Szansa dla Skry
Trochę już stęskniliśmy się za wielką międzynarodową siatkówką, ale teraz kibice znów będą mieli okazję do sporych emocji. W Katarze rozpoczyna się bowiem kolejna edycja Klubowych Mistrzostw Świata, gdzie o tytuł najlepszej drużyny globu z mistrzami innych kontynentów zagra m. in. nasza PGE Skra Bełchatów. Mamy w tej imprezie już na koncie trzy srebrne medale, ale wciąż czekamy na ten z najszlachetniejszego kruszcu. Z pewnością wicemistrz Polski i finalista Europejskiej Ligi Mistrzów nie jest bez szans by włączyć się do walki o najcenniejszy krążek.
Klubowe Mistrzostwa Świata są według rangi najważniejszą imprezą dla klubów siatkarskich. Może bardziej w cenie jest u nas sukces w Lidze Mistrzów niż medal w tych mistrzostwach, ale też by zagrać w Katarze właśnie wcześniej należy zdobyć eksponowaną lokatę w Champions League. Do Klubowych Mistrzostw Świata są zapraszani bowiem mistrzowie rozgrywek pucharowych na wszystkich pięciu siatkarskich kontynentach i srebrny medalista europejskich rozgrywek. Pozostałe dwa miejsca otrzymuje gospodarz i zespół zaproszony. Zwyczajowo ten trzeci zespół z Europejskiej Ligi Mistrzów otrzymuje też zaproszenie. Teraz było podobnie, zresztą wybór był naturalny gdyż tym trzecim było włoskie Trentino, które wygrało trzy ostatnie edycje Klubowych Mistrzostw Świata.
Ta impreza ma trochę nieregularną historię. I edycję rozegrano w Brazylii w 1984 r., ale potem nie było chętnych do organizacji i dopiero w 1989 r. przejęli je Włosi będący wówczas w fazie wielkiego siatkarskiego rozkwitu. Po rozegraniu czterech kolejnych edycji znów jednak na wiele lat Klubowe Mistrzostwa Świata „zawieszono” i dopiero gdy katarscy szejkowie wyłożyli potężne kwoty na nagrody i organizację w 2009 r. je reaktywowano. I ich ranga z roku na rok rośnie. W pierwszej „katarskiej” edycji obowiązywał dość dziwny system zabraniający atakować z I linii siatkarzom w pierwszej akcji po przyjęciu zagrywki. Ten system został powszechnie skrytykowano i zaprzestano tych dziwnych wymysłów. Sam udział w tych zawodach to wielka nobilitacja dla każdego klubu siatkarskiego.
W dawnych edycjach Polska nie miała swoich przedstawicieli, gdyż wtedy nasze kluby nie miały szans na rywalizację z najlepszymi. Uczestniczyło jednak w nich wielu naszych „dobrych znajomych”. Klubowym Mistrzem Świata w 1991 r. został nasz obecny II trener kadry Andrea Gardini, który u boku słynnych Amerykanów Karcha Kiraly’ego i Steve Timmonsa grał wówczas w barwach Il Messaggero Rawenna. Z kolei w 1992 r. mistrzem świata została drużyna Misury Mediolan, którą prowadził Raul Lozano. Tytuł MVP tych mistrzostw przypadł Lorenzo Bernardiemu – obecnemu trenerowi Jastrzębskiego Węgla. Miał szansę zagrać w tych mistrzostwach Leszek Urbanowicz, który w barwach Olympiakosu został srebrnym medalistą PEMK. Urbanowicz w lecie przeniósł się jednak do Włoch, a jego miejsce w greckiej drużynie (prowadził ją słynny Kondra) zajął Dejan Brdjovic, który potem zagrał parę meczów w naszej lidze w barwach Gwardii.
Trzy ostatnie edycje to jednak spore sukcesy naszych drużyn. W 2009 i 2010 wicemistrzowski tytuł wywalczyła Skra Bełchatów, a przed rokiem srebrny medal wywalczył także Jastrzębski Węgiel. Teraz też mamy nadzieje na medal.
Trzy tytuły mistrza świata w barwach Trentino wywalczył Łukasz Żygadło, ale teraz już odszedł z tej utytułowanej drużyny. Szansę w obcych barwach będą mieć natomiast nasze siatkarki. W Rabicie Baku gra Katarzyna Skorupa, a w Fenerbahce Berenika Okuniewska. Przede wszystkim liczymy jednak na Skrę.
Polacy nie będą mieli łatwo. Zenit Kazań (z Andersonem) i Trentino tradycyjnie będą trudnymi rywalami. Silny zespół ma brazylijska Sada, a w obu drużynach z Kataru aż roi się od gwiazd… europejskiej i światowej siatkówki. W najlepszej od lat drużynie Azji Al-Arabi Doha grają Pampel, Lambourne, Leonardo, Bonifante i Matti Oivanen. Jego brat bliźniak Mikko gra w drugim katarskim zespole Al. Rayyan u boku mistrza olimpijskiego z Pekinu Davida Lee, mistrza z Aten Rodrigao, Bułgara Bratojewa i Kubańczyka Mendeza. Obie katarskie drużyny prowadzą europejscy trenerzy Włoch Grassi i Chorwat Arbutina. Ten ostatni prowadził kiedyś reprezentację swego kraju w meczu przeciwko Polsce na mistrzostwach świata w 2002 r. w Argentynie.
Turniej o miano najlepszej drużyny świata zapowiada się więc niezwykle interesująco. Dla Skry, która od lat dobija się do złota na arenie międzynarodowej, jest to kolejna wielka szansa. Dla polskiej siatkówki również.
P.S. Historia rozgrywek klubowych o światowe i europejskie trofea jest trochę zapomniana, ale niezwykle ciekawe. Wspólnie z Polską Ligą Piłki Siatkowej szykuję do wydania książkę o historii tych rozgrywek „Siatkarskie puchary”. Już niedługo powinna być do nabycia.
Krzysztof Mecner