SUKCES NA BRĄZOWO
ZDANIEM WETERANA
SUKCES NA BRĄZOWO
JUŻ w czwartek w nocy stało się faktem, że ekipa Jerzego Matlaka odniosła sukces. Drużyna budowana właściwie od początku, zaledwie przez kilka miesięcy, po drodze trudnej, wyboistej, osiągnęła to, czego – prawdę mówiąc mało się kto na starcie tego teamu spodziewał – półfinał mistrzostw Europy. Ja wiosną argumentując z całym przekonaniem za Jurkiem Matlakiem, bo zawsze widziałem w nim fachowca rzetelnego, solidnej próby, starając się jednak patrzeć na sprawę realnie, czyli biorąc pod uwagę osłabienie kadry po odejściu Glinki, kontuzji Skowrońskiej i innych niemiłych przypadkach losu, rokowałem w blogu PlusLigi miejsce siatkarek poza podium ME. Rokowałem wbrew swoim zasadom, bo w siatkówce, szczególnie kobiecej, prognozowanie to zabawa przeze mnie raczej nie uprawiana, niebezpieczna; jest ten sport piękny nie tylko urokiem zawodniczek, również dlatego, że się dzieje w nim tyle rzeczy nieprzewidywalnych, nierzadko dramatycznych zwrotów sytuacji zwiększających napięcie w improwizowanym spektaklu. No i dobrze mi tak, ale sypię głowę popiołem z wielką radością, że się pomyliłem. Na brązowo.
Sporo słów o Matlaku, który dobrał sobie świetnych pomocników, w tym asystenta, trenera Piotra Makowskiego, bardzo sprawnie prowadzącego zespół, kiedy Jurek z powodu rodzinnej tragedii musiał czasowo opuścić stanowisko. Wyselekcjonował Jerzy z wyczuciem trzon zespołu, solidnie drużynę przygotował by na czas trafiła z formą. Ale największe przecież uznanie dla tych, z którymi trener miał szczęście pracować. Za ich talent, pracowitość, hart ducha po chwilach trudnych. Jak po tej klęsce w grupie z Holandią, kiedy w następnych spotkaniach, z Belgią no i przede wszystkim Rosją, zobaczyliśmy jakby inną polską drużynę, błyskającą grą naprawdę wartościową, poukładaną, znamionującą budowanie własnego, ciekawego stylu, odpowiadającego niezłym ale przecież nie bombowym warunkom fizycznym. Drużynę stającą się w tych meczach coraz lepiej się rozumiejącym i współpracującym, wyrównanym, w tej fazie bez słabych punktów, kolektywem, przezwyciężającą zmęczenie walką do końca, jak w decydującym o półfinale trudnym spotkaniu z Bułgarią.
O siatkarkach, dużo, fachowo, gdy trzeba krytycznie, ale z dużym taktem (dla niektórych sztuka go posiadać) mówili w studio TV moi starzy znajomi Ireneusz Mazur i Wojciech Drzyzga, potem dołączył do tych realnie, bez zadęcia oceniających rzecz specjalistów Maciek Jarosz. Na pewno większość Państwa to słyszała, ukazały się także w publikatorach podczas ME analizy, statystyki itp. Nie będę się więc powtarzał w szczegółach i nazwiskach, może poza czterema. Joanna Kaczor urosła nam na atakującą sporej klasy. Trafność wyboru na kapitana drużyny skrzydłowa Anna Barańska potwierdziła swym zaangażowaniem i skuteczną w przekroju całego turnieju, twardą grą a swój wielki talent – Agnieszka Bednarek-Kasza - nagrodą dla najlepiej zagrywającej ME. Aleksandra Jagieło de domo Przybysz swym sprytem, techniką przy siatce przypominała mi Świeniewicz z jej dobrych czasów. Zdobywała wprawdzie pani Oleńka mniej punktów od liderek statystyk, za to w bardzo ważnych lub trudnych momentach.
Przechodząc króciutko do gier w pierwszej czwórce. Tu okazja żeby nie przechwalić. Pierwsze dwa sety z Holenderkami – nokaut. Nie wychodziła i zagrywka, i przyjęcie, nie radziła sobie z nim nie po raz pierw
Mecz o brąz z Niemkami to już jednak wspaniały popis naszej drużyny, za który wszystkie grzechy muszą jej być wybaczone. Te trzy zero wcale nie przyszło łatwo, ale nasze grały znakomicie skoncentrowane. Fantastyczna zagrywka (serie Agnieszki Bednarek i jej koleżanek), przyjęcie, blok, znakomite techniczne ataki Jagieło, skutecznie punktujące Kaczor i Barańska, świetnie rozgrywająca i broniąca Milena Sadurek-Mikołajczyk itd. itd. - właściwie wszystko grało, zespół bez słabych punktów. Oczywiście były i słabsze momenty z zawzięcie do końca walczącymi Niemkami, lecz właśnie największa zasługa zwartej drużyny w tym, że szybko wychodziła z opresji. Komplementy można mnożyć. Wielkie brawa!
Wręcz wybornie w Polsce zorganizowane, z publicznością, która znów potwierdziła swoją klasę, mistrzostwa Europy siatkarek 2009 zakończone. Triumfem Włoszek, które po kapitalnej grze w meczu dwóch absolutnie najlepszych drużyn jakże ciekawego turnieju pokonały zdecydowanie Holandię.
Ostatnie zdania o Polkach. W sumie grały nasze panie w ME na tyle, na ile je w tej chwili maksymalnie stać, a nie są to jeszcze super wyżyny. Potrzebne wzmocnienia, dalsza spokojna praca. No i dużo gry, bo tylko tą drogą osiągnie się jej większą niż dotychczas stabilizację, jeszcze większy, w całych turniejach, spokój, pewność. Ale droga na owe wyżyny otwarta.
Janusz Nowożeniuk