Zgodnie z planem
Bez Olsztyna
Znamy już pierwsze rozstrzygnięcia tegorocznego sezonu PlusLigi. W meczach play off zabraknie drużyn Indykpolu AZS Olsztyn i Lotosu Trefla Gdańsk. Pozostała ósemka drużyn PlusLigi wkrótce przystąpi do walki o medale w trzystopniowym play off.
Ktoś z walki o medale musiał przecież odpaść. Mimo wszystko chyba jednak odpadnięcie Indykpolu AZS Olsztyn jest małą niespodzianką. Ta drużyna na początku sezonu prezentowała się bardzo ciekawie i wydawała się być na dobrej drodze, by znów zaliczać się do najlepszych siatkarskich drużyn w Polsce. Początek sezonu nie wskazywał na taki niedobry dla Olsztyna finał rywalizacji. Z różnych przyczyn zespół zwłaszcza w nowym 2012 r. grał bardzo słabo, a ostatnia porażka z kieleckim Fartem ostatecznie rozwiała wszelkie nadzieje.
Trochę żal mi tego klubu, bo w czasach gdy zaczynałem w końcu lat 80-tych swoją pracę zajmując się pisaniem o siatkówce, Olsztyn był prawdziwą potęgą. Pamiętam kilka niezwykle dramatycznych finałów mistrzostw kraju między akademikami z Częstochowy i właśnie z Olsztyna. Olsztyn w tych najlepszych czasach prowadził Andrzej Grygołowicz, a grali tam przecież niemal sami reprezentanci jak Szyszko, Sordyl, Urbanowicz, Roszewski, Roman, a jeszcze wcześniej Grzyb czy bracia Nalazkowie. W pewnym momencie ten klub miał tak dużą przewagę nad resztą konkurencji, że w zasadzie inni emocjonowali się tylko walką o dalsze miejsca.
Olsztyn miał dwa piękne okresy w historii. Pierwszy to lata 70-te, gdy cała Polska emocjonowała się walką o mistrzostwo kraju między akademicką drużyną a legendarną Resovią. I wcale olsztyńska ekipa nie była wiele gorsza, bo przecież wydarła Resovii w jej najlepszym okresie tytuły w 1973 r. i 1976 r., akurat właśnie wtedy gdy Resovia grała w turniejach finałowych Pucharu Europy (poprzednik obecnej siatkarskiej Ligi Mistrzów).
Drugi wielki okres tego klubu to właśnie przełom lat 80. i 90., gdy drużyna wielokrotnie sięgała po Puchar Polski i mistrzostwo kraju.
W kolejnych latach było różnie. Były upadki, ale też i wzloty. W roku 2004 r. drużyna była chyba najbliższa zdobycia kolejnego mistrzostwa Polski, gdy w półfinale play off wyeliminowała już wówczas niezwykle mocną Skrę Bełchatów. W finałowej rywalizacji jednak olsztyński zespół prowadzony wtedy przez Grzegorza Rysia, przegrał z Jastrzębskim Węglem.
Od jakiegoś czasu prezesem olsztyńskiego klubu jest Mariusz Szyszko, znakomity przed laty reprezentacyjny rozgrywający, doskonale wiedzący czego potrzeba drużynie by mogła walczyć o najwyższe laury w polskiej siatkówce. Przyszli do drużyny przecież świetni siatkarze zagraniczni jak Argentyńczyk Hernan, Bułgar Ananiew, Australijczyk Yudin. Na nich miała się opierać siła tej drużyny. Z różnych przyczyn tak się nie stało. Ananiew, który miał być liderem drużyny i w pierwszych meczach sezonu grał świetnie, doznał kontuzji, która wyeliminowała go z gry w całym sezonie. Yudin rozwiązał kontrakt, zresztą był daleki od dyspozycji jaką dwa lata temu prezentował w Jastrzębiu. Były i inne problemy. To wszystko złożyło się na taki przykry dla olsztynian finał sezonu.
Z kolei Beniaminek z Gdańska był od początku sezonu na dole tabeli i też nie dał rady, mając jedynie przebłyski dobrej gry. Lotos Trefl Gdańsk też przed kilkoma laty wydawał się być klubem z dużą przyszłością, a jednak okazało się, że nie jest to takie proste.
Sezon zasadniczy zbliża się do końca. Z pewnością był jednym z najciekawszych w ostatnich latach. Wprawdzie znów prowadzi w PlusLidze Skra Bełchatów, ale tym razem nie było to tak oczywiste i mistrz Polski dość długo musiał uporczywie gonić konkurentów, nim uzyskał nad nimi przewagę. Poziom jest zresztą wyrównany, martwi tylko plaga kontuzji jaka ostatnio nawiedza kluby. Problemy ma ZAKSA, problemy ma Jastrzębski Węgiel. Do rozpoczęcia play off pozostało jednak jeszcze trochę czasu i zapewne z częścią z tych problemów kluby się uporają. A to jeszcze zaostrzy rywalizację o mistrzostwo Polski.
Krzysztof Mecner