Wejście smoka
Wszyscy bardzo obawiali się inauguracyjnego meczu naszej reprezentacji w rozpoczętych w sobotę siatkarskich mistrzostwach świata. Po pierwsze mecz rozgrywano na Stadionie Narodowym i trudno było przewidzieć jak te nietypowe dla siatkówki warunki wpłyną na postawę zawodników. Po drugie graliśmy z Serbią, drużyną światowej czołówki, uznawaną za najtrudniejszego rywala kadry Stephane’a Antigi w grupie eliminacyjnej pierwszej fazy turnieju.
Z pewnością z inauguracji mistrzostw świata wszyscy możemy być zadowoleni. Niesamowity widok sprawiały trybuny. Ponad 60 tysięcy ludzi na meczu siatkówki to z pewnością rzecz niespotykana. Kibice stworzyli fantastyczną atmosferę na trybunach, a dalej wszystko potoczyło się w sposób wręcz wymarzony. Obawialiśmy się czy nasi siatkarze wytrzymają tę niesamowitą presję i sprostają tak wielkim oczekiwaniom. Tymczasem to raczej Serbowie sprawiali wrażenie, że otoczka tego wielkiego otwarcia ich przytłoczyła i nie zaprezentowali żadnego z atutów, jakie mają w swoim repertuarze i byli tylko głębokim tłem dla naszej drużyny narodowej.
Nawet emocji specjalnych nie było. W każdym z setów nasz zespół szybko uzyskiwał wyraźną przewagę i potem spokojnie kontrolował grę, bezlitośnie punktując rywala. Wielką klasę jeszcze raz pokazali Paweł Zagumny i Mariusz Wlazły, których powrót do reprezentacji był ogromnym wzmocnieniem zespołu. Jak profesor grał Winiarski, kapitalne akcje miał Mika, a środkowi grali niemal na 100 procentowej skuteczności. Francuscy trenerzy wiele uwagi poświęcali grze obronnej i dokładności w przyjęciu zagrywki. Z tego niegdyś słynęła drużyna Francji, która pod kierunkiem Philippe’a Blaina osiągała spore sukcesy w najważniejszych imprezach. I ten element wydatnie poprawiła nasza drużyna, co też było istotne w kontekście tego ważnego zwycięstwa.
To oczywiście dopiero pierwszy mecz biało-czerwonych i do końcowego sukcesu bardzo daleko. Początek został jednak zrobiony jak „wejście smoka”. I przede wszystkim zdobyliśmy komplet punktów, które zapewne zostaną „zabrane” do drugiej fazy mistrzostw, gdzie tak naprawdę rozegra się mająca kluczowe znacznie batalia. I z tego wszyscy się cieszymy, bo jak czasem trudne są mecze inauguracyjne przekonało się już wielu faworytów.
W niedzielę o tym przekonały się inne drużyny uważane za kandydatów do czołowych miejsc. Na pewno zaskoczyła wszystkich porażka Włochów, którzy na początku tegorocznego sezonu międzynarodowego gromili wszystkich i wydawali się jedną z najmocniejszych ekip. Iran jednak już wielokrotnie potrafił zaskakiwać i wygrana tej ekipy jakąś wielką sensacją nie jest. Niemiłosiernie z Belgami „męczyli” się też niedawni triumfatorzy Ligi Światowej – Amerykanie, którzy pokonali ich dopiero w pięciu setach. USA, Włochy, Iran i Francja teoretycznie powinny być najtrudniejszymi naszymi rywalami w II fazie, ale jak to wyjdzie w praktyce zobaczymy.
Początek mistrzostw jest zresztą bardzo ciekawy, a mecze interesujące i stojące na niezłym poziomie. Zobaczymy jak spiszą się w swych pierwszych meczach najwięksi faworyci naszych mistrzostw jakim są niewątpliwie zespoły Rosji i Brazylii. Dla nich też ten początek wcale nie musi być łatwy.
My mamy nadzieję, że nasza kadra pójdzie za ciosem i w kolejnych meczach potwierdzi te wszystkie komplementy jakie zbierała po meczach z Serbami. Chcielibyśmy by nasza drużyna narodowa wygrywała tak wszystkie kolejne mecze jak to zrobiła z Serbami, ale z pewnością jest to mało realne, bo w tak długim turnieju może być jeszcze wiele nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Pomysł rozegrania meczu na stadionie piłkarskim na początku wydawał się nieco karkołomny. Okazał się jednak strzałem w dziesiątkę. Kibice przeżyli niezapomniany wieczór, bo przecież otwarcie mistrzostw to był nie tylko mecz, ale również cała wspaniała ceremonia otwarcia i otoczka. I to zapewne zostanie im na lata w pamięci. Najważniejszy jest jednak wynik sportowy. A to zwycięstwo nad Serbami miejmy nadzieję okaże się początkiem niezapomnianych dla nas całych mistrzostw.
Krzysztof Mecner