Szkoda że bez nas
Sezon międzynarodowy wchodzi w najciekawszą fazę. Przed nami mistrzostwa Europy zarówno kobiet jak i mężczyzn, a podsumowaniem zmagań reprezentacji będzie rozgrywany co cztery lata World Grand Champions Cup (Puchar Wielkich Mistrzów), w którym będą rywalizować zwycięzcy kontynentalnych mistrzostw. FIVB też organizuje regularnie od 2009 r. wielki turniej dla drużyn klubowych. W tym roku jednak w Klubowych Mistrzostwach Świata zabraknie przedstawicieli PlusLigi. Poznaliśmy już wszystkich uczestników, którzy w październiku walczyć będą o klubową koronę.
Klubowe Mistrzostwa Świata mają dość skomplikowaną historię, którą starałem się dokładnie prześledzić, pracując nad książką „Siatkarskie puchary”, która niedawno się ukazała. Po raz pierwszy najlepsze kluby poszczególnych kontynentów walczyły o taki tytuł w 1984 r. w brazylijskich miastach Sao Paulo i Rio de Janeiro. Te pierwsze zawody wygrała drużyna gospodarzy Pirelli, a Europę reprezentowali finaliści PEMK z tego roku Santal Parma i Mladost Zagrzeb. We włoskiej drużynie grał wtedy Tomasz Wojtowicz, a turniej rozegrano wkrótce po igrzyskach w Los Angeles.
Potem jednak na kilka lat zawieszono te rozgrywki i reaktywowali je dopiero Włosi w 1989 r. Liga włoska w tym czasie była z pewnością najlepszą ligą świata, bo kluby z Italii ściągały najlepszych, światowej klasy zawodników. W latach 1989-1992 odbyły się cztery kolejne edycje. Trzykrotnie miały miejsce we Włoszech, raz organizacji podjęli się Brazylijczycy, a w 1991 r. mistrzostwa rozegrano w Sao Paulo. Potem jednak mistrzostwa te zawieszono na wiele lat i dopiero w 2009 r. je wznowiono organizując kilka edycji w Katarze. W tym roku turniej o mistrzostwo świata klubów wraca do korzeni, czyli do Brazylii. Niestety po raz pierwszy od ich wznowienia w 2009 r. nie zagra w nich polski klub. A szkoda, bo w ostatnich latach mieliśmy na koncie ogromne osiągnięcia. Skra Bełchatów w 2009 i 2010 oraz Jastrzębski Węgiel w 2011 r. wywalczyły na mistrzostwach srebrne medale, a przed rokiem Skra dołożyła do tej medalowej kolekcji jeszcze brąz. Na razie kolejnych medali jednak nie zdobędziemy.
Wśród dawnych medalistów można spotkać wielu znanych obecnie w Polsce osób. W 1991 r. klubowe mistrzostwo świata wywalczył II trener naszej reprezentacji narodowej Andrea Gardini, który grał w Messaggero Ravenna u boku słynnych Amerykanów Karcha Kiraly’ego (obecnie trenera kobiecej reprezentacji USA) i Steve’a Timmonsa.
Z kolei w 1992 r. tytuł wywalczyła Misura Milano, której trenerem był Raul Lozano, ten sam który 14 lat później zdobędzie z naszą reprezentacją wicemistrzostwa świata. Najlepszym siatkarzem tego turnieju wybrano z kolei grającego wtedy w Sisleyu Treviso Lorenzo Bernardiego. Drużyna Bernardiego przegrała wówczas finał. Prawie 20 lat później Bernardi już w roli trenera doprowadził do wicemistrzostwa świata Jastrzębski Węgiel.
W tym roku w mistrzostwach zagrają mistrzowie pięciu kontynentów: Sfax Tunis (Afryka), Kalan Mazandaran (Azja), Lokomotiw Nowosybirsk (Europa), UPC San Juan (Ameryka Płd.) i Club Romana (Ameryka Płn.). Stawkę uzupełnią gospodarze Sada Cruzeiro, obrońcy trofeum włoskie Trentino oraz japoński zespół Panasonic Panthers.
Trentino wygrało wszystkie dotychczasowe edycje, od 2009 r. wygrywając cztery razy od wznowienia mistrzostw. Trzykrotnie ze złota cieszył się grający w tym klubie wówczas Łukasz Żygadło.
Medale zdobywane na mistrzostwach świata mają ogromną wartość, choć zapewne łatwiej je czasem wywalczyć niż np. awansować do finału Europejskiej Ligi Mistrzów. Ten turniej jest jednak niejako „nagrodą” dla klubów za grę w poprzednim sezonie, bo przecież by znaleźć się w gronie wybranych trzeba najpierw osiągnąć sukces w kontynentalnych rozgrywkach, co w Europie jest przecież szalenie trudne.
Włoskie kluby od lat dominują w tych zmaganiach, ale teraz Trentino po zmianach kadrowych może mieć ogromne problemy z obroną tytułu. Na faworyta wyrasta raczej drużyna gospodarzy Sada Cruzeiro, która już przed rokiem grała w wielkim finale. Ciekawe więc kto w tym roku zdobędzie dumne miano najlepszego klubu siatkarskiego na świecie. Szkoda tylko, że tym razem naszych drużyn w tym elitarnym gronie nie będzie.
Krzysztof Mecner