WYGRAĆ BARAŻ!
ZDANIEM WETERANA
WYGRAĆ BARAŻ!
Z naszego debiutu czyli pierwszego dnia mistrzostw Europy – meczu z Turcją w Gdańsku, zapamiętałem przede wszystkim komplement, jaki pod adresem najlepszego gracza, Marcina Możdżonka, wygłosił dziennikarz, pan M.L. z TV. Powiedział – był pan wozem pociągowym drużyny. Marcinowi się chyba w tym momencie pokazał w głowie taki sam obrazek jak mnie -szkapa w z trudem ciągnąca wóz z kamieniami pod górę – bo gracz nr.1. meczu z Turkami nieco się obruszył. Ale w tym „wozie” była jakaś iskierka prawdy. Oczywiście liczy się przede wszystkim wygrana, lecz ten styl… Taki marniutki. Z przeciwnikiem zajmującym w rankingu FIVB miejsce coś koło pięćdziesiątki. Z drugiej strony mistrzostwa Europy mają swoja specyfikę, wyrównany poziom, nie są wcale łatwiejsze od mistrzostw świata, gdzie przy dobrym losowaniu można w pierwszej fazie trafić na frajerów.
Z niepokojem czekałem więc na kolejne spotkanie, bo przeszkoda trudniejsza od tureckiej. Francja, z którą przegraliśmy w Lidze Światowej to w ocenie jej byłego reprezentanta, obecnie przyjmującego bełchatowskiej Skry, Stephane Antigi - drużyna pełna nowych zawodników - ale walcząca do końca, dysponująca nie tylko silną zagrywką i dobrym blokiem - lecz też mocną psychiką.
Tu wtręt poza tematykę obejmującą mecze z udziałem naszych dzielnych wojowników. Otóż największą niespodzianką na starcie była przegrana Rosji z Niemcami. - Rosjanie mają wszystko aby wygrać złoto, wspaniale serwują, atakują, ich blok należny do najlepszych w świecie. Możemy tylko czekać na ich błędy – cytuję z internetu co mówił przed meczem Rosja-Niemcy kapitan zespołu niemieckiego, Jochen Schops. No i tychże błędów ruska drużyna, z trudem się przystosowująca do specyfiki ME, zaliczyła tak wiele, że nie wygrała nawet seta (pierwszego przegrała do 20, trzeciego – klęska – do 19), co było na dobrą sprawę kompromitacją dla Rosjan, uznawanych przed imprezą za jej faworytów. Nawiasem mówiąc my się w Polsce jakoś szczególnie w ogóle niepowodzeniami Ruskich nie przejmujemy; ludzie wprawdzie sympatyczni, otwarci, jak się to mówi z sercem na dłoni, lecz z ich krajem byliśmy a chyba także w naszej świadomości jesteśmy co nieco na bakier. W kolejnym spotkaniu, z Czechami, nasi wschodni sąsiedzi nabrali już jednak wiatru w żagle. Typowanie w takich turniejach jak ME to zazwyczaj loteria, jednak w niej Rosja zajmuje bezwątpienia czołową lokatę.
Wracając do meczu z Francuzami, niestety przegranego z lepszą technicznie drużyną. Zresztą jeżeli się w jednym secie podarowuje przeciwnikowi cztery punkty psując własną, dość łatwą (choć z sensem mierzoną) zagrywkę, to o czym tu mówić. Kolejna katastrofa i wcale mnie nie cieszy, że wygrałem zakład (obstawiając raczej rozumem niż sercem) z moim druhem, Komisarzem.
Na szczęście ze Słowacją walcząca ostro, ambitnie, poszło lepiej (najlepszy znów Bartosz Kurek), choć z pewnym trudem, zwiększonym przez za dużą liczbę nieudanych zagrywek. Liczy się jednak wygrana, to przecież najważniejsze na drodze do ćwierćfinału. Wygrać we wtorek baraż z Bułgarią wcale nie łatwo lecz konieczne i na miarę możliwości polskiego zespołu (blok jakże mocnym atutem), który, być może, nie osiągnął szczytu formy, ale stać go nawet przy obecnej dyspozycji na pokonanie tego przeciwnika, oczywiście jeśli zagra się na maksa, nie prześpi okazji; jaka szkoda, że Anastasi nie mówi po polsku, przynajmniej nauczyłby się paru mocnych, jakże popularnych słów.