SZKODA, ŻE BEZ IGŁY
ZDANIEM WETERANA
SZKODA, ŻE BEZ IGŁY
Od lat kilkudziesięciu (za dwa lata okrągły jubileusz, oczywiście jeśli dożyję) piszę o siatkówce, jestem więc w tymże niby to fachu zawodowcem, ale piszę celowo „niby to” bowiem mam do tej dyscypliny też takie kibicowskie, może nie całkiem obiektywne podejście – sympatie dyktowane nie zawsze chłodnym, wyważonym osądem. Po prostu lubię wszystkie osoby występujące na siatkarskiej scenie, jednak jedne więcej, - inne odrobinę mniej i jest to - bardziej z głębi serca niż zimnego rozumu. To z głębi serducha dotyczy oczywiście siatkarek, bo ja po prostu kocham panie, ale jeśli chodzi o cały damsko-męski volleyballowy batalion – szczególną estymę miałem zawsze do Krzysia Ignaczaka. Cudowny gracz w polu, oczywiście, jak każdy sportowiec mający swoje wahania formy, lecz – moim zdaniem – zawsze trzymający odpowiedni poziom. Nie zawsze jednak chyba język za zębami.
Moja ulubiona Igła zniknęła teraz z kadry siatkarzy. Oczywiście trener Anastasi ma swoje powody do takiej a nie innej oceny przydatności zawodnika, jego sprawa i ja nie będę szanownego szkoleniowca pytał o owe powody, bo bardzo nie lubię, w czym jestem raczej w dziennikarskiej braci wyjątkiem, rozdrapywania takich spraw. Trenera prawo i basta. Ale jednak jakże mi Igły szkoda, lecz – jeśli wierzyć plotkom o jego gadatliwości – sam sobie winien.
Zawsze przeze mnie cenioną PlusLigę traktowałem jako tzw. ogólnodostępną czyli bez jakiegoś szczególnego podziału opisywanych w niej osób ze względu na płeć. Ale okazuje się, że nie całkiem tak jest i mojego ostatniego tekstu pt. „Komisarzu do dzieła” bezskutecznie na tejże stronie szukałem, sądząc ostatecznie że „popełniłem knota”, co mi się przecież mogło zdarzyć a nawiasem mówiąc autorowi samemu trudno ocenić swe „dzieło”. Tymczasem tekst znalazł się na ORLEN Lidze. A ja przecież – panowie wydawcy, pisałem nie tylko o paniach, choć owe były w przewadze. To taka uwaga urażonego autora-weterana przy okazji, przy niej również serdeczne pozdrowienia dla prezesa Artura Popki. Facet niezwykle sumienny, zdolny, pracowity – mogę bez liku mnożyć przymiotniki – lecz jakże trudnodostępny. Biedna jego sekretarka, kochana pani Renia, nie może się opędzić od telefonów natręta-Nowożeniuka. Czuję, że gdyby była taka fizyczna możliwość – już dostałbym potężnie po głowie od Czytelników, bo cóż ich mogą – i słusznie – obchodzić moje prywatne sprawy. Pokornie przepraszam kłaniając się w pokorze po pas.
Coraz bliżej czas mistrzostw Europy – na pierwszy ogień pójdą (6 września) siatkarki, trwają dość nerwowe przebieżki a ja bardzo bym się chciał mylić w mojej, wyrażonej w poprzednim „Zdaniu” raczej pesymistycznej ocenie szans naszych pań, które z podobno obiektywnych przyczyn nie wystąpią w ME w swoim najsilniejszym składzie. Pisałem już, że zabraknie Zenik, Skorupy, Bednarek-Kaszy, ale podobno pojawiła się szansa, że do kadry na ME dołączy świetna, wszechstronna zawodniczka, Anna Werblińska. To byłoby istotne wzmocnienie zespołu, który ma w grupie niełatwe przeciwniczki w Serbkach, Bułgarkach i Czeszkach.
Większe szanse posiadają w fazie grupowej nasi siatkarze mający w Gdańsku za przeciwników Słowację, Turcję i Francję, o tym już wspominałem, niniejszym piszę i będę jeszcze pisać, bo ME siatkarzy rozpoczną się dopiero 20 września, podczas gdy siatkarki wystartują dwa tygodnie wcześniej (6 września w Schwerinie z Czeszkami, w kolejne dni z Bułgarią i Serbią).