Wymarzony początek
Lepszego początku rozgrywanego w Japonii Pucharu Świata polscy kibice nie mogli sobie wymarzyć. Po trzech spotkaniach na koncie podopiecznych Andrei Anastasiego jest komplet dziewięciu punktów. Szansa na wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji niesamowicie się zwiększyła. Oczywiście do końca turnieju jeszcze bardzo daleko, przed biało-czerwonymi jeszcze osiem ciężkich spotkań, ale postawa drużyny w trzech pierwszych meczach musi napawać nadzieją.
Z pewnością mamy obecnie silniejszy zespół niż ten który grał w mistrzostwach Europy czy Lidze Światowej. Powrót do reprezentacji Pawła Zagumnego czy Michała Winiarskiego na pewno podniósł znacznie jakość gry polskiej drużyny. Te pierwsze spotkania zapowiadały się na bardzo trudne. Pokonaliśmy jednak wicemistrzów świata Kubę, mistrzów Europy Serbię i rewelację światowych parkietów ostatnich miesięcy – Argentynę. W trzech spotkaniach straciliśmy zaledwie dwa sety, co też cieszy iż nasi reprezentanci w dramatycznych końcówkach niektórych partii potrafią zachować „zimną krew” i skutecznie kończyć akcje.
Trochę obawialiśmy się wszyscy spotkania z Argentyną. Ten zespół do tej pory bowiem spisywał się doskonale i w pięknym stylu ograł np. Serbię. Argentyna nawiązuje do swych najlepszych lat. W 1988 r. zdobyła przecież brązowy medal olimpijski. W tymże właśnie 1988 r. przegraliśmy z nimi w towarzyskim meczu 2-3. Asami tamtej drużyny Argentyny byli... Castellani, Weber, Quiroga czy Conte. Po 23 latach w Argentynie pierwsze skrzypce znów grają Conte, Quiroga i Castellani, co pokazali w meczu z Polską, a Weber jest ich trenerem. To rzadkość by synowie i krewni (Quiroga jest bratankiem słynnego Raula) dawnych gwiazd w takiej ilości stanowili oblicze drużyny narodowej. Choć w naszej drużynie też jest paru synów dawnych gwiazd polskiej siatkówki.
Przed Polską teraz teoretycznie dwaj niżej notowani przeciwnicy: Iran i Japonia. Łatwo nie będzie, gdyż prowadzony przez legendarnego Julio Velasco Iran odniósł już dwa sensacyjne zwycięstwa, a z gospodarzami zawsze gra się bardzo ciężko. Jeśli marzymy jednak o medalu i olimpijskim awansie te dwa spotkania należy „obowiązkowo” wygrać. Potem czekają nas przecież bardzo trudne spotkania z tymi największymi: Rosją, Brazylią, USA czy Włochami.
Puchar Świata to z pewnością najbardziej wyczerpujący siatkarski turniej, gdzie gra się każdy z każdym i w krótkim czasie trzeba rozegrać 11 ciężkich meczów. I raczej nie sposób przez cały czas utrzymać najwyższą dyspozycję. Dlatego sporo już niespodzianek zanotowaliśmy w tegorocznym turnieju. Najbardziej dramatyczny mecz stoczyły w poniedziałek drużyny Włoch i Brazylii. Po niesamowitym tie-breaku wygrali Włosi 3-2, a jednym z bohaterów spotkania był Michał Łasko. I Włosi i Brazylijczycy mają na koncie porażki, więc warto do konfrontacji z nimi uzbierać tych punktów dużo więcej i bez stresu przystępować do spotkań. Na razie wszystko układa się po myśli naszego selekcjonera. Cieszy nasza gra, ale także wyniki innych spotkań wydają się sprzyjać naszej drużynie, która po meczu z Argentyną zajmuje zaszczytne pierwsze miejsce w tabeli.
W Pucharze Świata kobiet najbardziej zawiodły mistrzynie Europy – Serbki. Teraz chyba największymi przegranymi są Serbowie. Dwa miesiące temu o serbskiej siatkówce wszyscy wypowiadali się z zachwytem, gdyż zdobyć dwa tytuły w jednym roku w obu kategoriach to rzecz niesamowita. Tymczasem minęły dwa miesiące i w Serbii panuje niemal żałoba. Mistrzowie Europy i sensacyjni pogromcy Rosjan, po trzech rundach nie wygrali jeszcze meczu i chyba już mogą zapomnieć o medalu i olimpijskiej kwalifikacji na tym turnieju.
Dla Polski najtrudniejsza będzie IV seria spotkań w Tokio, zaczynająca się 2. grudnia. W ciągu trzech dni zagramy z Włochami, Brazylią i Rosją, czyli jak się na ten moment wydaje naszymi głównymi rywalami w walce o olimpijski paszport. Dlatego tak ważne jest by przed tymi spotkaniami uzyskać nad rywalami jak największą przewagę punktową, bo to może mieć też ogromne znaczenie psychologiczne. Jak do tej pory ten plan nasi siatkarze realizują w stu procentach, z czego wszyscy kibice siatkówki w naszym kraju muszą być dumni.
Krzysztof Mecner