ZABRAKŁO KROPKI...
ZDANIEM WETERANA
ZABRAKŁO KROPKI...
ZAKOŃCZONA w sobotę PlusLiga siatkarzy kojarzy mi się z tytułem audycji znakomitej Moniki Olejnik. "Kropka nad i." Właśnie tej kropki zabrakło w sezonie 08/09 a mam na myśli nie tyle rozgrywki profesjonalnej ligi, z której słusznie jej działacze z prezesem Popką mogą być w sumie zadowoleni, co łączące się z ligowymi rozgrywki pucharów europejskich - najlepszy sprawdzian wartości czołowych klubowych drużyn Starego Kontynentu. Tutaj niestety, jak sadzę, nie spełniły się nasze oczekiwania. Były miłe niespodzianki, świetna postawa w kilku meczach fajnej młodzieży z Częstochowy, kilka innych dobrych spotkań, niewątpliwy sukces Węglarzy – awans do finałowej czwórki Challenge Cup lecz, niestety, także rozczarowanie – malutkie - z niewykorzystanej szansy Jastrzębskiego w finale, większe z potknięć AZS Olsztyn, fatalnej gry Resovii a nade wszystko niepowodzenia bełchatowskiej Skry.
Niepowodzenia – delikatnie powiedziane. Porażki. Nie chodzi mi tu o to, że nie udało się w znakomitej stawce awansować do czwórki. Mam na myśli te w fatalnym stylu przegrane mecze z Niemcami i decydujący pojedynek z Iskrą w Odincowie. Znam różne, mające – jak to się mówi- ręce i nogi tłumaczenia, uzasadniane racje, m.in. bardzo przeze mnie cenionego trenera Jacka Nawrockiego, ale co ja na to poradzę – mnie po prostu te spotkania, w których Skra była zagubiona, bezsilna, rozbita wykreślają z pamięci inne, wygrane, bez wątpienia świetne mecze w Lidze Mistrzów bełchatowskiej drużyny.
Skra zdobyła w kraju podwójną koronę – mistrzostwo i puchar. Zasłużone gratulacje, lecz myślę, iż dysponując tak silnym i szerokim składem wypełniła w PlusLidze swoje obowiązkowe zadanie. Miała sporo trudnych meczów, gdy przeciwnicy w myśl zasady bij mistrza wznosili się na wyżyny umiejętności. Bełchatowianie jednak wykazywali w kryzysowych momentach PlusLigi upór, imponujący spokój, prawdziwy siatkarski kunszt. Nie przesadzając w pochwałach rzec można – byli bezkonkurencyjni! Antiga i Wlazły to, moim zdaniem, wraz z Krzysiem Ignaczakiem z Resovii najlepsi gracze ligowego sezonu. Cała szóstka(raczej siódemka) Skry z Plińskim, Możdżonkiem, Murkiem (w pierwszym odwodzie Bąkiewiczem), Falaską, libero Gackiem - najrówniej, najstabilniej grającą w przekroju całej ligi. Przez te przeklęte złe dni w pucharach - jednak cały sezon, trudny, wyczerpujący (prawidłowe rozłożenie sił?) ma drużyna na minus.
Takie jest moje zdanie a bełchatowianom i chyba ich kibicom – podobać się ono na pewno nie będzie. Trudno. Z góry przepraszam, ale pozostając przy swoim życzę z niekłamaną szczerością by zespół, uparty przecie, mający tak znakomitych graczy – kontynuował z doskonałym w końcu skutkiem marsz na szczyty europejskiej klubowej elity.
Sporo w tym co piszę uogólnień, ale tak ogromnie rozwinięte są przecież statystyki, tak skrzętnie wykorzystywane; myślę, że włos zostaje i zostanie rozdzielony na czworo a drużynom i zawodnikom koledzy po piórze wystawią w specjalnych tekstach szczegółowe cenzurki. Ja PlusLigę oceniam wysoko, lecz bez przesady, bo zdarzały się knoty. Generalnie jednak poziom rozgrywek potwierdza pozycję PlusLigi w elicie najlepszych lig Europy.
Zdanko o zagranicznych uczestnikach. Trenerzy – na pewno wzmocnili myśl taktyczną, gracze – pisałem już i powtarzam – jeszcze nigdy nie mieliśmy tylu dobrych zawodników zza granicy. Nasza młodzież w lidze, jej osiągnięcia, wykorzystanie, to temat na inną bajkę, sygnalizuję tylko po raz kolejny moje uznanie dla odmłodzonego AZS Częstochowa.
