„Zamykamy” PlusLigę
Oglądając wyniki plebiscytu na najlepszych sportowców Polski trochę przykro, że tym razem zabrakło nagród dla siatkarzy i siatkarek, którzy w poprzednich latach byli zwykle nagradzani. Takie to trochę smutne podsumowanie sportowego roku, który w nie był pomyślny nie tylko dla siatkówki, ale w ogóle dla przedstawicieli gier zespołowych. Honoru gier bronił jedynie bramkarz piłkarzy ręcznych Sławomir Szmal. Słabszy rok dla naszych reprezentacji mimowolnie przeniósł uwagę na rozgrywki ligowe, w których dzieją się ciekawe rzeczy i trwa niezwykle zacięta walka o czołowe miejsca w tabelach.
W ostatnich dniach sporo mówi się o sygnalizowanym już wcześniej projekcie „zamknięcia” ekstraklasy i stworzenie tworu na wzór NBA czy NHL, czyli w pełni profesjonalnej ligi, w której nie ma spadków i awansów, a grać mogą jedynie kluby spełniające wysokie wymagania sportowo-organizacyjne. Prace nad projektem trwają i, jak zapowiada w wywiadach prezes PLPS Artur Popko, nie jest wykluczone, że zostanie wprowadzony już w kolejnym sezonie PlusLigi.
Oczywiście tak jak każda nowinka, taka koncepcja ma swoich zwolenników, a także zajadłych przeciwników. Przeciwko wypowiadają się tradycjonaliści, którzy powołują się na równość szans i wieloletnią historię walki o awans i utrzymanie. Wprowadzenie w życie tego projektu dla wielu biedniejszych siatkarskich ośrodków zapewne będzie oznaczać koniec marzeń o grze w ekstraklasie.
Zwolennicy twierdzą, że i tak liga zamyka się sama, a ci których nie stać na grę w ekstraklasie odsprzedają swoje miejsca bogatszym i lepiej zorganizowanym. Świat idzie naprzód i stworzenie w pełni profesjonalnej ligi ma też wpłynąć na wzrost poziomu nie tylko drużyn ekstraklasy, ale także siatkarzy, co ma przełożyć się na wyższą jakość gry reprezentacji narodowej.
Można czerpać wzorce z lig amerykańskich, którymi interesuje się cały świat, a rozgrywki NBA często nawet w Polsce cieszą się równym zainteresowaniem co rodzima liga. Stany Zjednoczone są krajem „specyficznym”, w którym inaczej niż w Europie dąży się do sukcesu. Wprowadzenie tego projektu w naszej lidze siatkarskiej byłoby działaniem prekursorskim w Europie. Ligi typu NBA, NHL czy NFL w Europie nigdy nie było ani w siatkówce, ani zresztą w żadnej innej grze zespołowej. Polska byłaby pierwszym krajem, który by się zdecydował na tak radykalny krok.
PlusLiga w okresie minionego dziesięciolecia zmieniła się bardzo. Mamy teraz bardzo wiele silnych klubów, które z powodzeniem rywalizują na arenie międzynarodowej z drużynami z innych krajów. Siatkówka w ogóle jak z żadna z gier zespołowych przeżyła wiele zmian, zarówno w przepisach jak i organizacji spotkań i rozgrywek. W większości były to zmiany trafione służące rozwojowi dyscypliny. A z tych mniej trafionych potrafiono się szybko wycofać, jak z ograniczania limitu cudzoziemców w drużynach czy zabraniania ataków z pierwszej linii po przyjęciu zagrywki rywala. Także projekt „zamknięcia” ligi budzi i zapewne będzie budził kontrowersje. By go wprowadzić trzeba jednak gruntownie go przygotować i rozpatrzyć wszelkie możliwe płynące z niego korzyści i straty. To wymaga jeszcze wielu działań i spieszyć się nie ma co.
W sumie na pewno jest to ciekawy pomysł, mogący mieć ogromne znaczenie dla przyszłości siatkówki w naszym kraju w kolejnych latach. Efekty widoczne będą zapewne dopiero za kilka lat. Podstawowy argument jest taki, że sponsor wykładając czasem ogromne środki finansowe na klub oczekuje w zamian natychmiastowych wyników sportowych. A trudno sobie wyobrazić, że klub III-ligowy będzie w stanie zainteresować swoją grą poważniejszych inwestorów. W nowym systemie w kilka miesięcy da się zbudować drużynę, którą stać będzie na spełnienie warunków organizacyjnych takiej „zamkniętej” ligi i kupno siatkarzy gwarantujących walkę o czołowe miejsca w kraju.
W klubach NBA drużyny koszykarskie czy hokejowe są nierzadko wizytówkami miast, z których się wywodzą, chlubą kibiców. Czy można mieć nadzieję, że tak może być z siatkarskimi drużynami w naszym kraju? To dopiero pokaże przyszłość.
Krzysztof Mecner