Zmiany, zmiany, zmiany...
Chyba w żadnej dyscyplinie sportu w ostatnich 20 latach nie nastąpiło tyle zmian w przepisach jak w siatkówce. Jeśli porównać obecne przepisy z tymi jakie obowiązywały np. w czasie Igrzysk Olimpijskich w Seulu w 1988 r. to można mieć wrażenie, że to zupełnie inne dyscypliny. Teraz jednak wielu trenerów jest przerażonych patrząc na nowy pomysł FIVB zwany „Golden Formula”. Projekt nowych przepisów ma zostać przetestowany nie w jakichś podrzędnych zawodach, ale w rywalizacji o Klubowe Mistrzostwo Świata, w których na początku listopada będzie występować również nasza Skra Bełchatów.
Najważniejszym punktem „Złotej Formuły” jest zakaz atakowania z pierwszej linii w pierwszej akcji po przyjęciu zagrywki. Można atakować jedynie zza linii trzech metrów bądź z drugiej piłki bezpośrednio po przyjęciu zagrywki. To kolejny przepis wprowadzany przez FIVB w ostatnich latach, którego główną ideą ma być wydłużenie siatkarskich akcji oraz jak niwelowanie przewagi ataku nad obroną. O ile poprzednie przepisy nie wpływały jakoś generalnie na poziom siatkarskich widowisk, to jeśli „Golden Formula” zostanie na stałe wprowadzona do siatkarskich regulaminów, możemy mieć prawdziwą rewolucję w siatkówce.
W obecnym roku w czasie rozgrywek Uniwersjady FIVB testowała inny przepis, polegający na zniesieniu limitu dokonywanych zmian w secie, ale zamieszanie przy tym było ogromne. Teraz może być jeszcze większe.
Nie jestem generalnie wrogiem zmian jeśli wprowadza się przepisy mające na celu uatrakcyjnienia widowiska, bo przecież sportowcy grają dla kibiców. Pod warunkiem, że te zmiany mają sens i nie wypaczają idei samej rywalizacji. Kontrowersyjny jest dla mnie już np. powszechnie stosowany przepis o pierwszeństwie stosunku małych punktów do stosunku setów, gdyż niejednokrotnie byliśmy świadkami sytuacji, że drużynie bardziej opłacało się przegrać seta, jeśli prowadziła w nim minimalnie i szukać szczęścia w następnym. To wbrew logice sportu gdy komuś opłaca się bardziej przegrać niż wygrać. Zaletą tego systemu był fakt, że bardzo trudno byłoby np. umówić się na jakiś konkretny wynik premiujący obie strony. Sportowcy zwykle nie kombinują a zawsze grają o wygraną, czego przykłady mieliśmy choćby w ostatnich mistrzostwach Europy kobiet.
W siatkówce w przeszłości mieliśmy wiele zmian, które jednak przysłużyły się rozwojowi tej dyscypliny sportu. W 1952 r. wprowadzono tzw. linię ataku trzy metry od siatki, w 1968 r. pozwolono na przekładanie rąk przez siatkę przy blokowaniu i nie liczono dotknięcia piłki w bloku jako pierwszego odbicia. W latach 80-tych wprowadzono zakaz blokowania zagrywki. W 1999 r. wprowadzono chyba najtrafniejszą zmianę w historii wprowadzając tzw. „Railly Point System” gdzie każda akcja była punktowana, a gra się odtąd do 25 a nie 15 punktów. Wprowadzono także zawodnika obrony „libero”. Przy wprowadzaniu tych zmian było masę protestów, ale czas pokazał że były to zmiany słuszne. Pozwoliło to ująć mecz siatkarski w jakieś ramy czasowe, a mecze stały się zdecydowanie ciekawsze dla kibiców.
Niestety FIVB wciąż eksperymentuje i niestety nie zawsze zmiany wychodzą na dobre. Nie chcę być złym prorokiem, ale jeśli federacja na stałe wprowadziłaby „Golden Formula” to regulaminu rozgrywek, to chyba spowoduje to obniżenie poziomu sportowego spotkań.
Kontrowersję budzi też testowanie tego przepisu w tak ważnych zawodach jak Klubowe Mistrzostwa Świata. Drużyny w nim uczestniczące grają przecież w ligach wg normalnych przepisów i czasu na przystosowanie się do nowego regulaminu praktycznie nie mają, a to może wypaczyć poziom walki o ten tytuł. A przecież po to FIVB wskrzesza rywalizację o ten zaszczyt by wprowadzić nowy impuls i dać szansę porównania umiejętności drużynom z różnych kontynentów. Ten nowi przepis z powodzeniem można by było przetestować w zawodach mniejszej rangi.
Jedynie co możne siatkarzy pocieszyć, to fakt, iż FIVB potrafi się wycofać z projektów które natrafiają na powszechny sprzeciw. Tak było z projektem by w każdej lidze wprowadzić ograniczenia zatrudnienia cudzoziemców do dwóch graczy w jednym klubie, co w wielu krajach (np. Belgii) praktycznie zniszczyłoby siatkówkę klubową.
Sądzę, że z przepisem o „Złotej Formule” będzie podobnie, choć nigdy nie wiadomo. Zobaczymy jak to będzie wyglądało w praktyce, bo każda nowinka budzi na początku sprzeciwy, zwłaszcza u fachowców od dyscypliny. Nowy przepis zmusiłby przecież do innego szkolenia zawodników i trenowania zupełnie innych elementów gry. To jednak pokaże dopiero czas.
Krzysztof Mecner