Złoto dla zuchwałych
Uroš Kovačević. Warto zapamiętać to nazwisko, bo jeszcze państwo o nim usłyszycie… Ten 17-latek pozwolił mi zrozumieć jak to możliwe, że biało-czerwoni przegrywali z dawną Jugosławią, czy potem Serbią, sety, których nie mieli prawa przegrać. Tak było w pamiętnych kwalifikacjach olimpijskich w Katowicach w 2000 roku (oddane prowadzenie 23:17 w czwartej partii i porażka 1:3), a potem w belgradzkim finale Ligi Światowej 2005 (2:0 w setach dla nas i 22:17 w trzecim, a jednak porażka 2:3!).
Patrząc na 17-letniego przyjmującego reprezentacji Serbii kadetów jestem pewien, że jeszcze kiedyś może nas czekać podobny koszmar. Nie chodzi tylko o to, że Kovačević poprowadził swoją drużynę do złotego medalu mistrzostw Europy rozgrywanych w Ankarze, atakując w każdym meczu przeciętnie ponad 50 razy. Trudno się zresztą dziwić, że Serbowie grali głównie do niego, bo przecież młokos ma już za sobą debiut w seniorskiej kadrze w meczu Ligi Światowej i jest rezerwowym graczem ekipy mistrza Słowenii ACH Volley Bled. Grał w tym sezonie w Lidze Mistrzów!
Uroš to urodzony lider i urodzony… boiskowy bandyta. Na każdy mecz wychodzi bez emocji, znudzony, ziewający. Jego rozgrzewka, jeśli tak można ją nazwać, to tylko czysta formalność, nawet się nie poci. W czasie meczu najwięcej czasu zajmowało mu opieprzanie kolegów, którzy jego zdaniem w każdej akcji mieli coś na sumieniu.
więcej czytaj na blogu Kamila Składowskiego http://mocnopobloku.sports.pl/2011/04/26/zloto-dla-zuchwalych/
Powrót do listy