Zadyszka
Rozgrywki europejskich pucharów rozkręciły się na dobre i powoli wkraczają w decydującą fazę eliminacyjną. Do tej pory nasze drużyny na europejskiej arenie spisywały się doskonale, ale teraz dość niespodziewanie piękna seria efektownych zwycięstw została przerwana. W trzeciej rundzie spotkań grupowych Europejskiej Ligi Mistrzów przegrały swoje spotkania Jastrzębski Węgiel i Asseco Resovia. Zwłaszcza porażka rzeszowskiej drużyny była niespodziewana i bolesna. Oczywiście polskim drużynom te przegrane nie zabrały szans awansu do fazy play off, ale nieco utrudniły drogę. Zmalały też szanse na wygranie grupy, co w przypadku tych najważniejszych rozgrywek ma jednak spore znaczenie, gdyż powoduje to lepsze rozstawienie w fazie play off.
Na pewno spory zawód przeżyli rzeszowscy kibice. Resovia bowiem gładko przegrała z niemieckim Berlin RV 0:3. Nawet nie tyle sama przegrana, co fatalny styl rozsierdził kibiców, którzy gwizdami pożegnali swych pupili. Tego już dawno nie było.
Przegrał także Jastrzębski Węgiel, choć tu o jakimś wielkim rozczarowaniu być nie może. Podopieczni Roberto Piazzy stawili mocny opór drużynie rosyjskiej Lokomotiw Nowosybirsk. Przegrali 1:3 i trudno im będzie walczyć skutecznie o pierwsze miejsce w swej grupie. Lokomotiw w 2013 r. wygrał przecież Ligę Mistrzów. W składzie rywali jest Lukas Divis, który miał wielki wkład w awans Jastrzębskiego Węgla do turnieju finałowego Ligi Mistrzów w 2010 r. Słowak wygrywał już Ligę Mistrzów nie tylko z Lokomotiwem, ale także z Friedrichshafen w 2007 r. Byli zawodnicy jastrzębskiego klubu dali się zresztą we znaki polskim zespołom, bo świetny mecz przeciwko Resovii zagrał też grający obecnie w Berlinie Rob Bontje.
Przyczyn tych porażek niektórzy doszukują się w szalonym tempie rozgrywek PlusLigi. Zespoły grają mecze praktycznie co trzy dni i w pewnym momencie to w jakiś sposób musiało się odbyć na dyspozycji graczy. Trzeba sobie jednak z tym jakoś radzić. Bo szansa na znaczące wyniki w europejskich rozgrywkach jest w tym sezonie bardzo duża.
W doskonałej dyspozycji jest za to mistrz Polski – Skra Bełchatów. Grając w rezerwowym składzie nie straciła nawet seta w wyjazdowym meczu z austriackim Hypo Tirol Innsbruck i pewnie prowadzi w swojej grupie. Ambicje Skry są wysokie, skład bełchatowskiej drużyny jest mocny i wielu wierzy, że Skrę stać nawet na wygranie Ligi Mistrzów. Jak będzie zobaczymy.
W Pucharze CEV po raz drugi z fińską drużyną walczy kędzierzyńska ZAKSA. Podopieczni Sebastiana Świderskiego mieli jednak z zespołem Sestamala niezwykle ciężką przeprawę. Wygrali na szczęście za trzy punkty 3:1 i mają dość korzystną sytuację przed spotkaniem rewanżowym. Fińska drużyna jednak jest bardzo groźna i też ZAKSA będzie musiała w rewanżu bardzo uważać, by obronić swoją zaliczkę.
Rozgrywki kobiet są trochę w mniej zaawansowanej fazie. Tu jednak też ogromne nadzieje są wiązane z grą mistrzyń Polski – Chemika Police. Chemik w bardzo trudnej grupie z Dynamem Kazań i Rabitą Baku jak na razie spisuje się doskonale. Dwa pierwsze mecze wygrał bez straty seta. Do triumfu w grupie droga jeszcze daleka. Gorzej wiedzie się siatkarkom Impelu Wrocław, które z kolei przegrały dwa pierwsze spotkania. Wrocławianki mają za rywalki bardzo silne ekipy. Zwłaszcza Eczacibasi Stambuł i Volero Zurych są zaliczane do faworytów całych rozgrywek. Kolejny mecz może być dla drużyny Impelu w zasadzie spotkaniem o dalsze być lub nie być w tych prestiżowych rozgrywkach.
Do meczów 1/8 Pucharu CEV szykują się z kolei dwa inne czołowe nasze kluby Atom Trefl Sopot i Tauron Dąbrowa Górnicza. Wydają się być faworytkami swoich spotkań, ale zadanie łatwe z pewnością nie będzie.
Walka w pucharach zawsze jest trudna i oprócz oczywiście wysokich umiejętności sportowych, potrzebna jest w nich też odrobina szczęścia i trafienie z dyspozycją na najważniejszy moment. Oby polskim klubom to się udało. Bo apetyty na sukcesy są wciąż w naszym kraju ogromne.
Krzysztof Mecner