Znów triumf Rezende
Wygrywając 21. edycję Ligi Światowej Brazylia nie tylko potwierdziła dominację w światowej siatkówce i miano faworyta mistrzostw świata, ale też zapisała się w historii dyscypliny. Dziewiąty triumf w Lidze Światowej zapewnił Brazylii pierwsze miejsce w tabeli wszechczasów w historii World League. Wyprzedziła w tej klasyfikacji Włochów, którzy w latach 1990-2000 wygrywali aż osiem razy. Bernardo Rezende czyli popularny Bernardinho pracuje na swoją legendę, najbardziej utytułowanego trenera w historii siatkówki.
Rezende w zasadzie brał udział we... wszystkich wielkich sukcesach „canarinhos”. Był najpierw świetnym rozgrywającym i z nim w składzie Brazylia odnosiła swe pierwsze wielkie międzynarodowe sukcesy. Bernardinho ma na koncie wicemistrzostwo świata w 1982 r., wicemistrzostwo olimpijskie 1984 r., półfinały MŚ w 1986 r. i igrzysk w Seulu w 1988 r., gdzie Brazylijczycy sensacyjnie przegrali mecz o brąz z Argentyną z... Danielem Castellanim w składzie.
Po zakończeniu kariery Rezende szybko został wybitnym trenerem. W tej roli spotkałem go po raz pierwszy w Muenster w 1992 r. gdy był szkoleniowcem Sirio Perugia. Jego drużyna była wówczas wielkim faworytem Pucharu Europy Zdobywców Pucharów, a w tym finale grała także polska drużyna – legendarna niegdyś ekipa Czarnych Słupsk z Teresą Worek w składzie, stąd też moja tam obecność. Bernardinho przegrał jednak finał z gospodyniami, też na skutek „gospodarskiego” sędziowania. Gwiazdą Perugii była wówczas jego pierwsza żona – słynna Vera Mossa – mama Bruno Rezende Mossy obecnego rozgrywającego w drużynie narodowej ojca.
Bernardinho szybko został trenerem reprezentacji Brazylii kobiet, z którą zdobył pierwszy w historii medal mistrzostw świata (1994) i dwa olimpijskie medale w Atlancie i Sydney. Zabrakło mu jednak tego najcenniejszego złota.
W 2001 r. został selekcjonerem męskiej reprezentacji Brazylii, którą prowadzi już 10 rok. Debiut na wielkiej imprezie miał w Katowicach w czasie finału Ligi Światowej, którą wówczas wygrał po raz pierwszy w roli trenera (to był drugi triumf Brazylii, w 1993 r. prowadził ją obecny trener... kobiecej kadry Jose Guimaraes). Wtedy nadeszła niesamowita passa - sukcesy trwające 10 lat, co nie ma odpowiednika w historii siatkówki.
W zasadzie w tym czasie dużo łatwiej wymienić wielkie imprezy, w których kadra Rezende przegrała, niż wszystkie sukcesy Brazylijczyków. Bo przegrała tylko dwa finały Ligi Światowej w 2002 i 2008 (jak na ironię gdy Brazylia była ich gospodarzem), Igrzyska Panamerykańskie w 2003 r. i finał Igrzysk Olimpijskich w Pekinie przeciwko drużynie USA. Pozostałe wielkie imprezy Bernardo Rezende wygrywał, a więc osiem edycji World League, dwa razy mistrzostwo świata (2002 i 2006), dwa razy Puchar Świata (2003 i 2007) i oczywiście Igrzyska Olimpijskie w Atenach. Nie liczymy już triumfów regionalnych w Igrzyskach Panamerykańskich w 2007 r. w Rio de Janeiro i mistrzostwach Ameryki Południowej w latach 2001, 2003, 2005, 2007 i 2009. Tak wielkiej liczby sukcesów nie ma żaden trener na świecie. Z jego pierwszej wielkiej drużyny tej z 2001 r. z Katowic pozostał w kadrze już tylko jeden gracz – słynny Gilberto Godoy Filho czyli Giba. Reszta stopniowo się wykruszała przez te wszystkie lata, ale nie miało to żadnego znaczenia dla poziomu gry reprezentacji „canarinhos”.
Turniej finałowy Ligi Światowej w Cordobie jeszcze raz pokazał wielką siłę reprezentacji Brazylii, co zapowiada że ten niewiarygodny serial zwycięstw siatkarzy Bernardinho może mieć dalszy ciąg w najbliższych latach. Nie ma jednak drużyn niepokonanych. Brazylia w tej edycji też przegrywała choćby z Holendrami, ale trzeba grać naprawdę wybornie by naruszyć ten niesamowicie „sprawny mechanizm” jakim jest Brazylia.
Przed siatkarzami mistrzostwa świata. Czy znów będziemy słyszeć: Terra adorada, Entre outras mil, Es Tu Brasil, O Patria Amada? My chcielibyśmy usłyszeć na zakończenie mistrzostw we Włoszech jednak „Mazurka Dąbrowskiego”. Ale jak pokonać Brazylię?
Krzysztof Mecner