Aleksandar Atanasijevic: na Stadionie Narodowym będą wielkie emocje
W ten weekend odbędą się decydujące mecze fazy grupowej Ligi Światowej. Serbia walczy o awans do Final Six we Florencji. Aleksandar Atanasijević, na którym w znacznym stopniu leży odpowiedzialność za wynik zespołu, opowiedział nam o swoim pobycie we Włoszech, planach reprezentacji oraz dlaczego na razie nie zamierza grać w rosyjskiej Superlidze.
plusliga.pl: Co sądzisz o bieżącym sezonie reprezentacyjnym? Zaczęliście bardzo dobrze, od czterech zwycięstw. Potem było trochę gorzej. Dacie radę awansować do finału Ligi Światowej?
Aleksandar Atanasijević: Do finału we Florencji jest jeszcze naprawdę daleko i jeszcze wiele musimy zrobić, aby tam się dostać. Musimy byś realistami i pamiętać, jakim składem zagrała sborna na naszym terenie. Z pierwszym składem Rosji, jest niemal niemożliwe, aby wygrać. Mamy jeszcze szanse, żeby znaleźć się w Final Six, a tam wszystko się może zdarzyć. Jest tak wiele zespołów grających na wyrównanym, wysokim poziomie. Każdy może wygrać z każdym. Teraz najważniejsze dla nas jest, aby grać bardzo ambitnie, z wielkim zaangażowaniem, wykorzystywać wszystkie nadarzające się okazje, wtedy może zagramy także w finale Ligi Światowej.
- W tym sezonie, władze FIVB znów zmieniły zasady rozgrywek Ligi Światowej. Grają dwie dywizje i jest trzecia grupa, która aspiruje do gry w gronie najlepszych zespołów na świecie. Co sądzisz o tym rozwiązaniu?
- Tak naprawdę nie wiem, co o tym myśleć. Jako zawodnik nie zastanawiam się zbytnio nad tym, jak liga jest zorganizowana. Moim najważniejszym celem i zadaniem jest jak najlepsza gra moja i całej drużyny. O tych zasadach i podziałach niech myślą władze FIVB. Uważam, że dotąd wykonują dobrą pracę. Wszystko zależy od nas. Jeśli chcesz grać w Final Six, musz być na pierwszym lub drugim miejscu w grupie. Jest to o tyle trudne, że nasza jest naprawdę mocną grupą, w której spotkały się silne zespoły, a zakwalifikować mogą się tylko dwie. W innej grupie, również znalazły się cztery mocne zespoły, ale ze względu na grę Włochów, gospodarzy, kwalifikują się trzy zespoły. To jest trochę dla nas frustrujące, ale ok. Damy sobie z tym radę, ponieważ wiemy, że jesteśmy mocną drużyną. Będziemy starali się zagrać jak najlepiej i zagrać we Florencji. W ostatnich czterech latach nie zagraliśmy w finałach Ligi Światowej, a to nie jest dobre dla serbskiej siatkówki.
- Po Lidze Światowej kolejny ważny turniej – FIVB Mistrzostwa świata w piłce siatkowej mężczyzn Polska 2014. Czy już zacząłeś myśleć o tym, co może się zdarzyć w meczu otwarcia na Stadionie Narodowym w Warszawie?
- Tak. W naszym związku i dla naszej drużyny narodowej najważniejszymi turniejami są mistrzostwa Europy, mistrzostwa świata czy Igrzyska Olimpijskie. Na świecie te turnieje liczą się najbardziej. Dlatego dla nas najistotniejsze w tym sezonie są mistrzostwa świata. Dodatkowo będą one rozgrywane w Polsce i to na pewno będzie wielkie przeżycie, gra przy pełnych halach. W tej chwili nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić, co to będzie za mecz i jakie emocje, kiedy zagramy na Stadionie Narodowym. Nie mogę się tego doczekać. Teraz jednak przed nami spotkania Ligi Światowej i na tym się skupiamy. Potem rozpoczniemy zgrupowanie, aby do Polski przyjechać w jak najlepszej formie. Moim zdaniem, będą to najsilniejsze mistrzostwa świata, jakie do tej pory rozegrano. Jest w tej chwili tak wiele zespołów, które mogą zdobyć tytuł mistrza świata, że z pewnością wszystkie mecze będą stały na wysokim poziomie.
- Ostatni sezon spędziłeś w jednej z najlepszych lig na świecie, włoskiej Serie A. Jak porównałbyś ligę polską i włoską?
