Zaskakujący powrót
Zdecydowana większość trenerów PlusLigi to zwykle ludzie stosunkowo młodzi, z których wielu w zasadzie dopiero od kilku lat zasiadło na trenerskich ławkach po zakończeniu karier sportowych. Dlatego z pewnością wydarzeniem ostatnich dni był powrót do męskiej ekstraklasy Wiktora Kreboka po 20 latach przerwy. Krebok pracował w kilku klubach i z reprezentacją narodową, ale jest od zawsze kojarzony z BBTS Bielsko. To w tym klubie przecież odnosił swe największe sukcesy i to on z niższych lig wprowadzał go na parkiety najwyższej klasy rozgrywkowej.
BBTS po kilku latach dostał się w tym roku do PlusLigi i wielu wierzyło, że będzie groźnym przeciwnikiem dla czołowych polskich drużyn. Początek sezonu w wykonaniu bielszczan nie był zły, ale w ostatnich tygodniach klub przegrał wiele spotkań i zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli. Do dymisji podał się Janusz Bułkowski zniechęcony wynikami swoich podopiecznych. W tej sytuacji działacze namówili Wiktora Kreboka, by spróbował pomóc znajdującej się w kryzysie drużynie. Dla Kreboka BBTS to klub wyjątkowy, dlatego pomocy nie odmówił. Pierwszy mecz ze Skrą Bełchatów przegrał, ale przecież cudów trudno było od razu oczekiwać. Czy zespół z Bielska-Białej rzeczywiście będzie grał w kolejnych meczach lepiej, czas pokaże.
Wiktor Krebok oczywiście dziś zapewne jest najbardziej wspominany z czasów gdy był pierwszym trenerem reprezentacji. Gdy wiosną 1996 r. byłem na turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Atlancie, który odbywał się w greckim mieście Patras, jak wielu obserwatorów przeżyłem tam ogromne emocje. Siatkarze naszej reprezentacji wówczas nie byli drużyną zaliczaną do potęg, a jednak po dramatycznych pojedynkach zakwalifikowali się do igrzysk w Atlancie. Zwłaszcza mecz z Grecją, w którym przegrywali 9:13 w tie-breaku wszedł do historii polskiej siatkówki. Niepowodzenie w Atlancie zakończyło jednak przygodę Kreboka z kadrą.
Awans siatkarzy w 1996 r. na igrzyska był jednak impulsem do wyjścia dyscypliny z głębokiego kryzysu. Trener Krebok stworzył ciekawą drużynę grając często szóstką złożoną z samych dwumetrowców (Nowak 215, Dacewicz 209, Gruszka 206, Urbanowicz 205, Roman 202 czy bracia Stelmachowie po 200 cm). Igrzyska przegrali jednak w zasadzie w pierwszym spotkaniu z gospodarzami, kiedy to prowadząc w pierwszym secie nie potrafili dokończyć zwycięsko meczu.
Z czasów pracy z BBTS największym osiągnięciem Kreboka było z pewnością wywalczenie Pucharu Polski w 1994 r. Sukces jego drużyny był wówczas niebywałą sensacją. W krajowych rozgrywkach „rządziła” drużyna AZS Częstochowa, która zwyciężała rok po roku w mistrzostwach Polski. A turniej finałowy był rozgrywany przecież w Częstochowie. BBTS wygrał finał z gospodarzami 3:0, szokując wszystkich obserwatorów. W BBTS grał już wówczas 17-letni Piotr Gruszka. Późniejszego kapitana kadry to właśnie Krebok wprowadzał do wielkiej międzynarodowej siatkówki.
Chyba jednak jeszcze lepszą drużynę BBTS miał rok wcześniej gdy awansował do ekstraklasy. Krebok pozyskał wtedy trzech znakomitych siatkarzy jakimi byli Grzegorz Wagner, Wadim Piwowarow i Zdzisław Jabłoński. A w klubie byli już przecież m. in. Wiesław Popik, Albert Semeniuk czy Rafał Kwasowki. Ta szóstka zdobyła jedyny w historii BBTS medal mistrzostw Polski, ale furorę robiła przede wszystkim w europejskich pucharach. W latach wielkiej „posuchy” naszej siatkówki walczyła przecież w grupie półfinałowej Pucharu Europy Zdobywców Pucharów z takimi słynnymi teamami jak Misura Mediolan czy RC Cannes.
Krebok pracował także między innymi w Beskidzie Andrychów, GKS Jastrzębie, był wspólnie z Janem Rysiem asystentem Huberta Wagnera w jego drugim okresie pracy z kadrą (1983-1985). Po Atlancie zajął się polityką, a na ławkę trenerską wrócił po wieloletniej przerwie, prowadząc w latach 2007-2008 żeński zespół BKS Aluprofu.
Wiktor Krebok skończył już 70 lat i przy innych trenerach PlusLigi jest prawdziwym „weteranem”. Godne szacunku jest, że podjął kolejne życiowe wyzwanie, zamiast spokojnie siedzieć na zasłużonej emeryturze. Na ile jego przyjście pomoże jego ukochanej drużynie, przekonamy się niebawem.
Krzysztof Mecner