ZAKSA jak Mostostal
Nie będzie „polskiego” finału Pucharu Konfederacji (CEV) w bieżącym roku, choć naprawdę niewiele brakowało by tak niecodzienny sukces odniosły polskie drużyny. W wielkim finale zabraknie Asseco Resovii, która jednak nie dała rady legendarnemu Sisleyowi Treviso. Zagra natomiast w tym wielkim finale kędzierzyńska ZAKSA, która po raz kolejny zwyciężyła w „złotym secie” tym razem bułgarski zespół CSKA Sofia. Finał, a właściwie dwa finałowe mecze z Sisleyem znów będą wielkim wydarzeniem w polskiej siatkówce. W tym roku bowiem Europejska Federacja Siatkówki zrezygnowała z tradycyjnych turniejów finałowych (Final Four) w Pucharze CEV i Challenge Cup. Pierwszy raz w historii tych rozgrywek zwycięzca pucharu CEV zostanie wyłoniony w dwumeczu.
Zespół z Kędzierzyna przypomniał o sobie Europie. Występując pod dawną nazwą Mostostal 10 lat temu po latach posuchy przypomniał Europie o polskiej siatkówce, kilkakrotnie grając w turniejach finałowych. Właśnie od Pucharu CEV zaczęła się passa sukcesów kędzierzyńskiej drużyny w europejskich rozgrywkach. Przypominam sobie wyjazd autokarowy jaki zorganizował PZPS do Florencji równo 11 lat temu, gdy Mostostal pierwszy raz grał w turnieju finałowym Pucharu CEV. Wówczas kędzierzyńscy siatkarze przegrali półfinałowy mecz ze słynną Modeną, ale wygrali mecz o III miejsce z grecką Orestiadą. To był pierwszy po wielu latach udział polskiej męskiej drużyny w finałowych zmaganiach. Potem Mostostal miał jeszcze cenniejsze osiągnięcia, dwa razy bowiem grał w finale Ligi Mistrzów. W 2002 r. zajął czwarte miejsce, a w 2003 r. trzecie miejsce. Potem dla klubu z Kędzierzyna nadeszły gorsze czasy, nie tylko w rozgrywkach europejskich, ale przede wszystkim krajowych, w których od 2003 r. nie zdobył już medalu mistrzostw Polski. Od paru sezonów jednak ZAKSA powoli próbuje odbudowywać dawną świetność. W tym roku drużyna Krzysztofa Stelmacha była już w finale Pucharu Polski, teraz trafiła do finału drugiego obecnie co do ważności europejskiego pucharu. Łącznikiem z dawnymi sukcesami drużyny jest osoba Sebastiana Świderskiego. Wrócił po latach do dawnego klubu, licząc na podobne sukcesy. Przykra kontuzja jednak wyeliminowała go z udziału w tych najważniejszych meczach.
ZAKSA nie miała łatwej drogi do tego wielkiego finału. Trzech ostatnich rywali, a więc Unicaja Almeria, VfB Friedrichshafen i CSKA Sofia pokonała wygrywając po „złotych setach”, co świadczy o dużej umiejętności koncentracji w najważniejszych momentach. Finałowy rywal wydaje się jednak jeszcze trudniejszy niż poprzedni rywale.
Sisley Treviso już czterokrotnie w swej historii zdobywał Puchar CEV, niegdyś trzeci co do ważności, a od dłuższego czasu (po zlikwidowaniu Pucharu Zdobywców Pucharów, który połączono z PEMK tworząc Ligę Mistrzów) drugi. Sisley pokonał po niezwykle zaciętych dwóch spotkaniach Resovię, niwecząc nasze nadzieje na ten „wewnątrzpolski” finał. Asseco Resovia walczyła dzielnie, brakło jej trochę szczęścia i opanowania w decydujących momentach obu spotkań. Sisley to z pewnością fantastyczny zespół, ale leżący w możliwościach kędzierzyńskiej ekipy. Pod warunkiem, że ZAKSA w obu spotkaniach zagra na 100 procent swoich możliwości.
Za dawnych czasów Mostostal był w stanie dotrzeć do fazy półfinałów, wówczas jednak przewaga włoskich klubów nad resztą Europy była ogromna. Obecnie ta różnica się zatarła i włoskie kluby – choć wciąż należą do najlepszych – już tak nie dominują jak kiedyś, gdy wygrywały często wszystkie puchary. ZAKSA zagra wreszcie w spotkaniach decydujących o zdobyciu europejskich pucharów, czym poprawiła osiągnięcie z 2000 r. w tym pucharze. To już jest sukces polskiej siatkówki, ale nam się marzy zdobycie tego trofeum. Wciąż przecież tylko na listach triumfatorów europejskich zmagań widnieje tylko nazwa jednego polskiego klubu – Płomienia Milowice, zdobywcy PEMK w 1978 r.
Ciesząc się z sukcesu kędzierzyńskiej ekipy trzymamy kciuki teraz za dwa polskie kluby grające w Lidze Mistrzów. W najbliższych dniach Skra Bełchatów i Jastrzębski Węgiel staną bowiem do walki o miejsca w turnieju finałowym najważniejszego z europejskich pucharów.
Krzysztof Mecner