, że jeśli w kilka tygodni nie znajdzie klubu, to będzie musiał chyba przysłowiowe „siatkarskie buty zawiesić na kołku”. Na razie trenuje sam na siłowni i występuje w gościnnie w różnych drużynach. Może gra w Częstochowie pomoże mu jednak w znalezieniu pracodawcy.
Szkoda by było tego niewiarygodnie utalentowanego środkowego, który jest jednym z najbardziej utytułowanych graczy polskiej ligi (mistrzostwa Polski zdobywał z Mostostalem i Skrą Bełchatów), gdyby sytuacja zmusiła go do szukania innego zajęcia w życiu. Miejmy nadzieję, że ktoś da Robertowi kolejną szansę udowodnienia swojej wartości. Ja jeszcze długo pewnie będę pamiętał piłkę meczową w Lidze Światowej w Sao Paulo, gdzie fantastyczny serwis Szczerbaniuka dał nam wygraną nad fenomenalną wówczas Brazylią 3:0. To jednak już historia sprzed ośmiu lat. Dzisiejsze realia są inne. Los środkowych więc czasem bywa też bardzo złożony. To naprawdę najbardziej niewdzięczna pozycja w drużynie.
Krzysztof Mecner