- Jest duża różnica między tymi ligami. Mogę przyznać, że w Bełchatowie dostałem szansę gry i jestem naprawdę szczęśliwy, że jako młody, dwudziestoletni zawodnik, uwierzono we mnie i dano mi szansę w tak dobrym klubie. Polska liga jest nieco inna niż włoska. Na mecze przychodzi wielu kibiców, którzy cieszą się po każdym zdobytym punkcie. Nieważne, czy grasz przeciwko Resovii, czy ostatniej drużynie w tabeli, hala zawsze będzie pełna. Uczucie, jakie towarzyszyło mi podczas meczów Ligi Mistrzów w łódzkiej Atlas Arenie, było niezapomniane. Ale jeśli porównasz poziom rozgrywek, to we Włoszech jest on na nieco wyższym poziomie, ponieważ jest tam 10-12 zespołów, z którymi możesz przegrać, bez względu na to, które miejsce zajmują w tabeli. Dla młodych siatkarzy to jest teraz najlepsze miejsce do gry. Grając w każdym spotkaniu na tak wysokim poziomie możesz niewiarygodnie się rozwinąć.
- Czy rok spędzony we Włoszech czymś cię zaskoczył?
- Tak. Przede wszystkim sposób życia. Włosi naprawdę wiedzą, jak cieszyć się każdą chwilą, jak spędzać wolny czas. Był to dla mnie jeden z powodów, dla których chciałem zostać w Perugii. Życie w tym mieście jest wspaniałe, zresztą jak w całych Włoszech. Mieszkając tam, uczysz wielu nowych rzeczy – jak cieszyć się życiem. Uświadamiasz sobie, że oprócz siatkówki jest jeszcze inne życie, które może przynosić równie wiele radości. W Bełchatowie także było miło. Byli cudowni kibice, piękne mecze, ale po treningu, po meczu, życie nie było już tak barwne. Bełchatów jest małym miastem . To jest dobre, aby utrzymać koncentrację, skupić się tylko na siatkówce, ale czasem musisz o niej zapomnieć, zresetować się.
- Miałeś bardzo udany sezon w Perugii, w której podejrzewam, musiałeś się czuć prawie jak w domu. Grało tam wielu Twoich rodaków.
- Mieliśmy w zespole 5 Serbów, do tego trener także był Serbem, więc to na pewno ułatwiło mi aklimatyzację do włoskiej siatkówki. Po tym sezonie mogę powiedzieć, że to było naprawdę niesamowite. Przed sezonem, wszyscy pytali mnie, dlaczego zdecydowałem się grać w Perugii, która nie ma wielkich perspektyw i która będzie walczyła o miejsca 6-7. Od razu odpowiadałem, że się z tym nie zgadzam, ponieważ wiedziałem, że mamy w drużynie wielu dobrych zawodników. Może nie tak mocnych jako indywidualności, ale jako drużyna naprawdę mocnych. Próbowano odwieźć mnie od tej decyzji i sugerowano, abym grał w mocniejszym zespole. Zawodnik ma czasami takie przeczucie, wewnętrze przekonanie, że jego wybór jest najlepszy, że postępuje dobrze. Ja właśnie to czułem. Wiedziałem, że Perugia jest dla mnie najlepszym miejscem. Zagraliśmy wspaniały sezon. Nikt nie oczekiwał od nas takiego wyniku. Zagraliśmy w dwóch finałach choć żadnego nie wygraliśmy. Ale jeśli spojrzysz na wyniki całego sezonu, na poszczególne mecze, zobaczysz, że byliśmy najlepszym zespołem Serie A. Może niczego nie wygraliśmy, ale graliśmy w finałach. My jesteśmy młodym klubem, musimy się jeszcze rozwijać i zdobywać doświadczenie na takie właśnie finałowe spotkania. Pokazaliśmy, że nie boimy się żadnego zespołu i z każdym możemy grać.
- W następnym sezonie jednak wiele zmieni się w waszym zespole. Odchodzi dotychczasowy trener. Na ławce trenerskiej zasiądzie wielka postać, choć bez doświadczenia trenerskiego – Nikola Grbić.
