W TRÓJCE DO LONDYNU
ZDANIEM WETERANA
W TRÓJCE DO LONDYNU
Podpisuję się obydwoma rękami pod tym jak mój znakomity kolega, Krzysio Mecner ocenia dotychczasową grę naszych siatkarzy w Pucharze Świata. Istotnie fantastyczna. Szkopuł jednak w tym, co oczywiście i Mecner zauważa, iż w trzech ostatnich meczach fantastycznych mamy również przeciwników.2-go grudnia przyjdzie grać z Włochami, dzień potem z Brazylią i na koniec z Rosją. Można, przy równej, na najwyższych obrotach grze, wszystko wygrać i zapisać w historii volleybollu kolejny, po wyczynach drużyny Wagnera, wspaniały sukces polskiej siatkówki. Istnieje również, miejmy nadzieje tylko teoretycznie, możliwość zajęcia miejsca poza pierwszą, awansującą trójką, czyli możliwość odsunięcia jeszcze nadziei na zdobycie olimpijskich paszportów. Rzecz w tym, aby w ostatnich meczach grać równo, na swym najlepszym poziomie. Z tą stabilizacją jednak bywa u nas różnie, choć jak dotychczas w tym turnieju zbytnio nie narzekamy.
Od dość dawna nie mieliśmy tak mocnego składu. Dwóch równej, wysokiej klasy rozgrywających. Łukasz Żygadło, zastępujący czasowo w drużynie Pawła Zagumnego, gra obecnie, śmiem powiedzieć, wcale nie gorzej (a może i lepiej) od swego renomowanego kolegi, środkowi – palce lizać, Marcin Możdżonek i Piotr Nowakowski, na przyjęciu trzech świetnych Michałów – Ruciak, Winiarski i Kubiak no i oczywiście Bartosz nad Bartosze – Kurek, libero – moja ulubiona Igła czyli Krzysztof Ignaczak. W ataku nienajgorzej, w kwadracie jeszcze kilku innych klasowych zawodników.
Andrea czyli Andrzej Anastazi, świetny włoski trener, zachowuje przeważnie dotychczas kamienną twarz. Wydaje się, że przy naszych polskich emocjonalnych charakterach, to dobrze, ale i źle. Jak by powiedział Wałęsa – nie chcę ale muszę. Czasem przydało by się jednak zdrowo popędzić nasze znakomitości, które bywa, po okresie gry godnej mistrzów, wpadają w jakiś dziwny, otępiający (może słowo za mocne, ale trudno, napisało się) dołek. Wspomniany już brak, na przestrzeni czasów, pełnej stabilizacji w całym meczu, to jeden z podstawowych grzechów naszej drużyny. Ale kto nie jest bez grzechu.
Przypuszczam, że w rywalizacji o trójkę, największą wagę może mieć piątkowy mecz z Włochami, lecz pewne jest tylko to, że w ostatnich dniach turnieju nie zabraknie ostrej walki „do ostatniej kropli krwi”, co nie zawsze musi iść w parze z zachwycającym poziomem.