Wyrównywanie poziomu
W Japonii zakończył się Puchar Wielkich Mistrzów, gdzie mieliśmy porównanie najlepszych drużyn poszczególnych kontynentów. I był to niezwykle ciekawy i wyrównany turniej, w którym o medale walczyli niemal wszyscy, poza zdecydowanie najsłabszą drużyną gospodarzy. Faworytem wydawała się być Rosja, ale porażka w inauguracyjnym meczu z Włochami okazała się dla mistrzów olimpijskich bardzo kosztowna. Tych punktów już nie udało się odrobić, choć mistrz Europy wygrał pozostałe mecze. Najlepsza okazała się reprezentacja Brazylii.
World Grand Champions Cup rozegrano po raz szósty, a Brazylia wygrała ten prestiżowy rozgrywany co cztery lata turniej już po raz czwarty. Trzeci raz z rzędu prowadził do sukcesu „canarinhos” Bernardo Rezende. Do wygranych Brazylijczyków w ostatnich 15 latach zdążyli się wszyscy przyzwyczaić, ale tym razem to inni wydawali się mieć większe szanse. Warto zwrócić uwagę, że to pierwszy triumf drużyny Rezende w światowej imprezie od 2010 r., gdy zwyciężyli w mistrzostwach świata. Nie dali rady wygrać w trzech kolejnych edycjach Ligi Światowej, a także w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie. W Japonii jak to ostatnio bywa ulegli znów Rosjanom, ale w innych meczach gromadzili punkty i to wystarczyło do końcowego zwycięstwa.
Pierwszą edycję tego turnieju w 1993 r. wygrali Włosi, których trenerem był Julio Velasco. Argentyńczyk stworzył w tamtych czasach jedną z najlepszych drużyn w historii siatkówki. Teraz znów dał o sobie znać, gdyż prowadzony przez niego Iran robi niewiarygodne postępy. Zdobycie mistrzostwa Azji, wiele wygranych w Lidze Światowej już pokazało siłę jego drużyny. Teraz omal nie zdobyła medalu, a wygrane nad Włochami czy USA odbiły się szerokim echem. Velasco od czasów zakończenia pracy z Włochami w 1996 r. prowadził kilka reprezentacji jak np. włoską kobiet, Czech czy Hiszpanii. Ogromnych sukcesów z tymi ekipami nie odniósł, ale kto wie czy z Iranem nie sprawi jakiejś wielkiej niespodzianki w kolejnych imprezach.
Stawka była wyrównana. Rosja i Brazylia wygrały po cztery mecze, USA, Włochy i właśnie Iran po dwa. Świadczy to o wyrównaniu poziomu. Aż pięć z piętnastu spotkań zakończyło się tie-breakami i tylko Japonia jakby „nie pasowała” do tego towarzystwa. Zabrakło w stawce mistrza Afryki, gdyż jest najniżej w rankingu FIVB ze wszystkich mistrzów kontynentalnych. Sądzę, że Egipt w tym turnieju zaprezentowałby się lepiej od gospodarzy. Mimo wieloletnich starań Japonia jakoś nie może nawiązać do dawnych tradycji. Złoto olimpijskie w 1972 r. to już prawie prehistoria, ostatni wielki wyczyn tej kadry miał miejsce w 1982 r. gdy dotarła do półfinału mistrzostw świata. No ale przecież bez gospodarzy taki turniej nie miałby racji bytu.
Rosja i Włochy dzielnie broniły honoru Europy. Rosja, mimo że w końcowej klasyfikacji uległa Brazylijczykom, wciąż wydaje się być najlepszym zespołem świata. A bezpośredni mecz obu tych wielkich drużyn przypominał nieco olimpijski finał w Londynie. Tam także przecież ekipa Rezende prowadziła 2:0 w setach, ale nie potrafiła dokończyć dzieła i przegrała w tie-breaku. Tu było podobnie, z tym że ten punkt zdobyty przez Brazylię okazał się w końcowym rozrachunku bezcenny.
Małym polskim akcentem był udział w tym turnieju znanego już z PlusLigi Michele (Michała) Baranowicza w barwach włoskiej reprezentacji. Trener Mauro Berrutto zresztą często korzystał z usług tego rozgrywającego na turnieju w Japonii. Michał to syn wielokrotnego reprezentanta Polski Wojciecha. Jego ojciec ma na koncie też tytuł mistrza Polski zdobyty w 1978 r. w barwach AZS Olsztyn. Był w szerokiej kadrze Wagnera w 1976 r. i walczył o udział w igrzyskach w Montrealu. Teraz jego syn wywalczył jakże ważny medal w światowej imprezie.
Włosi zajęli trzecie miejsce, a szanse na lepszą lokatę zmarnowali przegrywając w niezwykle dramatycznym meczu z USA. Amerykanie, mimo że mieli w składzie paru mistrzów olimpijskich z Pekinu, nie są jednak jeszcze ukształtowanym zespołem, ale wiadomo, że oni najlepiej grają w latach igrzysk. Pokonali jednak Włochów i Japonię, a z Brazylią i Rosją grali na styku. Porażka z Iranem spowodowała, że zajęli dopiero piąte miejsce.
Ten turniej kończy tegoroczny sezon reprezentacyjny. Nowy zacznie się na początku 2014 r., gdy będą rozgrywane kwalifikacje do mistrzostw świata. Dla Polski ten sezon skończył się dużo wcześniej. W Pucharze Wielkich Mistrzów graliśmy tylko raz w 2009 r., po zdobyciu jedynego w naszej historii mistrzostwa Europy. Zresztą bez wielkiego sukcesu, bo zajęliśmy czwarte miejsce. Oby kolejny sezon jakże ważny dla naszej siatkówki był bardziej udany.
Krzysztof Mecner