To lubimy najbardziej
W rozgrywkach PlusLigi rozpoczyna się najważniejsze, czyli mecze o mistrzostwo kraju grane systemem play off. Wielkich niespodzianek zarówno w serii zasadniczej, jak i w II fazie rozgrywek nie było. W walce o tytuł pozostały trzy drużyny już przed sezonem okrzyknięte najmocniejszymi, czyli Skra Bełchatów, Asseco Resovia i kędzierzyńska ZAKSA oraz trochę niedoceniany młody zespół Tytana AZS Częstochowa. I te drużyny rozdzielą między sobą komplet medali sezonu 2010/2011.
Pierwsze miejsce Skry i przywileje w play off nie są oczywiście żadną niespodzianką. Skra wygrywała większość spotkań bardzo pewnie i jest po raz kolejny zdecydowanym kandydatem nr 1 do mistrzostwa Polski. Wygrywa te rozgrywki rokrocznie od 2005 roku i z pewnością trudno ją będzie komukolwiek zdetronizować.
Resovia i ZAKSA dobrze grały w europejskich pucharach i w nich upatrywano największych rywali Skry już przed sezonem. Teraz trafią na siebie w półfinałowych meczach play off i z pewnością w tej rywalizacji można się spodziewać największych emocji. Przed rokiem te drużyny toczyły dramatyczną walkę o brąz, ale teraz obie grają w mocno zmienionych składach, więc analogii trudno się doszukiwać. Szanse wydają się być równe, wiele będzie zależało od zdrowia graczy obu drużyn. Jeśli nie zagra w tych spotkaniach Grozer, to może ta szala przechylić się na stronę ZAKSY.
Tytan AZS był największą niespodzianką rozgrywek. Miał znakomity początek sezonu, odniósł wiele niespodziewanych zwycięstw i te skrzętnie gromadzone punkty okazały się bezcenne. Czy akademicy będą w stanie wygrać ze Skrą? Takie pytanie stawia sobie wielu kibiców. W sporcie nie ma rzeczy niemożliwych, choć oczywiście byłaby to niesamowita niespodzianka.
Do tego czwartego miejsca typowano przed sezonem raczej Jastrzębski Węgiel czy warszawską Politechnikę. Tak więc sukces drużyny Marka Kardosa już w tym momencie jest spory.
Szczerze mówiąc zmiany w systemie rozgrywek jakie władze PlusLigi przeprowadziły w tym sezonie nie przekonały mnie, że był to słuszny krok. Przynajmniej taki wniosek nasuwa się z obserwacji przebiegu rozgrywek. W I fazie w zasadzie w końcówce najciekawsza była jedynie rywalizacja o to szóste miejsce między Delektą a Jastrzębskim Węglem. W II fazie po kilku kolejkach role też zostały już wyraźnie podzielone i w ostatnich meczach drużyny grały już wielokrotnie rezerwami, bo nie miały już nic do ugrania. Z kolei ekipy dolnej strefy szybko kończą sezon i dla nich np. II etap rozgrywek nie miał wielkiego znaczenia, bo i tak sprawa spadku decyduje się w meczach play off.
Na zmianie systemu najbardziej „ucierpiała” czwarta drużyna Europy – Jastrzębski Węgiel. W PlusLidze cały czas grała niezbyt dobrze, więc dało to w I etapie tylko siódmą lokatę. Przy poprzednim systemie wciąż jednak miałaby szanse na medal, gdyż w I rundzie play off trafiłaby na Resovię. Gdyby zespół Bernardiego grał tak jak w meczach Champions League z pewnością miałby duże szanse w takiej rywalizacji. W nowym systemie zespół, który tyle radości sprawił nam w międzynarodowej rywalizacji już po I fazie w zasadzie nie ma o co walczyć.
Oczywiście warto szukać takich rozwiązań by uatrakcyjnić rozgrywki PlusLigi. Osobiście jednak uważam, że zamiast wprowadzać II fazę, można byłoby rozbudować play off i grać np. nie do trzech, ale do czterech zwycięstw, przynajmniej od półfinałów. Play off jest tym co kibice lubią najbardziej, bo wtedy nie ma już miejsca na grę rezerwami czy na „pół gwizdka”, bo trzeba walczyć o każdy punkt. Zmieniając system rozgrywek na szczęście jedynie ograniczono ten play off i największe emocje dopiero przed nami.
Na ocenę tego „szczególnego” sezonu przyjdzie czas po rozdaniu medali. Na pewno PlusLiga jest z roku na rok silniejsza, bo potwierdzają to wyniki w europejskich pucharach, gdzie z roku na rok polskie kluby spisują się lepiej i nawet kluby z Włoch czy Rosji nie są już dla nich „zaporą nie do przebycia”. To musi cieszyć, bo siłę reprezentacji i polskiej siatkówki w naszych realiach musimy budować na wzrastającej potędze rozgrywek ligowych, gdyż innej drogi nie ma. Na razie więc czekamy na decydujące mecze play off i szykujemy się na wielkie emocje.
Krzysztof Mecner