Wielkie nadzieje
Chyba wszyscy czekamy na finałowy turniej Ligi Światowej z wielkim zainteresowaniem i równie dużymi nadziejami. Nasza kadra narobiła nam apetytu na pierwszy w historii medal w tych prestiżowych rozgrywkach i kto wie czy ich nie spełni.
Mecze z Brazylią może nie należały do najlepszych w wykonaniu kadry Andrei Anastasiego (zwłaszcza ten drugi), ale po raz kolejny przekonaliśmy się o możliwościach naszej młodej drużyny. I w Gdańsku w finale nasza ekipa z pewnością będzie walczyć o wysokie miejsce.
Jako gospodarz mamy przywileje, stąd też rozstawienie naszej drużyny w losowaniu grup i ciekawi dla nas rywale. Włochy, Argentyna i Bułgaria to oczywiście bardzo groźne i utytułowane drużyny, ale druga grupa z Brazylią, USA, Rosją i Kubą wydaje się być znacznie silniejsza. To też trzeba bezwzględnie wykorzystać.
W hali w Gdańsku i Sopocie zobaczymy w zasadzie osiem najsilniejszych drużyn świata. Z wielkich zabraknie jedynie Serbii, ale medaliści ostatnich mistrzostw świata pogubili punkty w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami i to się na nich „zemściło”. Jako jedyna drużyna z drugiego miejsca w tabeli swej grupy Serbia awansu nie wywalczyła.
Faworytem turnieju na pewno będzie tak jak zawsze Brazylia. W „Spodku” jeszcze raz pokazała swoją moc i odporność psychiczną. Drużyna Rezende nawet w bardzo trudnych momentach nie traci głowy i pewności siebie. Bernardo Rezende rozczulił się na konferencji prasowej przed meczami z Polską. Wspominał, że właśnie w Katowicach osiągnął swój pierwszy wielki sukces z męską drużyną narodową. W Katowicach w 2001 r. wygrał przecież po raz pierwszy w roli trenera World League, a potem powtarzał ten sukces jeszcze wielokrotnie. Także w drugim finale Ligi Światowej w stolicy Śląska w 2007 r. Zobaczymy czy w Polsce wygra też i trzeci raz.
Dla nas sądzę że najważniejszy będzie mecz z Bułgarią. Jak zadra w sercu tkwi nam ta porażka na mistrzostwach świata przed rokiem, która spowodowała że tak szybko musieliśmy wrócić do domu na dalekim miejscu. Będzie okazja zrewanżować się Bułgarom. Należy także uważać na Argentynę. Wprawdzie z tą ekipą w ostatnich latach zwykle sobie radziliśmy, ale w fazie interkontynentalnej Argentyna pokazała świetną grę i jej skuteczność chyba najbardziej wszystkich zaskoczyła. Mecz z Włochami to z kolei „bolesna” próba dla naszych szkoleniowców Anastasiego i Gardiniego. Gra w reprezentacji Italii przyniosła im przecież sławę i tytuły mistrzów Europy i świata. W 2008 r. w pamiętnym ćwierćfinale Igrzysk Olimpijskich w Pekinie prowadzona przez Anastasiego i Gardiniego włoska kadra pozbawiła naszą miejsca w półfinale najważniejszej sportowej imprezy świata. Teraz jednak obaj Włosi zmienili „barwy”, a w sporcie sentymentów nie ma. Będzie im ciężko, ale to samo przeżywali przecież Castellani i Lozano gdy graliśmy przeciwko Argentynie. Polska występuje w Lidze Światowej od 1998 r. Tyle lat występów jednak nigdy nie przyniosły nam medalu. Byliśmy bliscy w 2005 r. i w 2007 r., ale kończyło się to tylko rozczarowaniem. Teraz gdy zaczynaliśmy grę w Lidze Światowej bez naszych słynnych graczy jak Zagumny, Wlazły, Winiarski, Pliński trudno było oczekiwać wielkich wyników. A jednak Anastasi zbudował sobie ciekawy zespół, który ma ogromne możliwości. Na dodatek to w większości młodzi siatkarze „głodni sukcesu” którzy czują swoją wielką szansę. To daje powody do optymizmu.
Fazę interkontynentalną można było oglądać na spokojnie, bo o awans martwić się nie musieliśmy. W sumie bilans wyszedł niezły, szkoda tylko że nie udało nam się ani raz pokonać Brazylii. Bo taki sukces na pewno podbudowałby jeszcze wiarę w siebie polskich reprezentantów.
Liga Światowa jest pierwszą z trzech najważniejszych w tym roku siatkarskich imprez. Potem czeka nas także występ w mistrzostwach Europy i Pucharze Świata. Po zakończeniu turnieju finałowego World League będzie jednak pora na pierwsze wnioski. Sam jestem niezwykle ciekawy jak na tle tak silnych drużyn wypadnie nasza reprezentacja. O każde zwycięstwo będzie trzeba walczyć, a dojdzie także pewnie presja jakiej mecze fazy interkontynentalnej nie miały.
Zobaczymy jak z tym wszystkim poradzą sobie polscy siatkarze. Mocno rozbudzili nasze nadzieje więc czekamy na ten turniej finałowy z dużym optymizmem. I oczywiście mocno będziemy zaciskać kciuki.
Krzysztof Mecner