Wielkie powroty
Wszyscy kochamy tzw. „wielkie powroty”. Lubimy gdy znany sportowiec po okresie przerwy wraca na najważniejsze areny i zainteresowanie wraca. Pamiętamy wszyscy co działo się np. rok temu w Tour de France gdy po trzech latach przerwy wrócił do ścigania legendarny Lance Armstrong.
W naszej siatkarskiej kadrze też szykują się spektakularne powroty. Trener reprezentacji Daniel Castellani podał już pierwszych siatkarzy, których zamierza powołać na pierwsze zgrupowanie kadry. Nie brak wśród nich nazwisk „wielkich nieobecnych” poprzedniego sezonu, co sprawia, że trener będzie miał ból głowy na kogo postawić w najważniejszej tegorocznej imprezie, bo konkurencja się zaostrza. Ale chyba każdemu trenerowi świata należy życzyć tylko takich zmartwień.
Przed rokiem gdy kontuzje wyeliminowały z gry w mistrzostwach Europy trzech podstawowych graczy reprezentacji: Świderskiego, Wlazłego i Winiarskiego, wszyscy byli przerażeni, że siła reprezentacji spadnie przynajmniej o połowę. Nic takiego nie nastąpiło, mistrzostwa Europy wygraliśmy w wielkim stylu, a tam wykreowane zostały nowe wielkie gwiazdy przede wszystkim Kurek czy Jarosz, a Gruszka przestawiony na pozycję atakującego został najlepszym siatkarzem mistrzostw i zachwycił swoją grą wszystkich fanów siatkówki.
W tegorocznej kadrze brak Sebastiana Świderskiego, ale jego kontuzja zerwania Achillesa jest bardzo poważna. Sebastian wraca już na boisko, ale czy będzie w stanie grać na poziomie jak przed kontuzją nie wiadomo. Do mistrzostw świata jednak jeszcze bardzo wiele miesięcy i jeśli będzie potrzeba, a Świderski będzie w pełni zdrów i w pełni formy kto wie czy nie dołączy do kadry po Lidze Światowej.
A konkurencja jest ciekawa. Na pozycji atakującego są przecież wracający Wlazły, rewelacyjnie grający w lidze Jarosz czy bohater ME – Gruszka. Na MŚ pojedzie zapewne dwóch atakujących. I można się bawić w spekulacje, który z nich na MŚ nie pojedzie, chyba że Gruszka znów wróci na przyjęcie – wtedy może jechać cała trójka. Tyle, że na przyjęciu też konkurencja spora: Winiarski rekomendacji nie potrzebuje, Kurek to już europejska gwiazda, Bąkiewicza wybrano ostatnio siatkarzem roku na gali Plusa. Bartman, Wika, Ruciak też są już uznanymi w Europie graczami. Rywalizacja będzie więc zapewne na całego.
Na rozegraniu konkurencji od lat nie ma Zagumny, choć trochę dziwi fakt, że Castellani rezygnuje z Woickiego, który nie zawiódł na mistrzostwach Europy. Dostanie znów szansę za to Łukasz Żygadło i chyba mu się to należało. Łomacza już z dobrym skutkiem Castellani w World League próbował, a młody Drzyzga to talent czystej wody co najmniej na miarę swego słynnego ojca.
Nie ma zaskoczeń na libero i na środku siatki. Osobiście sądzę, że szanse powinni dostać także Rusek i Czarnowski z Jastrzębia, Janeczek z Częstochowy i może jeszcze paru młodych graczy. To oczywiście tylko spekulacje. Zawsze te pierwsze powołania jednak intrygują bo trochę pokazują jaką reprezentację na ten rok chce zbudować selekcjoner.
Przed nami play off rozgrywek ligowych, decydujące mecze europejskich pucharów. Ci których nie ma na liście Castellaniego mają jeszcze czas przekonać do siebie trenera reprezentacji.
Najbardziej cieszy jednak powrót „wielkich nieobecnych”. Mistrzostwa świata tak jak igrzyska są tylko raz na cztery lata, a my przecież bronimy wicemistrzostwa. Dlatego takie powroty nikogo nie dziwią, każdy chce na mistrzostwach wypaść jak najlepiej. Cztery lata temu na pamiętnych dla nas mistrzostwach w Japonii – sensację budziły np. powroty po dwóch latach przerwy Vladimira Grbicia w Serbii czy Stanisława Dinejkina w Rosji. Obaj nie odegrali jednak pierwszoplanowych ról, a ich reprezentacje wróciły do domu bez medali. Obaj byli jednak już wiekowymi graczami, do naszej kadry wracają wciąż młodzi gracze w wieku najlepszym dla siatkarza. To stwarza dużą nadzieję, że nasza reprezentacja będzie jeszcze silniejsza niż ta którą pokazaliśmy w finałach mistrzostw Europy. To co wystarczyło na Europę, na świat może nie wystarczyć. Brazylia i USA to zespoły z którymi każdy europejski zespół musi się przecież liczyć.
Cieszy fakt, że będzie więc taka rywalizacja o miejsca w naszej reprezentacji. Zdrowa konkurencja jeszcze przecież nikomu nie zaszkodziła.
Krzysztof Mecner