STRYJOSTWO, TOMEK I MŁODE ZŁOTO(?)
ZDANIEM WETERANA
STRYJOSTWO, TOMEK I MŁODE ZŁOTO(?)
TRWA wielomiesięczny kociołek czy raczej transferowe targowisko. Przy okazji tego festiwalu zakupów człowiek dowiaduje się co nieco o ocenach zaprzeszłych dokonań transferowych klubów, czy były udane czy też... za drogie. Mnie nie mniej interesuje z kogo klub rezygnuje w nowym sezonie niż kogo chce pozyskać. Z Resovii, która tak mocno, rewolucyjnie rzec można zmieniła rok temu skład, odchodzi teraz aż pięciu zawodników, m.in. tak chwalony przed poprzednim sezonem Aleksandar Mitrovic, Marcin Wika, Paweł Woicki czy też Ihosvany Hernendez. Wika, moim zdaniem, grając jeszcze w Częstochowie, miał naprawdę udany sezon, wyrobił jednak sobie chyba ciut za dobrą markę; w Resovii nie potwierdził ten przyjmujący, że jest aż taką gwiazdą za jaką go miano. Szczególnie w akcjach przy siatce, gdzie zbyt często bezlitośnie był blokowany przez przeciwników, którzy mieli już czas go dokładnie rozgryźć. Rutynowany Kubańczyk Hernandez, mnie jako środkowy, mimo, że już nie te lata świetności, dalej się bardzo podobał, szczególnie ta jego pewna i szybka ręka przy „krótkich”. Czy Resovia uznała, że nie zdał jednak egzaminu czy też po prostu za drogi, bo mimo, iż klub zyskał sławę najbogatszego u nas, mógł przecież się przeliczyć z budżetem. Kryzys i w sporcie daje swe pokaźne znaki, niektórzy sponsorzy rezygnują bądź poważnie osłabiają swój sportowy mecenat. Resovia zdaje się wiele nie straciła, taka bydgoska Delecta, po jej mocnych ruchach transferowych, wydaje się zyskała, choć mnie to nie dziwi, bo Waldek, przepraszam Waldemar Wspaniały, działający od miesięcy w tym klubie, to nie tylko klasowy trener a również działacz potrafiący bardzo dobrze dbać o interesy, ja w tym przypadku mam na myśli interesy klubowe oczywiście. Co do Resovii to skuteczność obecnych roszad sprawdzi się rzecz jasna na parkiecie, np. Wojciech Grzyb może okazać się lepszy od Hernandeza. Pożyjemy, zobaczymy, choć mnie w ostatnich latach razi trochę ten brak stabilizacji składów w większości klubów.
Zostawmy na razie transferową karuzelę, tak ożywiającą martwy sezon. Ja przy okazji znów przypominam sobie moją przygodę, kiedy to za jakieś skromne zresztą słowa krytyki o metodach kaptowania zawodników przez Legię (chodziło głównie o Wójtowicza), śp. pułkownik Potorejko, energiczny i sławny w swoim czasie działacz z Łazienkowskiej, w rozmowie telefonicznej, po ukazaniu się mojego wspomnianego tekstu, pytał mnie przekornie: „a jak tam z pana redaktora stosunkiem do służby wojskowej, czy nie przydało by się przypadkiem jakieś powołanko?” W głębi po tej drugiej stronie telefonu zdawało mi się wówczas słyszeć chichot, mojego zresztą dobrego znajomego, przyjaciela prawie, znakomitego trenera Legii, Maćka Łuczaka.
