Z dziką kartą
Polscy siatkarze zagrają w listopadowym Pucharze Świata w Japonii, który będzie jednocześnie pierwszym turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. Wprawdzie nie graliśmy w finale mistrzostw Europy, ale trzecie miejsce w Europie to wystarczająca rekomendacja dla FIVB, aby taką kartę Polakom przyznać. Dziką kartę dostała także Rosja, co spowodowało, że żadnej liczącej się w świecie drużyny (może poza Bułgarią) w tym wielkim turnieju nie zabraknie.
Puchar Świata to mordercza impreza, gdzie gra się systemem każdy z każdym. Więc w ciągu dwóch tygodni każda z drużyn musi rozegrać aż 11 spotkań. I w zasadzie każde spotkanie jest niezwykle ważne, gdyż na igrzyska awans wywalczą jedynie trzy najlepsze drużyny. A kandydatów do medali jest sporo. Oprócz europejskiej czwórki, czyli Serbii, Włoch, Polski i Rosji faworytami są drużyny Brazylii i USA. Na pewno do walki będą się też chcieli włączyć gospodarze – Japonia. Szansa jednak istnieje i trzeba zrobić wszystko by ją wykorzystać.
Do drużyny narodowej mają wrócić Paweł Zagumny, Michał Winiarski i Daniel Pliński, a pewnie także nieobecny w ME z powodu kontuzji Zbigniew Bartman. Z pewnością zaostrzy to walkę o miejsce w składzie, ale zdrowa konkurencja każdemu jest potrzebna. Zresztą w obliczu igrzysk wszyscy mobilizują najlepszych graczy. Igrzyska Olimpijskie to przecież nie tylko siatkarska, ale w ogóle najważniejsza impreza sportowa, gdzie zdobywa się nieprzemijającą sławę.
Polscy siatkarze w Pucharze Świata nie grali przez minionych 20 lat. Dwa razy grały w nich natomiast polskie siatkarki (w 2003 i 2007 r.), a wysoka lokata, jaką zajęły w poprzedniej edycji, dała nam sporo punktów w rankingu, co przełożyło się potem na olimpijski występ. Tym razem naszych siatkarek zabraknie, gdyż z Europy dziką kartę dostały czwarte w mistrzostwach kontynentu – Włoszki. Z pewnością to przykra wiadomość dla sympatyków kobiecej drużyny narodowej. W praktyce oznacza to, że jedyną szansą gry w igrzyskach będzie kontynentalny turniej kwalifikacyjny, który trzeba będzie wygrać. To szalenie trudne zadanie.
Trzymamy więc kciuki przede wszystkim za siatkarzy. W Pucharze Świata mamy na koncie już srebrny medal, wywalczony w inauguracyjnej edycji, która w 1965 r. odbyła się w Polsce. Srebrny medal zdobyliśmy też pod kierunkiem Huberta Wagnera w 1973 r., ale FIVB nie uznała tej edycji Pucharu Świata za oficjalny. Puchar Świata od 1977 r. na stałe został przeniesiony do Japonii, a od 1991 r. jest jednocześnie turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk. Ostatnią edycję wygrali Brazylijczycy.
Andrea Anastasi zdobył w tym roku dwa medale z naszą kadrą w Lidze Światowej i mistrzostwach Europy. Marzy nam się trzeci medal, bo ten zdobyty na Pucharze Świata dałby olimpijski paszport. Anastasi w roli trenera już zdobywał medal Pucharu Świata w 1999 r. z reprezentacją Włoch. Chcielibyśmy bardzo by ten sukces powtórzył teraz z naszą reprezentacją. Anastasi zdobył także srebrny medal w Pucharze Świata w roli zawodnika w 1989 r. Ten medal zdobył grając razem ze swym obecnym asystentem w polskiej kadrze Andreą Gardinim, trenerem Jastrzębskiego Węgla Lorenzo Bernardim i innymi ówczesnymi sławami włoskiej siatkówki jak Cantagalli, Tofoli czy Lucchetta. Zna więc Puchar Świata doskonale. Zakwalifikował się do niego także jako trener Hiszpanii zdobywając mistrzostwo Europy w 2007 r. Na sam turniej już jednak nie pojechał, gdyż przejął w tym momencie ponownie włoską kadrę narodową.
Dla mnie faworytem Pucharu Świata będzie mimo wszystko Rosja. Ten zespół spala się psychicznie, gdy dochodzi do gier o wszystko, ale regulamin Pucharu Świata preferuje jednak drużyny grające regularnie. Tu nie ma jednego najważniejszego meczu i to powinno być atutem rosyjskiej ekipy. Drugim wielkim zespołem jest z pewnością Brazylia. Trzecie miejsce może wywalczyć Polska, jeśli będzie grała równo i skutecznie przez cały czas, choć rywale mają takie same apetyty. Jak będzie zobaczymy, na razie cieszymy się więc „dziką kartą” i pilnie obserwujemy jak grają nasi kadrowicze w spotkaniach PlusLigi.
Krzysztof Mecner