Stuprocentowa skuteczność!
Posypało się sporo krytyki pod adresem naszych drużyn grających w europejskich pucharach po pierwszej serii spotkań, w których nasze kluby poniosło sporo porażek. Krytykanci zapomnieli jednak, że w pucharach gra się także rewanże. Tymczasem te rewanżowe spotkania pokazały jaką siłę mają polskie kluby. Wybrałem się do Jastrzębia i Kędzierzyna-Koźla by zobaczyć jak na tle innych prezentują się polskie kluby, obejrzałem parę innych spotkań w telewizji. Efekt jest wyśmienity. Wszystkie nasze drużyny „połknęły” pucharowe przeszkody i są coraz bliżej wielkich trofeów. Cztery męskie i dwa kobiece zespoły dostarczyły nam wielkich emocji. W czwartek późnym wieczorem do walki staje ostatnia z naszych drużyn BKS Aluprof. Bielszczanki nie są faworytkami w walce z Turczynkami, gdyż przegrały u siebie, ale skoro trwa tak znakomita passa, to kto wie...
Ogromne wrażenie zrobiła na mnie gra kędzierzyńskiej ZAKSY. VfB Friedrichshafen to przecież jeden z bardziej utytułowanych klubów Europy, nie tak dawny triumfator Ligi Mistrzów. Tymczasem w hali „MOSiR” w Kędzierzynie był tylko bladym tłem ZAKSY. Kapitalnie grał Kuba Jarosz, fantastycznie prowadził grę Paweł Zagumny, ale bohaterem spotkania był dla mnie Tine Urnaut. Tak dobrze grającego go jeszcze nie widziałem. ZAKSA rozbiła rywali zagrywką. Emocji dostarczył „złoty set”, ale i ten był cały czas pod kontrolą naszej drużyny.
W Pucharze CEV awansowała także Asseco Resovia, choć łatwo jej to nie przyszło, bo oba spotkania wygrała w tie-breakach. W tym pucharze mielibyśmy dwie nasze drużyny w turnieju finałowym, co jeszcze nigdy w historii polskiej siatkówki, się nie zdarzyło. Mielibyśmy... gdyż CEV pierwszy raz w historii zrezygnowała z organizacji takiego turnieju, a drużyny do meczu finałowego grają systemem play off. Pytałem prezesa ZAKSY Kazimierza Pietrzyka czy nie warto byłoby wystarać się o organizację takiego turnieju, na co odparł, że takie starania podjęli, ale ponieważ CEV już wcześniej podjęła decyzję o innym systemie, nie chciała go zmieniać. Tak czy owak dwa nasze kluby są w półfinale tych rozgrywek i na siebie mogą trafić dopiero w finale.
Gdyby finał Pucharu CEV był wewnętrzną sprawą polskich drużyn, to dopiero byłoby wydarzenie. Na ten polski finał teraz wszyscy czekamy.
U kobiet w tym pucharze do fazy Challenge awansował bardzo pewnie Tauron Dąbrowa Górnicza i ma wielką szansę na awans do półfinału, bo z Miluzą przed rokiem bardzo łatwo wygrywał w Lidze Mistrzów. W tym pucharze mamy jeszcze Organikę Łódź, która czeka na rywala. Także więc kobiety stają przed dużą szansą sukcesu w Pucharze CEV.
W szóstce najlepszych drużyn Europy są Jastrzębski Węgiel i Skra Bełchatów. Obie awansowały po wygraniu „złotych setów” i to awansowały bardzo pewnie. W Lidze Mistrzów konkurencja jest znacznie silniejsza niż Pucharze CEV, ale i tu są realne szanse, by dwa nasze kluby awansowały do turnieju finałowego, który będzie rozegrany we Włoszech. Jeśli Jastrzębski Węgiel zagra tak jak z niemieckim Generali ma z pewnością szansę wyeliminowania Noliko. Skra ma trudniejszego rywala. Jest nim znakomity rosyjski zespół Zenit Kazań. Skra to jednak wizytówka naszej klubowej siatkówki i od niej należy wymagać więcej niż od innych.
Charakter pokazała też Muszynianka. Po nieprawdopodobnie dramatycznym dwumeczu z włoskim klubem Villa Cortese też awansowała do najlepszej szóstki drużyn europejskich i od turnieju finałowego dzieli ją już tylko jeden krok. Może też dołączy do niej mistrz Polski z Bielska-Białej.
Te dwa dni pucharowych zmagań i stuprocentowa skuteczność polskich klubów napawa nas wszystkich optymizmem. W europejskich pucharach sezonu 2010/2011 czeka nas więc jeszcze ogromna dawka emocji.
Krzysztof Mecner