WLAZŁ KOTEK NA PŁOTEK
ZDANIEM WETERANA
WLAZŁ KOTEK NA PŁOTEK
CZYM człowiek starszy tym więcej przybywa – ja to nazywam – rozrywek. A to jedno choróbsko, a to następne, na szczęście traktowane już na wesoło, bo zostało jeszcze staremu osobnikowi trochę poczucia humoru. Że czarnego – inna sprawa, ale zawsze. Niedawny swój jubileusz ileś tam lecia spędzałem samotnie. W mieszkaniu syna, przylegającego do mego ścianą, pito szampanem moje zdrowie, na odległość, aby się nie zarazić ode mnie półpaścem, są tacy co mówią, że nie zaraźliwym, ale na wszelki wypadek lepiej omijać tego epidemika. Odciętego na domiar złego czasowo od internetu i tak dalej i dalej. Po cóż ja wypisuję te żale, co Państwa obchodzą osobiste sprawy autora. Otóż chciałem zwrócić uwagę, jak ogromną radością, ożywczym wiaterkiem rozpędzającym smutki, pozostaje dla „ofiar losu” – sport, z jego pięknymi, w ostatnim czasie osiągnięciami. Małysz, Kowalczyk, panczenistki a także nasze niektóre siatkarskie drużyny. Dla przygniecionego cholernym półpaścem faceta nawet mecz siatkarek Dąbrowy z Piłą to jakiś promyczek, mimo, że w tym spotkaniu urocze siatkarki oprócz momentów dobrej gry zafundowały nam też niewyobrażalną huśtawkę. Dąbrowa przegrała pierwszego seta do 9 w stylu kompromitującym, potem zmieniła się nie do poznania i po czym wróciła do ”normy” i tak dalej i dalej.
Skąd się bierze aż takie falowanie, którego przykładów, szczególnie w „babskiej” lidze znaleźć można wiele, zresztą panowie też dają ognia. Osowiałe na boisku w takim fatalnym secie towarzystwo posądza się o brak ambicji. Nie jestem przekonany, by jej tak naprawdę brakowało, to raczej paraliż, bardzo słaba niestety u niektórych drużyn odporność psychiczna. No i nad tym trzeba ostro pracować, traktując poważniej niż np. przyjęcie zagrywki. Nie wszyscy trenerzy sobie z tym radzą, szczególnie w tym światku siatkarek, do których trzeba mieć szczególne podejście, wyczucie, kiedy służyć dobrym słowem a nie z ironią krytykować w czasie zmian, co obserwowałem w meczu pewnej czołowej drużyny. Trener nie pomagał w trudnym momencie a dobijał. Andrzej Niemczyk ma charakterek, który mu się czasem wypomina zapominając, że to właśnie facet, który posiada to wspomniane wyczucie w prowadzeniu kilkunastu damskich charakterków. Tak nawiasem mówiąc często się ostatnio wspomina brązowe medale siatkarek na ME. Słusznie, bo w okolicznościach, jakie je zdobyły, było to piękne osiągnięcie. Mówi się jednak o brązie, wymienia wśród grających zawodniczek te brązowe medalistki, zapominając w niektórych wypadkach, że mają na koncie osiągnięć również medale złote. Słowem zapominając o nie tak przecież dawnych sukcesach niemczykowej drużyny –dwukrotnym zdobyciu tytułów mistrzyń Starego Kontynentu.
Wracając jeszcze do psychiki. Podczas nasilenia się tzw. świńskiej grypy (bo epidemii to naprawdę nie było) medycy zalecali by często myć ręce śpiewając przy tym koniecznie dwie zwrotki „Wlazł kotek na płotek”. Bo chodziło o czas tego mycia, nie taki sekundowy. Ogłosił bym konkurs, jaką, z konieczności króciutką piosenkę, winni sobie w duchu śpiewać zawodnicy wykonujący zagrywkę. By nie działać zbyt pospiesznie a z pewną pauzą na pomyślunek aby nie robić tylu bezmyślnych, że diabli człowieka biorą błędów i to w wykonaniu zagrywki prostej. Tu też sfera psychiki daje znać o sobie.
* * *
KOŃCZĘ te dość płytkie ale coś poważniejszego sygnalizujące reminiscencje no a przy okazji mały wtręt związany z niedawną olimpiadą. Docierały do mnie przed i w czasie jej wywody pewnych komentatorów prasowych i nie tylko, z ich – moim zdaniem – natarczywymi, hurraoptymistycznymi prognozami, niedocenianiem realnej siły konkurencji, plejady zagranicznych asów, z których każdy też przecież zasługuje na szacunek, robi wszystko by wygrać, a zwyciężyć może tylko jeden. Olimpiada była wprawdzie dla nas nadzwyczaj udana, lecz przydzielanie z góry Justynie Kowalczyk czterech złotych medali to co najmniej brak rozsądku i umiaru. Uświadomiłem sobie wówczas, że nasi młodzi siatkarscy przechwalcy, jak ja ich nazywam – „baloniarze”, to przy tych panach pikuś, odrobinka i że dość łatwo będzie im zejść na ziemię. Och, jak kocham wspomnianych komentatorów. Z tej miłości aż dostaję złości.
Jeszcze nie wszystko jasne w europejskich pucharach, gdy piszę, nie znam np. wyników Resovii z Trentino, więc ten temat zostawiam na potem. Podsumowywać fazy zasadniczej PlusLigi siatkarzy też nie będę, choć jest PlusLiga niezmiernie interesująca ze względu na: primo - równą walkę czołówki (pomijam dominanta, Skrę, bo jej pozycja pewna) o miejsca od 2 do 4, czy nawet niżej. Secundo - bardzo na tym etapie ciekawą rywalizację o lokatę ósmą, ostatnią bezpieczną.
Kilka lat temu chwalono PlusLigę, jak mi się wydaje, trochę na wyrost. Teraz, choć wspomniałem, że nie czas jeszcze na podsumowania, to jednak nie będzie błędem umiejscowienie naszej profesjonalnej ligi w ścisłej czołówce lig nie tylko europejskich. Za frekwencję na widowniach, atrakcyjność, poziom gry, szeroką czołówkę. To już się do końca tego sezonu nie zmieni.
Janusz Nowożeniuk
PS. Ani Barańskiej gratuluję odwagi i pięknego wizerunku w Playboyu.