Żegnaj trenerze
Z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość o śmierci Ryszarda Kruka, znakomitego polskiego szkoleniowca, byłego trenera kadry narodowej siatkarzy, ojca Łukasza - mistrza świata i Europy juniorów. To wielka i bolesna strata dla polskiej siatkówki.
Trenera Kruka poznałem w czasach jego pracy z Chełmcem Wałbrzych, gdzie pracował wiele lat, długo wspólnie z Januszem Ignaczakiem, ojcem Krzyśka, wieloletniego libero polskiej reprezentacji. Trener Kruk miał w Chełmcu grupę siatkarzy o bardzo wyrównanych umiejętnościach i słynął z tego, że bardzo lubił nimi szafować w każdym meczu w zależności od sytuacji, dokonując w drużynie bardzo wielu zmian.
Ryszard Kruk rozgłos w Polsce zdobył w 1993 r. gdy prowadzony przez niego Chełmiec Wałbrzych wygrał w Opolu sensacyjnie Puchar Polski. W decydującym meczu Chełmiec niespodziewanie wygrał z prowadzonym przez Wiktora Kreboka BBTS Włókniarzem Bielsko-Biała. To był dla mnie osobiście też pamiętny mecz, gdyż po raz pierwszy miałem okazję komentować retransmisję w TVP Katowice. Ta wygrana miała ogromny wpływ na nominację trenera Kruka kilka miesięcy później na selekcjonera polskiej reprezentacji.
Poprzedni selekcjoner Zbigniew Zarzycki dostał kontrakt w Belgii, a PZPS nie chciał się zgodzić by łączył pracę w klubie z pracą w kadrze. Kontrkandydatem Kruka był… Wiktor Krebok. Zarząd PZPS wybrał jednak wałbrzyskiego szkoleniowca.
Praca z kadrą nie przyniosła jednak trenerowi Krukowi, spodziewanych sukcesów. Zdobył z nią wprawdzie srebrny medal na Uniwersjadzie, ale ogromna szansa uciekła nam na mistrzostwach Europy w Finlandii w 1993 r. W tym czasie poza zasięgiem były drużyny Włoch i Holandii, wielką klasę wciąż prezentowała też Rosja. Była jednak wielka szansa na miejsce w półfinale i grę o medale. Decydował w zasadzie o tym mecz z Niemcami, których w tym czasie prowadził Igor Prielożny, który 10 lat później też pracował z Polską reprezentacją. Polska miała w tym czasie dobry zespół z Urbanowiczem, Szyszką, braćmi Stelmachami, Romanem, Wasilewskim, Wiśniewskim, Szewińskim itd. Prowadziliśmy z tymi nieszczęsnymi dla nas Niemcami 2:1 w setach i 7:1 w kolejnej partii. Jednak wygrać się tego spotkania nie udało, co zadecydowało, że to Niemcy a nie Polska grali w półfinałach. Podopieczni Kruka zajęli siódme miejsce, poniżej oczekiwań.
Ostatnim w karierze Ryszarda Kruka wielkim turniejem z kadrą był turniej kwalifikacyjny do mistrzostw świata rozegrany jesienią 1993 r. we Wrocławiu. Wszyscy wtedy najbardziej obawialiśmy się drużyny Ukrainy, która po rozpadzie ZSRR prezentowała wysoką klasę. Ukraińcy nie mieli jednak wtedy pieniędzy, do Wrocławia przyjechali rozklekotanym autokarem, wymęczeni podróżą. W Polsce wiedziano o ich problemach i dlatego mecz z nimi zaplanowano na sam początek turnieju. Kadra Kruka zagrała to spotkanie kapitalnie i pewnie wygrała. Wszyscy sądziliśmy, że awans do Mundialu mamy w kieszeni. Kolejnym rywalem była Szwecja, która była w wielkim kryzysie, po odejściu wielu gwiazd z legendarnym Gustafssonem na czele. Nikt się nie spodziewał, że mogą Polsce zagrozić. Sport uczy jednak pokory. Z kolegami dziennikarzami, zresztą przed meczem „oblaliśmy” już awans. Przedwcześnie. Tymczasem na Mundial pojechali jednak Szwedzi, którzy z nami wygrali, a jak na ironię w ich barwach mecz życia zagrał Jacek Krzeszczakowski, wychowanek warszawskiego MDK, który potem z rodziną wyemigrował do Szwecji. Ten turniej i wielkie rozgoryczenie z braku kwalifikacji sprawiło, że PZPS nie przedłużył kontraktu z trenerem Krukiem, którego zastąpił Wiktor Krebok.
Trener Kruk z różnym powodzeniem pracował w następnych latach w kilku klubach polskiej ekstraklasy m. in. w Morzu Szczecin, Kazimierzu Płomieniu Sosnowiec, Stali Nysa, także żeńską drużyną Polonii Świdnica.
Był niezwykle ciekawym i inteligentnym człowiekiem, barwną postacią z poczuciem humoru. Zapisał się dobrze w historii polskiej siatkówki. Jego przedwczesna śmierć wszystkich ludzi związanych z siatkówką szczerze zasmuciła. Pozostanie w naszej pamięci. Żegnaj trenerze!
Krzysztof Mecner
Powrót do listy