A’propos Tomasza Wójtowicza, to jego wielka kariera siatkarza pochodzącego , jeśli dobrze pamiętam ze Świdnika, zaczęła się od centralnego zgrupowania juniorów, takiego w dawnych latach spędu na zgrupowanie całego szeregu młodych z różnych klubów, nie tylko żeby podszkolić lecz także wybrać perełki. Taką perełkę i kandydata do kadry juniorów w młodziutkim Tomku Wójtowiczu dostrzegli Zbyszek Rusek (przez lata gracz znakomity, rozgrywający, świetny obrońca, potem trener a przy tym kierownik studium wf warszawskiego Uniwerku, do dziś działający w jednej z komisji FIVB) oraz lwowianin z pochodzenia, Kazimierz Strycharzewski, sławny „Stryjo”, też trener i działacz. Stryjo i Stryjenka (Aleksandra Strycharzewska). To małżenstwo odegrało nie tylko w AZS–AWF-ie i warszawskiej Spójni a w ogóle polskiej siatkówce dobrą rolę, stało się tematem sporej liczby anegdotek, zabawnych opowieści. Warto, by ktoś kiedyś opisał tę przesympatyczną, mającą tak znaczne zasługi parę, niestety od lat już na wiecznej wachcie. Ile talentów ta para odkryła, ilu młodym pomogła, jak powszechnie była lubiana. Aż łza się w oku kręci gdy się Stryjostwo wspomina, tych pełnych ciepła i humoru a przy tym tryskających wulkanem energii Kresowian. Wspominając zaś Spójnię to po Stryju piękną robotę wykonywał w niej przez lata imponująco aktywny po dziś, wychowawca wielu świetnych siatkarek, m.in. Gosi Glinki, Tosiek, Teofil Czerwiński.
* * *
ZNÓW dobrze dali znać o sobie nasi juniorzy. W ogóle z narybkiem siatkarskim, mimo okresu pewnego kryzysu, nie jest najgorzej, m.in. w męskiej PlusLidze pokazała się przecież z dobrej strony wcale pokaźna grupa młodzieży. Sześciu graczy owej ligi z Fabianem Drzyzgą, Konarskim, Kłosem, Wiśniewskim, Zatorskim, Krzywieckim grało ostatnio w grupie D mistrzostw świata juniorów. Wygrali wszystkie trzy mecze „do kółka”, z Izraelem, co nie było trudne ale i z Rumunią oraz Włochami, pewnie kwalifikując się do finału, dokąd w lipcu wybiorą się chłopcy na daleką, atrakcyjną wyprawę do Indii. Wiele osób nie ukrywa opinii, że jest ta nasza młoda reprezentacja, oparta zresztą w większości na byłych i aktualnych uczniach Sportowej Szkoły w Spale, bardzo poważnym kandydatem na złoty medal. Dowodzi nią Stanisław Gościniak.
Przepięknej kariery zawodnik, najlepszy siatkarz złotych dla nas MŚ w Meksyku, członek Galerii Sławy w USA zaś jako trener czterokrotny mistrz Polski (nie licząc innych medali) z AZS Częstochowa. Tylko z kadrą seniorów jakoś Stasiowi nie wychodziło, mówił wprawdzie o piątym miejscu na olimpiadzie 2004, ale tam całą grupę 5-8 sklasyfikowano razem na miejscu piątym a gdyby jednak brać pod uwagę jej dorobek – mielibyśmy lokatę ósmą. Były też w 1987 roku nieszczęsne eliminacje do ME w Kadyksie, gdzie po raz pierwszy w historii nasza kadra potknęła się na tej przeszkodzie i dalekie miejsce 9 w MŚ 86. Teraz Stanisław ma okazję powetować sobie te trenersko-kadrowe niepowodzenia.
A w ogóle mimo, że z młodzieżą tak dobrze, to jednak nienajlepiej, jeśli chodzi o młode kadry wartościowych trenerów, którzy mogliby a nie bardzo mają chęć z juniorami kadrowymi pracować, znajdując lepiej płatne posady w klubach. Ale nigdy nie jest idealnie, zawsze coś tam, na jakimś odcinku kuleje. No i jest.... nadzieja i okazja, by się starać sytuację poprawić. Czego życzy autor niniejszego tekstu, czekający teraz z wielkim zainteresowaniem na wyniki naszych dorosłych kadr – kobiecej w Montreux i męskiej w Lidze Światowej.
Janusz Nowożeniuk
Powrót do listy