- Tak, dokładnie. Nikola będzie naszym trenerem. Z dotychczasowym szkoleniowcemSlobodanem Kovaćem miałem naprawdę dobry kontakt. On wiedział, jak rozmawiać z zawodnikami, jak sprawić, by czuli się komfortowo. Teraz nasz skład się zmieni. Będziemy mieć wielu nowych graczy, całkowicie zmieni się sztab szkoleniowy. Myślę, że te zmiany wyjdą nam na dobre, ponieważ dołączą do nas nowi mocni zawodnicy. Sztab szkoleniowy będzie jednym z najlepszych na świecie. OK., Nikola Grobić nie ma trenerskiego doświadczenia, ale jako zawodnik ma tak wielkie, że i tak będziemy mieli możliwość wiele się od niego nauczyć. Nie miałem okazji grać z nim w drużynie narodowej, więc dla mnie będzie to kolejne ważne doświadczenie. Mam nadzieję, że koniec następnego sezonu będzie przynajmniej tak udany, jak ten ostatni.
- Jesteś jednym z najlepszych atakujących na świecie. Po grze w PlusLidze przeniosłeś się do Włoch. Kolejnym krokiem będzie rosyjska Superliga? A może już miałeś stamtąd ofertę?
- O ofertach naprawdę nie myślę, choć muszę przyznać, że miałem bardzo finansowo atrakcyjną ofertę z Japonii. Ostatecznie odmówiłem, ponieważ chcę grać w drużynie narodowej, a kiedy wybierasz grę w tak odległych krajach, trudno jest sztabowi szkoleniowemu śledzić twoją grę, twoje postępy. Dlatego nie chciałem ryzykować utraty możliwości gry w reprezentacji. Chciałbym zagrać na najbliższej olimpiadzie. Dla mnie,sądzę, że jak dla każdego sportowca, reprezentowanie kraju i zdobycie medalu na Igrzyskach Olimpijskich jest wielkim marzeniem. Chciałbym je spełnić, dlatego może takie egzotyczne oferty będę później rozpatrywał. Pytałaś o ligę rosyjską. Miałem oferty z kilku klubów, naprawdę nie wiem z jakich, ale myślę, że Rosja nie jest dla mnie. To jest kraj, w którym są bardzo zdystansowani, chłodni ludzie. Oni nie uśmiechają się tak często, nie cieszą się chwilą. Robią tylko to, co do nich należy. Ja nie jestem tego typu osobą. Zawsze się uśmiecham i naprawdę czerpię radość z tego, że jestem na boisku, z tego, że gram w siatkówkę. Nie jestem jeszcze profesjonalnym siatkarzem, wiele się jeszcze muszę nauczyć. Jestem jak dziecko, które cieszy się zabawą. Może jednak któregoś dnia zagram w Rosji. Nigdy nie mów nigdy. Teraz skupiam się na swoim klubie w Perugii , gdzie czuję się naprawdę dobrze. Jeśli myślę o sezonie klubowym, to właśnie tam kieruję swoje myśli.
- Masz wielu fanów na całym świecie. Czy to wynika właśnie z Twojego wesołego, przyjaznego usposobienia?
- Naprawdę nie wiem, ale bardzo chciałbym wszystkim podziękować za te wyrazy sympatii. Mogę szczerze powiedzieć, że przeżywam właśnie swoje marzenie. Siatkówka staje się coraz bardziej popularna, ludzie zaczynają mnie lubić. Miło wspominam swój pobyt w Bełchatowie i wszystkich sympatyków siatkówki i tego klubu. Każdy mógł zobaczyć prawdziwego mnie, takiego jakim jestem na co dzień. Cieszę się tym, co robię i dlatego zawsze na mojej twarzy jest uśmiech. Myślę, że ludzie rozpoznają prawdziwe uczucia i widzą, że to, co robię, przynosi mi naprawdę wiele radości, cieszę się tym, co robię. Lubię to i na pewno będę tak dalej się zachowywał. Jeśli pewnego dnia poczuję, że gra w siatkówkę nie daje mi tyle radości i satysfakcji, przestanę grać.
- Z pewnością śledziłeś wyniki swojego byłego klubu. Co sądzisz o tym, co udało się osiągnąć Skrze pod wodzą debiutującego w roli trenera Miguela Falaski?
- Miguel Falasca pokazał, że bardzo dobry siatkarz może stać się równie dobrym trenerem. Zbudował zespół mieszając dobrych, doświadczonych siatkarzy z młodymi zawodnikowi. Pokazał, że wszyscy zasługują na to, aby grać w siatkówkę w tak mocnym klubie. Wykonał kawał świetnej roboty. Dodatkowo dobrze spisał się prezes klubu – Konrad Piechocki, który dokładnie wie, jak zbudować dobry zespół. Brawo dla Bełchatowa. Zdobyli złoty medal po dwóch słabszych latach. Mam nadzieję, że PGE Skra Bełchatów będzie mistrzem przez kolejne lata.