To już jest koniec
Zawsze smutno się robi, gdy coś się kończy. Siatkarski świat obiegła informacja o zakończeniu sportowej kariery przez Gilberto Godoya Filho powszechnie znanego pod przydomkiem Giba. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych siatkarzy na świecie postanowił przerwać sportową karierę. Karierę olśniewającą, obfitującą w oszałamiające sukcesy. Już dzisiaj wielu fachowców stawia go w rzędzie z najwybitniejszymi siatkarzami w historii jak Karch Kiraly czy Lorenzo Bernardi – wybrani przez FIVB siatkarzami stulecia.
Gibę (zwanego wówczas Gilberto) po raz pierwszy zobaczyłem w Jastrzębiu-Zdroju w 1995 r., gdy brazylijska młodzieżówka grała serię spotkań z naszymi juniorami, a obie drużyny przygotowywały się do mistrzostw świata juniorów w Kuala Lumpur. Już wtedy wyraźnie wyróżniał się wśród swoich rówieśników i wielu wróżyło mu wielką karierę. Jak się okazało trafnie. Wicemistrzostwo świata juniorów w 1995 r. to pierwszy sportowy laur Brazylijczyka, który potem tych medali z najważniejszych imprez uzbierał cały worek.
Cztery razy uczestniczył w igrzyskach olimpijskich (od Sydney do Londynu), a trzykrotnie grał w finałowych spotkaniach. Zdobył złoto w Atenach, ale dwa pozostałe finały Brazylia przegrała. W Londynie miała drugie złoto już prawie w kieszeni, a wejście Giby udane nie było. Tyle że w Londynie to był już zmierzch wielkiej kariery.
Trzykrotnie zdobywał natomiast mistrzostwo świata (2002, 2006, 2010), co jest wielkim osiągnięciem. Aż ośmiokrotnie wygrywał Ligę Światową, co jest rekordem trudnym do poprawienia. Innych sukcesów też miał całą masę i nie sposób ich wszystkich wymienić. Zdobywał wiele nagród indywidualnych na wielkich siatkarskich imprezach. Przez lata imponował wysoką równą formą, więc nic dziwnego, że był wielkim idolem nie tylko w swojej ojczyźnie, ale na całym świecie.
Przyczyniał się do tego nie tylko swoją kapitalną grą, ale też pozaboiskową charyzmą. Zawsze chętny do rozmów, włączał się w wiele akcji charytatywnych, także w naszym kraju. I za to kochały go tysiące fanów siatkówki na całym świecie. Brazylia miała w swej historii wiele siatkarskich gwiazd, ale Giba był tym najpopularniejszym. Najbardziej podziwianym i uwielbianym.
Bernardo Rezende wokół niego przez wiele lat budował swą wspaniałą reprezentację. Potrafił mobilizować kolegów, podrywać ich do walki w trudnych momentach. Jego wpływ na grę „canarinhos” był wielki. Był jej liderem zarówno na boisku jak i poza nim.
Grał kilka lat we Włoszech, także w Rosji, a w ostatnim sezonie w Argentynie. Większość kariery spędził jednak w klubach brazylijskich. Pojawiały się głosy, że może w zbliżającym się sezonie słynny Brazylijczyk pojawi się w jednym z klubów naszej PlusLigi. Do tego jednak nie doszło. Giba postanowił zejść ze sportowej areny. To także bardzo ważne, by wiedzieć kiedy powiedzieć dość. Kibice niech zapamiętają Gibę z tych najwspanialszych sportowych akcji, których miał w karierze tak wiele. Nie ma sensu „na starość” rozmieniać się na drobne.
Czy kolejne lata Giba spędzi przy siatkówce – zobaczymy. Inni wielcy z historii gracze, jak wspomniani Kiraly czy Bernardi, zostali trenerami. Czy Brazylijczyk pójdzie w ich ślady? Trudno sobie wyobrazić, by Brazylijska Federacja Siatkówki nie chciała wykorzystać wielkiego doświadczenia jakie przez wiele lat grania na światowych parkietach zdobył jej najsłynniejszy zawodnik.
Trochę smutno, że Giby nie zobaczymy już na siatkarskich boiskach, ale takie są koleje losu. Wszystko się kiedyś kończy. Giba z pewnością będzie jednak przez wszystkich fanów siatkówki pamiętany przez wiele lat. Bo też gracz był to niezwykły...
Krzysztof Mecner