WRESZCIE SYN O OJCU
ZDANIEM WETERANA
WRESZCIE SYN O OJCU
Zadzwonił do mnie, czym sprawił mi niekłamaną przyjemność, Grzegorz Wagner. Dla mnie właściwie Grzesio, znajomość z nim datuję bowiem od jego lat dziecinnych. Jako kierownik zgrupowania kadry, dawno temu, w latach bodaj sześćdziesiątych zasugerowałem mocno nieopierzonemu jeszcze wówczas trenerowi, Benkowi Krysikowi, by powołał dodatkowo Danutę Kordaczuk-Wagnerową, zawodniczkę już o bardzo długim stażu, zasłużoną wielokrotną medalistkę MP, brązową medalistkę olimpijską z Tokio-1964. Benek miał obawy, Danka była bowiem bardzo ostra w buzi, ponadto miała pod opieką małoletniego Grzesia, którego nie mogła zostawić w domu. Ale w końcu wyszło na moje i Grzesio zjawił się razem z mamą „na kadrze”, siejąc swą, nazwijmy to ruchliwością, przerażenie wśród personelu ośrodka. Stare dzieje, które wspominam - jak w wypadku Grzesia-juniora – z rozrzewnieniem i rozbawieniem.
Grzegorz powiadomił mnie, że zamierza napisać książkę o swym Ojcu, prosząc o jakieś do niej wspominki o Wagnerze-seniorze. Z przyjemnością przystanę w miarę ograniczonych wiekiem (aby nie powiedzieć sklerozą) możliwości, proponując na wstępie ewentualny tytuł do tego dzieła: „Kat, który nie był katem”.
Sam się cholera mocno przyczyniłem do powstania tej katowskiej legendy, podobnie jak sławnego powiedzenia „interesuje mnie wyłącznie złoto”. Wracałem w początku lat siedemdziesiątych pociągiem z naszą drużyną z nieudanego Pucharu Świata w Schwerinie, miałem w slipingu w moim przedziale wolne miejsce. Zaproponowałem je mojemu przyjacielowi, trenerowi Tadkowi Szlagorowi, ten poprosił bym zamiast niego przygarnął także podróżującego (z winy nieudacznicy z PZPS, która „załatwiła” bilety) na stojąco w korytarzu zawodnika. W ten sposób towarzyszem mojej podróży został Wagner. Przegadaliśmy całą noc, Jurek wiedząc, że ja prywatnych rozmów bez zgody rozmówcy nie wykorzystuję do publikacji, opowiedział mi szeroko, co by zrobił na miejscu Szlagora. Ja uzyskując potem zgodę na opisanie tych pogawędek ubarwiłem jednak sprawę, ale Jerzy Hubert sam potem uwierzył, że to złoto go wyłącznie interesowało, podczas gdy wówczas uznałby za sukces lokatę nawet nieco niższą niż pierwsza. Także z nazwaniem Jurka katem przesadziłem, bo, owszem, stawiał wszystkim i sobie wysokie wymagania, będąc już trenerem kadry zwiększył obciążenia, ale katem nie był, zdarzały się okresy luzu, odprężenia.
Przy okazji przypomnijmy ten najwspanialszy dla polskiej siatkówki rok 1974. Mistrzostwa świata w Meksyku. Wagner, którego rok przedtem, po nieszczęsnym Schwerinie, mianowano trenerem kadry, rozwiał wspaniale dość szeroko szerzone wątpliwości co do słuszności owej nominacji. Wyselekcjonował z ogromnym wyczuciem skład, z trochę początkowo nie przekonanym do siebie znakomitym Edwardem Skorkiem na czele zespołu, w którym znaleźli się Ryszard Bosek, Wiesław Czaja, Wiesław Gawłowski, Stanisław Gościniak, Marek Karbarz, Mirosław Rybaczewski, Włodzimierz Sadalski, Aleksander Skiba, Włodzimierz Stefański, Tomasz Wójtowicz, Zbigniew Zarzycki.
Polacy wygrali kolejno 11 spotkań:3:0 z Egiptem,3:1 z USA,3:1 z ZSRR, 3:0 z NRD, 3:0 z Belgią, 3:1 z Meksykiem, 3:2 z ZSRR, 3:2 z CSRS, 3:2 z NRD, 3:0 z Rumunią, 3:1 z Japonią.
Przy okazji uwaga pod adresem niektórych młodszych kolegów –warto sprawdzać zanim się napisze, drogiemu PB zabrakło meczu z Rumunią, w pierwszym spotkaniu z ZSRR sprezentował Ruskim jednego seta.
Jestem przekonany, że książka syna o ojcu będzie bardzo interesującym dziełem, że znajdą się w niej jakieś osobiste wynurzenia o wzajemnych stosunkach, które początkowo, jak pamiętam, nieco iskrzyły.
Przechodząc do dnia dzisiejszego to w rok będzie przebogaty, z europejskimi pucharami no i oczywiście mistrzostwami świata siatkarzy, które organizujemy w Polsce, a więc – jak już pisałem – wręcz nie wypada naszej narodowej drużynie nie zdobyć na własnym terenie medalu.
W najbliższym zaś czasie na planie pierwszym będzie nie siatkówka a sporty zimowe.7-23 lutego w Soczi XXII Zimowe Igrzyska Olimpijskie. Bogaty plan transmisji. Co za uczta nie tylko dla kibiców sportu, bo tak wspaniałe widowisko wzbudzi na pewno absolutnie powszechne zainteresowanie.