Alan Knipe: finał dwóch godnych siebie rywali
Po raz pierwszy w historii biało-czerwoni awansowali do finału Ligi Światowej, w którym zagrają z mistrzami olimpijskimi, Amerykanami. - Jeszcze w trakcie fazy interkontynentalnej mówiłem, że Polska gra obecnie najlepszą siatkówkę. To będzie wielki finał - powiedział w rozmowie z PlusLigą szkoleniowiec USA Alan Knipe.
PlusLiga: Trzy lata temu, gdy rozmawiałam z panem po raz pierwszy mówił pan, że będzie bardzo ciężko zbudować tak dobrą drużynę, jak ta, która wygrała złoto w Pekinie. Spotykamy się trzy tygodnie przed kolejnymi igrzyskami olimpijskimi….
Alan Knipe: Zbudowaliśmy nową drużynę. To był długi proces, który miał wiele oblicz i zwrotów. Ostatecznie udało się wprowadzić do kadry wielu nowych zawodników i to jest najcenniejszy efekt tej przemiany. Dodatkowo, znaleźliśmy właściwą drogę współpracy „starej” ekipy z nową. Ostatecznie każdy zawodnik w zespole ma swoje miejsce i co najważniejsze, akceptuje je. Rok temu mieliśmy mały kryzys, bo graliśmy źle. Ale celem tego procesu, który rozpocząłem było przygotowanie zespołu do IO w Londynie. Uważam, że praca została wykonana dobrze, choć oczywiście ostateczna weryfikacja nastąpi w Londynie.
- Obecny zespół USA jest tak dobry, jak ten poprzedni?
- To są dwie kompletnie różne drużyny - w każdym aspekcie. Tamta ekipa była idealna, nie miała słabości, górowało w niej doświadczenie. Mój zespół jest młody, żądny sukcesu. Pewne mechanizmy siatkarskie są oczywiście powielane, bo siatkówka nie zmieniła się w ciągu czterech lat, ale już rozwiązania poszczególnych sytuacji boiskowych mamy zupełnie inne. Czasami gramy lepiej, czasami gorzej, niż poprzednicy. Jest tylko jedna wspólna cecha – nastawienie, zaangażowanie i waleczność.
- Istotną częścią procesu, o którym pan mówił było znalezienie następcy Lloy’a Balla. Udało się?
- Donald Suxho to aktualnie najlepszy amerykański rozgrywający. Od początku mojej kadencji naszych rozgrywających gnębiły kontuzje - najpierw Suxho, potem Hansena. To trochę utrudniało budowanie drużyny. Na szczęście, w najważniejszym momencie Suxho złapał bardzo dobrą formę, miał fantastyczny sezon w Treviso, po którym właściwe nie miałem najmniejszych wątpliwości kto będzie numerem jeden w roku olimpijskim. Dodatkowo, jest najbardziej doświadczonym spośród rozgrywających. Zresztą, kilka lat temu to on był pierwszym rozgrywającym USA, ale rozwój jego kariery przerwała fatalna kontuzja.
- Przebojem do pana kadry wdarł się David Smith, o którym jeszcze rok temu nikt nie słyszał.
- David Smith jest z nami od 2009 roku, ale akurat na tej pozycji mieliśmy wyjątkowy urodzaj, musiał więc poczekać na swoją kolej. Był już przymierzany do Ligi Światowej rok temu, ale ze względu na kłopoty z rozgrywającymi, musieliśmy dołączyć do składu dodatkowego gracza na tą pozycję i dla Davida zabrakło miejsca. Jednak już wtedy był w bardzo dobrej dyspozycji.
- Co zdecydowało, że to on nie Russell Holmes gra obecnie w wyjściowym składzie?
- David wywalczył sobie miejsce w wyjściowej szóstce ciężką pracą. Jeśli chodzi u umiejętności czysto siatkarskie, obydwaj są na podobnym poziomie, ale David daje drużynie więcej mentalnie. Są mecze, ustawienia, w których gra z nim przynosi więcej korzyści.
- Widać, że nosi aparaty słuchowe. To dość nietypowy widok, jeśli chodzi o siatkarskie boiska.
- Urodził się ze sporym ubytkiem słuchu i praktycznie nie słyszy. Aparat słuchowy pomaga mu w funkcjonowaniu w codziennym życiu, ale podczas meczu David musi czytać z ust, żeby cokolwiek zrozumieć. Dosłownie wyspecjalizował się w łapaniu wzrokiem moich ust i właściwie nie zdarza się, żeby jakaś informacja do niego nie dotarła. Trzeba tylko cały czas pamiętać, żeby przekazując uwagi patrzeć w jego stronę. Historia o tym, jak David Smith, mimo wielu barier i przeciwności losu doszedł do gry na tak wysokim poziomie jest naprawdę wyjątkowa.
- Wróćmy do turnieju finałowego LŚ. Trener Polaków twierdzi, że zespoły, które są w dobrej dyspozycji w Sofii, będą mocne także w Londynie. Zgadza się pan z tą tezą?
- Na pewno finał LŚ to poważny sprawdzian dyspozycji dla drużyn, które zagrają w Londynie. Można zweryfikować czy ta droga przygotować, którą obraliśmy jest prawidłowa. Myślę, że jesteśmy blisko formy, którą chcemy osiągnąć, ale w Londynie powinniśmy grać jeszcze lepiej. Niemniej, na skład turnieju finałowego miało wpływ kilka okoliczności - kwalifikacje olimpijskie, zmiana regulaminu rozgrywania meczów, różne toki przygotowań obrane przez szkoleniowców. Włosi na przykład z góry założyli, że nie chcą pojechać do Sofii. W Final Six spotkały się bardzo dobre zespoły i wszystkich rywali bardzo szanujemy. Ale Londyn to będzie zupełnie inna bajka. Rosja i Italia będą bardzo groźne i fakt, że nie ma ich w Sofii nic nie oznacza. Brazylia, choć nie awansowała do półfinału, gra coraz lepiej i moim zdaniem na IO zobaczymy zupełnie inną twarz Canarinhos.
- W wielkim finale Ligi Światowej pana podopieczni zmierzą się z Polską, która dotąd nie przegrała meczu.
- Jeszcze w trakcie fazy interkontynentalnej mówiłem, że Polska gra najlepszą siatkówkę i jest faworytem tej edycji LŚ. Widać, że zespół jest dobrze ułożony taktycznie, z bardzo dobrą techniką gry i mocną ławką rezerwowych. Oglądaliśmy półfinał z Bułgarią i zgodnie stwierdziliśmy, że Polacy są niesamowicie trudnym rywalem. Żeby ich pokonać, musimy zachować balans na boisku, cały czas wywierać presję, a do tego być wyjątkowi zaangażowani w każdą akcję meczu, nie odpuszczać żądnej okazji do zdobywania punktów. Oczekują świetnego widowiska dwóch godnych siebie przeciwników.