Oceniając PlusLigę radzę (nie po raz pierwszy zresztą) brać pod uwagę dwie płaszczyzny. Pierwsza – widowiskowość, atrakcyjność dla widza, druga – poziom ściśle sportowy. Czasem wysoka ocena idzie tu w parze, lecz nie zawsze. Mieliśmy w tym sezonie w PlusLidze mecze niezwykle dramatyczne (choćby np. trzygodzinne spotkanie Resovii z Zaksą, wyróżniającą się w rozgrywkach, dobrze prowadzoną przez Krzysztofa Stelmacha) trzymające w ogromnym napięciu, na wysokim w sumie poziomie, mimo że może przez swą nerwowość także nie pozbawione dość prostych błędów. Zdarzały się jednak i mecze atrakcyjne dla widza, znacznie mniej dla szkoleniowców, oceniających na zimno grę zawodników.
Prawdę mówiąc pierwsze dwa finałowe spotkania ligi, Skry z Resovią, przez swą pewną jednostronność, chyba słabszą (z wyjątkiem jednego seta) niż jednak oczekiwano grą Resovii, nie były zbyt atrakcyjne. Na szczęście w trzecim meczu było już dużo pasjonującej walki; rzeszowianie potwierdzili swe spore możliwości zespołu działającego w bardzo dobrych warunkach. Wyprzedzili m.in. Jastrzębie, którego ambicje sięgały wyżej niż trzecie miejsce na podium. Ze stopnia wyżej na tym pudle Resovia ma prawo być zadowolona, lecz czy z osiąganego poziomu gry planowanej przez trenera Travicę, jej stabilizacji, zwartości w przekroju całego sezonu?
Sale pełne publiczności, wiele transmisji tv, iskrzących pojedynków. Koniec sezonu. Żal, że już się skończyło ale…czas mija szybko a sezon następny może błysnąć jeszcze większym ogniem. Jeśli się najgroźniejsi rywale Skry podciągną.
* * *
NIE dziwię się wcale dyrektorowi PlusLigi kobiet, że wychwala swe podopieczne ile się da. Tak się zresztą czasem pojmuje ważki element roli szefa. Ciut chyba jednak w komplementach przesadzał. Dowodem choćby brak naszej drużyny w finałowej czwórce europejskich pucharów, choć w kilku trudnych pucharowych meczach Muszynianka i Farmutil wygrywały, spisywały się nadspodziewanie dzielnie, udowadniając, że z polskimi drużynami trzeba się poważnie liczyć.
Finałowe, trzecie spotkanie Muszynianki z BKS w PlusLidze siatkarek obserwowałem z mieszanymi uczuciami. Gra momentami co najmniej dobra, ale też czasem fragmenty wołające o pomstę do nieba. Przede wszystkim jeśli chodzi o BKS. Gdybym był złośliwy napisałbym, że los chyba pokarał bielskie siatkarki za przegraną w rundzie zasadniczej z Gedanią. To co bowiem wyczyniały w Muszynie w czwartym secie trzeciego meczu, marnując okazje, nie wykorzystując prowadzenia 8:1, 9:2, 15:10, 19:14, 20:16, 23:20 i jeszcze dwóch meczboli, w tym przy jednym piłki przechodzącej – to się w głowie nie mieści. Oczywiście kij ma dwa końce, Muszynianka wznosiła się na wyżyny, porażała przeciwniczki celną zagrywką, mądrym atakiem, imponowała obroną (cudowna Mariola Zenik), odrabiając wspaniale straty, ale jednak nie wykorzystać takich szans jakie miał BKS…
Trenerze Matlaku – nie masz racji, że wszyscy (ja nie) zachwycali się meczami finałowymi, w których były co prawda – jak mówisz - ..." piękne i ciekawe zwroty sytuacji ale niedobrze, że zespoły, w których grają zawodniczki z najwyższej półki, mają takie huśtawki. W jednym ustawieniu stracić sześć, osiem punktów, nie utrzymać równego grania". Ale dobre granie też było a Ty postarasz się, by w kadrze pokazać jeszcze lepsze. Co daj Boże amen!
Janusz Nowożeniuk
PS. Dziękuję prezesowi Grodeckiemu za miły telefon. Warto rozpatrzyć czy nie ma luk lub błędów w ustaleniach prawnych PlusLigi siatkarzy, jej regulaminach, ale sławetnego meczu Jastrzębia ze Skrą nawet zdrowy rozsądek radzi nie powtarzać.
Powrót do listy