Straszymy Europę
Sporo radości dostarczyły nam w ostatnim okresie polskie kluby, które jak dotąd znakomicie spisują się w rozgrywkach europejskich pucharów. Ostatnie mecze pokazały, że PlusLiga i PlusLiga Kobiet to ligi, które budzą obecnie postrach w Europie.
Rozgrywki europejskich pucharów wkraczają właśnie w decydującą fazę zmagań o miejsca w turniejach finałowych. Nasza siatkówka wciąż jest bardzo licznie reprezentowana w tych zawodach. W najbardziej prestiżowej Europejskiej Lidze Mistrzów mamy wciąż aż cztery drużyny. Odpadła tylko Organika Budowlani Łódź, ale pamiętać należy, iż to nowicjusz na międzynarodowej arenie i po prostu zapłacił frycowe. Podopieczne Wiesława Popika trafiły do bardzo trudnej grupy z Villa Cortese, Cannes i Prostejovem. Wiele nie zwojowały, ale z rozgrywkami pożegnały się z honorem z jednym zwycięstwem na koncie.
Ciężkie boje o awans toczyły natomiast Muszynianka i BKS Aluprof. Obie drużyny walczyły z trudnymi rywalami, ale zbierały punkty w większości spotkań, co ostatecznie zaowocowało awansem. Zaimponowała zwłaszcza Muszynianka wyjazdowym zwycięstwem nad Zarieczem Odincowo, w którym pokazała charakter. Obie nasze żeńskie drużyny może nie są uznawane za faworytów tych rozgrywek, ale nie są bez szans w fazie play off. A awans jest zawsze sukcesem, bo przecież np. ta sztuka nie udała się najbardziej utytułowanej drużynie ostatnich lat Foppapedretti Bergamo. Męskie kluby w dobrym stylu wygrały swe grupy eliminacyjne. Jastrzębski Węgiel, który w PlusLidze gra poniżej oczekiwań i desperacko walczy ostatnio o miejsce w czołowej szóstce naszej ligi, w europejskich rozgrywkach zaimponował kapitalnym finiszem. Trzy ostatnie spotkania wygrał po 3:0, co pozwoliło mu wygrać grupę Ligi Mistrzów. Przed rokiem Jastrzębski Węgiel był rewelacją w Polsce. Zdobył Puchar Polski i wicemistrzostwo kraju. Ale w Lidze Mistrzów nic nie zdziałał, kończąc start w grupie eliminacyjnej. Teraz w europejskich pucharach gra wyśmienicie i ciekawy jestem jak zaprezentuje się w fazie play off.
Skra Bełchatów z kolei od kilku sezonów przymierza się do wygrania tych najważniejszych w Europie rozgrywek. Teraz zwyciężyła w grupie nawet z feralnym dla siebie zespołem z Trentino, z którym przegrała rywalizację o Klubowe Mistrzostwo Świata. Skra ze swoim potencjałem na pewno może śmiało walczyć o europejską koronę i z pewnością kibice tej drużyny na taki sukces po cichu liczą.
W Pucharze CEV Asseco Resovia i ZAKSA Kędzierzyn przebrnęły przez kolejne rundy i awansowały do spotkań decydujących o miejscach w turniejach finałowych. Obie drużyny zresztą nie ukrywały, że liczą na sukcesy w tym drugim z najważniejszych pucharów. Moim marzeniem jest, aby doszło do finału Pucharu CEV: Resovia – ZAKSA. Czy to realne? Wydaje się, że jak najbardziej. Oczywiście pod warunkiem, iż nie wpadną na siebie we wcześniejszym etapie rozgrywek. Dobrze spisuje się także w tym pucharze kobiecy zespół Taurona Dąbrowy Górniczej, który z łatwością pokonuje kolejne przeszkody i ma realne szanse na grę w finałowej rozgrywce.
Po stronie strat mamy Centrostal Bydgoszcz oraz Tytana AZS Częstochowa. Porażka rewelacyjnej w PlusLidze ekipy z Częstochowy z zespołem z Izraela była trochę bolesna, bo kibice spod Jasnej Góry mieli nadzieję na dłuższą przygodę z pucharami.
W sumie nie jest jednak źle. Z dziesiątki, która rozpoczęła grę na międzynarodowej arenie, pozostała nam siódemka z realnymi szansami na pucharowe zdobycze. W 50-letniej historii zmagań klubów w europejskich pucharach wciąż na liście triumfatorów widnieje tylko jeden polski klub. Płomień Milowice w 1978 r. wygrał Puchar Europy Mistrzów Krajowych (poprzednik Europejskiej Ligi Mistrzów) i to nasza jedyna zdobycz. Najwyższy czas dopisać do tej listy kolejne nazwy polskich klubów. Bo kiedy jeśli nie teraz?
Krzysztof Mecner