Starcie z legendą
Piękny pojedynek stoczyli siatkarze Asseco Resovii z włoskim klubem Sisley Treviso. Niestety podopieczni Ljubomira Travicy przegrali pierwszy półfinałowy mecz Pucharu CEV 2-3 i trudno im będzie marzyć o grze w wielkim finale. Rywalizacja się jednak nie skończyła i trzeba będzie teraz próbować wygrać mecz wyjazdowy.
Przyjazd drużyny z Treviso wywołał spore zainteresowanie, ale nic w tym dziwnego, bo przecież Sisley to jeden z najbardziej utytułowanych klubów w historii europejskiej siatkówki, który w swej niezbyt długiej przecież historii (do włoskiej ekstraklasy awansował dopiero w 1988r.) zdobył wszystkie możliwe siatkarskie trofea. Z tym klubem związane jest też wiele osób, które pracują obecnie w Polsce.
Mecz w Rzeszowie obserwował między innymi nowy szkoleniowiec polskiej kadry – Andrea Anastasi. Zapewne serce miał rozdarte. Z jednej strony zależy mu przecież na dobrej grze polskich siatkarzy, z drugiej Sisley to klub, w którym spędził chyba najlepsze lata w swojej karierze i w którym debiutował jako trener.
Anastasi miał wielki wkład w awans tej drużyny do serie A w 1988 r. Po awansie w klubie pojawił się też Andrea Gardini. W ostatnich latach Gardini, jeden z najlepszych środkowych bloku w historii, pracował jako asystent Anastasiego we włoskiej kadrze. W takiej roli będzie pracował także w Polsce.
Obaj grali w 1990 r. w wielkim finale Pucharu Zdobywców Pucharów w 1990 r., gdzie jednak ulegli 1-3 rodakom z Parmy. Rok później Sisley wywalczył swój pierwszy europejski puchar wygrywając Puchar CEV po pokonaniu 3-2 słynnego Radiotechnika Ryga. W tym finałowym meczu Sisleya prowadzili... Andrea Anastasi i polski szkoleniowiec, wielokrotny reprezentant kraju Maciej Tyborowski. W tym sezonie 1990/1991 trenerem Sisleya był słynny Szwed Anders Kristiansson. Odszedł z klubu jednak w lutym i dlatego przez ponad miesiąc zespół był pod opieką Tyborowskigo i najbardziej doświadczonego zawodnika Anastasiego. Po tym miesiącu zatrudniono w klubie Monataliego, trenera, który prowadził włoską kadrę, którą przejął w 2003 r. właśnie z rąk Anastasiego i oddał mu ją w 2007 r.
W sezonie 1990/1991 w klubie z Treviso występowała po raz pierwszy inna siatkarska gwiazda, Lorenzo Bernardi - szkoleniowiec, który od niedawna jest trenerem Jastrzębskiego Węgla. Polska jak widać ściąga siatkarskie legendy do siebie.
Przez te lata w klubie z Treviso występowali najlepsi siatkarze świata. Kim Ho Chul, Gustafsson, Cantagalli, Tofoli, Tonew, Quiroga, Zwerver, Posthuma, Negrao, Zorzi, Blange, Szadczin, Fomin, Grbic, Milinkovic, Vullo, van de Goor, Dinejkin, Gustavo, a także Michał Łasko czy grający do dzisiaj Fei i Papi.
Sisley Treviso pierwszy raz w pucharach grał przeciwko Polakom w 1996 r. gdy w grupie eliminacyjnej PEMK walczył w Częstochowie z AZS. Akademicy po kapitalnym spotkaniu pokonali wówczas Włochów 3-2 co odbiło się szerokim echem w Europie, ale też Włosi przyjechali wówczas do Polski bez trzech czołowych graczy, gdyż mieli już wówczas zapewniony awans do turnieju finałowego.
W kolejnych latach Sisley zamykał drogę do pucharowych laurów innym polskim klubom jak np. Mostostalowi, który był wizytówką naszej siatkówki 10 lat temu.
Sisleya można jednak wyeliminować, co pokazali w ostatnich latach siatkarze z Jastrzębia. W 2008 r. wygrali mecz grupowy Ligi Mistrzów na wyjeździe, a rok później po porażce 2-3 u siebie pokonali we Włoszech Sisleya awansując wówczas do turnieju finałowego Challenge Cup. W 2008 r. Sisleya pokonała też Skra w walce o brązowy medal finału Ligi Mistrzów rozgrywanego w Łodzi.
Jak więc widać włoski klub, który przez minione 20 lat wygrywał kilkakrotnie Ligę Mistrzów, Puchar Zdobywców Pucharów, Puchar CEV, Superpuchar Europy też jest jednak do pokonania. Więc miejmy nadzieję, że Resovia nie załamie się porażką na własnym parkiecie i spróbuje wywalczyć awans na boisku rywala. Resovia jest znakomitą drużyną i na pewno stać ją na taki wyczyn, co trzeba przyznać, mimo całego podziwu dla słynnego włoskiego klubu.
Krzysztof Mecner