Wojna psychologiczna
We współczesnym sporcie, przy wyrównującym się wokół poziomie o zwycięstwach często zaczynają decydować drobne niuanse. Czasem nawet niepozorne zdarzenie może urosnąć do rangi ważnego i mającego duży wpływ na wynik sportowej rywalizacji. Niedawno oburzenie wyrażał prezes Skry Bełchatów Konrad Piechocki na temat medialnych spekulacji na temat ewentualnej zamiany znanego Brazylijczyka Ricardo Garcii na Bartosza Kurka na którą ma ponoć ochotę jeden z włoskich klubów.
Oczywiście nie pierwsza i nie ostatnia to plotka jaka towarzyszy sportowym zmaganiom w naszym kraju i może dziwić czemu aż tak oburzyła prezesa Skry, bo przecież wystarczyło ją zwyczajnie zdementować i więcej się tym nie zajmować. Można jednak zrozumieć prezesa, że ten w kulminacyjnym momencie sezonu, gdy jego drużyna akurat toczy ciężki bój w półfinale play off naszej ligi i czeka ją za kilka dni rywalizacja o tytuł najlepszej drużyny Europy, chce zapewnić zawodnikom swej drużyny spokój i idealne warunki do koncentracji przed tymi trudnymi zmaganiami. W sporcie przecież nawet drobny niuans może zadecydować czy cały sezon pójdzie na marne czy też zapisze się złotymi zgłoskami.
Ta historia od razu przypomniała mi inną sprzed dwudziestu paru lat ze środowiska piłkarskiego. Opowiadał mi kiedyś pewien zaprzyjaźniony kierownik drużyny ekstraklasy, jak jego zespół czekał niezwykle ważny mecz o utrzymanie w lidze, ale trzeba było go wygrać na terenie przeciwnika. Czasy wtedy były ciężkie, w klubie ledwie starczało na wypłaty dla piłkarzy, ale w obozie rywala podejrzewano, że będą jakieś zakusy by „kupić od nich ten mecz”. Działacz postanowił wykorzystać te plotki i po prostu w dniu meczu od rana przechadzał się w okolicach stadionu z dużą czarną walizką. Oczywiście rywale szybko go zauważyli i w ich drużynie zaczęło się dochodzenie... kto wziął pieniądze. To wystarczyło by zespół mojego znajomego wygrał mecz, bo u rywali było takie zamieszanie, że nie był się w stanie skoncentrować. A Polska jak wiadomo to najbardziej plotkarski kraj świata. I skoro niewinny spacer z teczką może decydować o wyniku, to co dopiero medialne plotki!
Jak jednak widać siatkarze Skry niezbyt przejęli się plotkami i wygrali rywalizację z Resovią i po raz kolejny szósty z rzędu staną do finałowych spotkań o mistrzostwo kraju. Choć jak wielu mówiło te mecze to przedwczesny finał. Skra jednak po raz kolejny udowadnia, że zdetronizowanie jej będzie niesamowicie trudne, choć w sporcie nic nigdy nie jest pewne.
Dużo bardziej zaciekła jest rywalizacji w drugim półfinale, gdzie w decydującym meczu faktycznie mogą decydować bardzo małe niuanse, odporność psychiczna i wiara w powodzenie. Jastrzębski Węgiel wygrał pierwszy mecz w Kędzierzynie, a powinien wygrać i drugi. Z kolei ZAKSA wygrała pierwszy mecz w Jastrzębiu, a powinna i drugi. W sumie wyszło na remis i zadecyduje ostatni piąty mecz. I trudno tu coś prorokować, bo siły wydają się być wyrównane. Wojny psychologicznej jednak specjalnej między tymi drużynami nie widać, a raczej koncentrację na kolejnych spotkaniach. Te drużyny w minionych latach spotykały się zresztą kilkakrotnie i dramatycznych momentów w ich rywalizacji nie brakowało. Jastrzębie w trzech ostatnich latach wygrywało z tym rywalem (przed rokiem w walce o brąz) a chyba najbardziej pamiętna była ta rywalizacja w 2007 r. gdzie Kędzierzyn miał piłkę w górze by wygrać rywalizację „cudem” obronioną przez faworyzowany wówczas zespół Jastrzębskiego Węgla. Teraz faworyta nie ma.
U siatkarek rozegrano dopiero ćwierćfinały i na razie przebiega to wszystko zgodnie z oczekiwaniami. Bez problemów awansowały Muszynianka i BKS Aluprof, walory potwierdził także rewelacyjny zdobywca Pucharu Polski zespół łódzkiej Organiki. Czwarty z faworytów Enion Dąbrowa Górnicza prowadzi 2-0 i też niewiele wskazuje by mógł zaprzepaścić ten kapitał.
Na koniec warto docenić wyczyn naszej plażowej pary Fijałek – Prudel w pierwszym tegorocznym turnieju World Tour. Pokonali kilka słynnych duetów z Nummerdorem i Schuilem na czele i minimalnie przegrali walkę o półfinał. To jest kolejne potwierdzenie optymistycznej tezy, że wreszcie doczekamy się polskiej pary w turnieju olimpijskim w Londynie. Na razie wygląda na to, że doganiamy najlepszych i oby ta teza potwierdziła się w kolejnych turniejach.
Krzysztof Mecner