Systemy nie grają
Sporo się ostatnio mówi o kolejnej reorganizacji Ligi Światowej i zmianach w systemie rozgrywek. Dzięki powiększeniu najsilniejszej grupy z ośmiu do dwunastu zespołów smutnego losu degradacji do niższej grupy uniknęli Rosjanie. Nie będzie jak zwykle spotkań każdy z każdym, a mecze będą rozgrywane systemem praktykowanym w World Grand Prix kobiet, czyli turniejowym. Jeden z turniejów fazy interkontynentalnej zostanie oczywiście rozegrany w naszym kraju.
Liga Światowa od początku była modyfikowana, ale też lista uczestników rosła. Gdy zaczynały się te rozgrywki w 1990 r. była to tylko elitarna grupa ośmiu najlepszych wówczas drużyn świata (mało kto dziś już pamięta, że wtedy wielką światową potęgą była np. Holandia). Obecnie w tych rozgrywkach grają 32 reprezentacje narodowe, co świadczy jak przez te ćwierć wieku rozrosły się te rozgrywki.
Powód zmian jest prosty. Przyszłoroczne Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro zaczynają się już na początku sierpnia, a nie jak inne wielkie siatkarskie imprezy mistrzowskie jesienią. Stąd konieczność „skrócenia” czasu rozgrywania World League, co wymusiło niejako inny system rozgrywek. Skorzystała na tym Rosja, choć wg mnie nie ma to aż tak wielkiego znaczenia. Gdyby nawet spadła do niższej grupy, to i tak, gdyby była mocna, miałaby szanse na wygranie kolejnej edycji. Przecież triumfator z tego roku Francja, też w fazie interkontynentalnej grała w niższej grupie, co nie przeszkodziło im bynajmniej w końcowym triumfie.
Liga Światowa jest z założenia imprezą komercyjną a nie mistrzowską. W tych rozgrywkach chodzi po prostu by jak najbardziej promować siatkówkę na całym świecie (temu służą wymogi organizacyjne) i gra się o niemałe w końcu pieniądze. Nic dziwnego, że FIVB pewnie zależało by jednak Rosja pozostała w gronie najlepszych drużyn, bo jej obecność zwiększa na pewno prestiż tych rozgrywek.
Taki system turniejowy to zresztą nie nowość w tych rozgrywkach. Trochę podobny system obowiązywał przed poprzednimi Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie w 2012 r. Wtedy też w Polsce gościliśmy rywali tylko w jednym turnieju w katowickim „Spodku”. Polakom jak widać wówczas ten system sprzyjał, bo przecież edycja 2012 r. jest dla nas szczególna, gdyż wtedy jedyny raz w historii wygraliśmy Ligę Światową. Zawsze zresztą uważałem, że systemy nie są najważniejsze. Ten jaki proponuje FIVB na przyszły rok nie jest może najbardziej „sprawiedliwy”, ale dobra drużyna poradzi sobie nawet w „najdziwniejszych” systemach. Po prostu trzeba grać i wygrywać, nie oglądając się na nic, a jak zespół będzie wygrywał to przyjdą też i sukcesy.
W roku olimpijskim zresztą Liga Światowa zwykle schodzi na drugi plan, bo Igrzyska Olimpijskie to impreza najważniejsza i najbardziej prestiżowa. W 2012 r. wygraliśmy Ligę Światową, co niesamowicie rozbudziło apetyty wszystkich kibiców w Polsce przed olimpijskim turniejem. Niestety te apetyty nie zostały potem zaspokojone, bo nie było medalu, a start zakończyliśmy już w fazie ćwierćfinałowej. Z kolei w 2014 r. w Lidze Światowej wypadliśmy marnie, za to na mistrzostwach świata nasza drużyna narodowa grała jak z nut i została najlepszą drużyną globu. Przygotowanie najlepszej dyspozycji na igrzyska (bo trudno sobie wyobrazić, że możemy się na nich nie znaleźć) będzie priorytetowe. A rozgrywki Ligi Światowej mają pomóc w tym przygotowaniu selekcjonerowi.
Rosję cztery razy ograliśmy w tym roku, spotkamy się z nią dwukrotnie i przyszłej edycji Ligi Światowej. Dwa razy będziemy grać także w turniejach z broniącą tytułu reprezentacją Francji, z pozostałymi rywalami spotkamy się tylko raz. To budzi trochę emocji, ale w pełni „sprawiedliwych” systemów przecież nie ma. Najbardziej sprawiedliwy jest system jaki od lat jest stosowany w Pucharze Świata, gdzie każdy gra z każdym i nie ma mowy o szczęściu w losowaniu, czy innych rzeczach. Puchar Świata dopiero przed nami, ale wszyscy przecież liczą, że już na nim Polska wywalczy sobie prawo gry w igrzyskach.
Krzysztof Mecner