Adrian Stańczak gratuluje trenerowi Pryglowi
AZS Częstochowa w środę przegrał trzeci mecz z rzędu w tegorocznych rozgrywkach PlusLigi. - Nie wykorzystaliśmy swoich szans na wygraną - powiedział po meczu z AZS PW, Adrian Stańczak, libero częstochowskiej drużyny. W najbliższą sobotę Akademicy zmierzą się przed własną publicznością z Cerradem Czarnymi Radom (17.00).
plusliga.pl: W środę przegraliście 0:3 z AZS-em Politechniką Warszawską. Nie da się ukryć, że w drugim i trzecim secie nie wykorzystaliście swoich szans na wygraną. Po raz kolejny błędy własne wzięły górę.
Adrian Stańczak: Po pierwszym secie rzeczywiście mogło się wydawać, że będzie to mecz do jednej bramki. Jednak z czasem stanęliśmy na nogi, zaczęliśmy lepiej grać i nawiązywaliśmy walkę z Politechniką Warszawską. Mieliśmy swoje szanse, żeby wygrać ten mecz, ale ich nie wykorzystaliśmy. Zawodnikom z Warszawy należą się wielkie gratulacje za to spotkanie, a my ze smutkiem wracaliśmy do Częstochowy.
- Wydaje się, że porażka boli tym bardziej, że Inżynierowie to dużo młodsza drużyna od was. W dodatku spotkanie przeciwko AZS Politechnice Warszawskiej należało do tej grupy meczów, które należało wygrać.
- To prawda, AZS Politechnika Warszawska ma w składzie wielu młodych zawodników, którzy wspierani są przez bardziej doświadczonych siatkarzy, na przykład Piotra Lipińskiego. Warszawianie to młodzi, zdolni i dobrze kierowani przez trenera gracze. W środę dobrze wywiązywali się ze swoich zadań. Wygrali ten mecz zasłużenie. My nie potrafiliśmy się im przeciwstawić przede wszystkim w pierwszym secie. Dopiero później nawiązaliśmy walkę. Może sparaliżował nas fakt, o którym wspomniałaś, że był to mecz z kategorii - musimy go wygrać. Mieliśmy czas na przeanalizowanie naszych błędów i na spokojne wyciągnięcie wniosków.
- W jednym z wywiadów Jakub Bednaruk, trener warszawskiej drużyny powiedział, że zabrania myśleć swoim zawodnikom o punktach i miejscach. Jak to wygląda w waszym zespole? Przed sezonem zostało ustalone, które miejsce macie zająć?
- Na pewno chcielibyśmy się zakwalifikować do play-offów i zająć jak najwyższe miejsce. Jednak liga pokazała, że nie można mieć chwili słabości, bo przeciwnik od razu to wykorzystuje. AZS Politechnika Warszawska wykorzystała w środę nasze słabości, zagrali bardzo równy mecz.
- W najbliższą sobotę zagracie z Cerradem Czarnymi Radom, którzy w ubiegłym roku bardzo dobrze spisywali się w lidze. Ty właśnie w Radomiu zbierałeś pierwsze szlify siatkarskiego rzemiosła.
- Miałem przyjemność grać w jednej drużynie z obecnym trenerem Czarnych Radom, Robertem Pryglem, który bardzo dobrze prowadzi swoją drużynę. Zespół w pierwszym roku zajęł wysokie miejsce, a przecież był beniaminkiem ligi. Grali bardzo dobrą siatkówkę i w dalszym ciągu utrzymują wysoki poziom. Widać, że trener Prygiel wykonuje kawał dobrej roboty. Serdecznie gratuluję mu tak dobrych wyników. Trudno jest wejść w pierwszym sezonie do PlusLigi, grać i wygrywać z najlepszymi zespołami.
- Po dwóch latach przerwy wróciłeś do PlusLigi. Po odejściu z AZS-u Częstochowa trafiłeś do czeskiej drużyny Volejbal Brno. Opowiedz coś więcej na temat rozgrywek w Czechach.
- Muszę powiedzieć, że to naprawdę dobra liga. Jest tam dużo zawodników, którzy spokojnie poradziliby sobie, czy to w PlusLidze, czy innych ligach zagranicznych. Cieszę się bardzo, że tam grałem. Dla mnie było to nowe doświadczenie. Wiele się tam nauczyłem, poznałem wielu fajnych ludzi, z którymi utrzymuje kontakt do dnia dzisiejszego. Po roku jednak przeniosłem się do CAMPERU Wyszków, z którym to wygraliśmy I ligę. Stworzyliśmy kompletną drużynę, która wspierała się nawzajem. Teraz jednak cieszę się bardzo, że wróciłem do Częstochowy. Bardzo miło wspominam czas, który tu spędziłem. Chciałbym wrócić do tych dobrych czasów sprzed dwóch lat. Będę starał się ze wszystkich moich sił, żeby tak się stało.