Adam Nowik: kibice nie traćcie w nas wiary!
Po raz pierwszy od kilku lat Jastrzębski Węgiel nie przystąpił do rywalizacji z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w roli faworyta. - I dobrze, bo dzięki temu zamiast na ciążącej na nas presji, skoncentrowaliśmy się wyłącznie na własnej grze - uważa środkowy śląskiej ekipy Adam Nowik, który był jednym z ojców zwycięstwa w Kędzierzynie.
Po świetnej inauguracji sezonu jastrzębianie wpadli w dołek, można nawet powiedzieć, że w dość głęboki dół. Odpadli z rywalizacji w Pucharze CEV, przegrali trzy spotkania w PlusLidze (z Olsztynem, Częstochową i Rzeszowem), a na domiar złego fatalnie zagrali w pierwszym pojedynku Challenge Cup z anonimowym portugalskim rywalem A.J. Fonte Bastardo. Nic więc dziwnego, że najwierniejsi nawet kibice śląskiego klubu, zamiast wspierać swoich pupili, głośno i kategorycznie wykrzyczeli im "Co wy robicie, Jastrzębie, co wy robicie".
- Nie szło nam i każdy z nas był w rozterce, czuł się zniechęcony. Padły mocne słowa w prasie, padły również wewnątrz zespołu. Nie było jednak żadnych konfliktów, awantur czy sprzeczek. Atmosfera w drużynie wciąż jest bardzo dobra i próżno niektórzy doszukują się sensacji - przekonuje Adam Nowik.
Trener Roberto Santilli po środowym pojedynku z portugalską ekipą, wszedł do szatni, zabrał marynarkę i bez słowa opuścił swoich podopiecznych. Miał trzy dni, żeby dokonać cudu. I dokonał. Jego siatkarze pojechali na trudny teren lidera PlusLigi wyłącznie z jednym celem - zagrać najlepiej jak potrafią i nie przynieść wstydu sobie, klubowi, kibicom. Udało się. Wygrana za trzy punkty zbudowała morale zespołu i wróciła wiarę w sens ciężkiej pracy na treningach.
- Przerwaliśmy złą passę i mam nadzieję, że wracamy do dobrej gry. Dostaliśmy ponownie skrzydeł i odżyło w nas przekonanie, że droga którą obrał na początku sezonu nasz szkoleniowiec Roberto Santilli, jest słuszna - wyznał z radością środkowy z Jastrzębia, który po raz kolejny otrzymał szansę gry w startowej szóstce i kto wie, czy swoją świetną postawą skutecznie nie wyparł ze składu faworyzowanego przez Włocha Patryka Czarnowskiego.
- Powtarzałem już wielokrotnie, że w Jastrzębskim Węglu jest trzech równorzędnych środkowych. Trener założył, że w podstawowej szóstce będą grać Wojtek i Patryk i ja się z tym pogodziłem, co nie oznacza, że odpuściłem rywalizację - deklaruje Nowik. - Sytuacja była jednak trudna i musieliśmy coś zmienić. Cieszę się, że nie zawiodłem i zyskałem zaufanie selekcjonera, które procentuje grą w wyjściowym składzie. Oczywiście nie znaczy to, że tak już będzie do końca rozgrywek. Szukamy najlepszych rozwiązań nie dla poszczególnych graczy, ale dla zespołu i o tym każdy z nas musi pamiętać. Jedno, czego mogę sobie życzyć, to żebym utrzymał aktualną dyspozycję do końca sezonu, a najlepiej, żebym grał jeszcze skuteczniej.
Jeden z najbardziej doświadczonych graczy drużyny z Szerokiej nie jest w stanie odpowiedzieć co właściwie "dolegało" Jastrzębskiemu Węglowi. Chce natomiast szybko zapomnieć o minionych tygodniach i wierzyć, że wszystko co złe, zespół ma już poza sobą. - Nic bardziej nie buduje mocy i wiary w możliwości, jak wygrana z wymagającym rywalem. Teraz znowu nabraliśmy pewności, że możemy pokonać każdego - uważa Adam Nowik.
- Ze złą dyspozycję drużyny, jest tak jak z chorobą - nie wolno się załamywać i trzeba wierzyć, że się wyzdrowieje. Mamy skład, który spokojnie może walczyć o medale. Coś jednak temu siatkarskiemu organizmowi dolegało i trudno było zdiagnozować przyczynę "choroby". Nam, mam nadzieję, udało się - dodaje.
Zwycięstwo z kędzierzyńską ZAKSĄ było cenne, ale nie poprawiło sytuacji jastrzębian w ligowej tabeli. Zespół Roberto Santillego nie zrealizował też przedsezonowych założeń, by po rundzie jesiennej znaleźć się w pieszej czwórce. - Nie zawsze wszystko da się zaplanować i nie zawsze układa się tak, jak tego oczekujemy - uspokaja środkowy górniczego klubu, który przestrzega też przed doszukiwaniem się na siłę ideologii do serii porażek Jastrzębskiego Węgla oraz przed formułowaniem pochopnych sądów. - Mamy być najlepsi na zakończenie sezonu. Wtedy przyjdzie czas na rozliczenia i oceny - podkreśla.
W środę Jastrzębie zagra mecz rewanżowy z A.J. Fonte Bastardo. Pierwsza konfrontacja, zakończona wymęczonym zwycięstwem polskiej drużyny 3:2 wywołała głosy oburzenia wśród obserwatorów i kibiców. - O przebiegu tego meczu zdecydowała dyspozycja dnia, a nasza tego dnia była fatalna - ocenia Adam Nowik.
- Pozwoliliśmy się rozegrać rywalom, bo chyba nawet nie oczekiwaliśmy, że mogą nam zagrozić. W pierwszym secie skupialiśmy się głównie na poznawaniu przeciwnika, gdyż informacji o nim mieliśmy zaledwie garstkę. Może skupiliśmy się na nich za bardzo i nasza gra nie zaiskrzyła. W czwartym secie zagrali naprawdę dobrze, ich libero łowił takie piłki, że chwytaliśmy się za głowy.
Co należy zrobić, aby w rewanżu nie pozwolić zaskoczyć się przeciwnikom? - Przede wszystkim zagrać tak, jak w Kędzierzynie - mówi bez chwili zastanowienia jastrzębski siatkarz. - Gorąco wierzę, że wygramy w Portugalii i awansujemy do dalszych gier i apeluję do naszych kibiców, by również w nas nie zwątpili. Gramy przede wszystkim dla nich.