Aleksandar Atanasijević: wrócimy do Rzeszowa na piąty mecz
Być może już w niedzielę poznamy kolejnego półfinalistę PlusLigi. Bełchatowianie chcąc przedłużyć rywalizację z Asseco Resovią muszą wygrać, w przeciwnym razie to rywale będą świętować awans. - Rywalizacja przenosi się do Bełchatowa i myślę, że wrócimy jeszcze do Rzeszowa na piąte spotkanie - mówi Aleksandar Atanasijević, atakujący PGE Skry.
- Ostatni wasz mecz w Rzeszowie był pojedynkiem na miarę finałowej rywalizacji?
- Nie wiem, jak ten mecz został odebrany przez kibiców i komentatorów, ale według mnie emocje były tak duże, jak choćby w ubiegłorocznym finale. Nie brakowało zwrotów akcji, niesamowitych wymian i obron. Myślę, że oba zespoły dały z siebie sto procent. Patrząc jednak z naszej perspektywy mamy nadzieję, że w kolejnych spotkaniach to my zejdziemy z parkietu jako zwycięzcy.
- Mimo porażki ten pojedynek pozwolił wam chyba na podbudowanie się i nabranie wiary w wasze możliwości tym bardziej, że niewiele wam zabrakło do zwycięstwa.
- Myślę, że to był taki mecz na miarę oczekiwań biorąc pod uwagę siłę obu zespołów i ich aspiracje. W takich zaciętych spotkaniach o końcowym wyniku decyduję niuanse, jedna, czy dwie piłki wygrane w ważnych momentach. Tym razem ta ostatnia szczęśliwa piłka nie należała do nas, ale mam nadzieję, że w następnych meczach będzie inaczej i że to nasz zespół wywalczy awans do półfinału. Musimy w to cały czas wierzyć, bo najgorszą rzeczą, jaką moglibyśmy teraz zrobić byłoby załamać się, że przegrywamy 0-2 w rywalizacji. Trzeba być pozytywnie nastawionym i pamiętać o tym, że te pierwsze spotkania graliśmy na terenie przeciwnika, który czuje się lepiej grając u siebie.
- W porównaniu do pierwszego spotkania przeszedł pan metamorfozą rozkręcając się z seta na set w ataku i popisując się również znakomitą zagrywką.
- Akurat moja postawa ma tutaj drugorzędne znaczenie i jakieś indywidualne statystyki nie są dla mnie żadnym pocieszeniem skoro przegraliśmy. Zwykle jest tak, że jeden zawodnik, najczęściej atakujący, wybija się na tle drużyny i zdobywa największą ilość punktów. Niestety, moje ataki i zagrywki nie przełożyły się na zwycięstwo zespołu, więc nie ma sensu o nich rozmawiać. Myślami jesteśmy już przy następnym spotkaniu w Bełchatowie.
- Przed meczami w Bełchatowie poczujecie większą pewność siebie biorąc pod uwagę, że zwykle wygrywacie z Resovią u siebie. Jedynymi wyjątkami były ubiegłoroczne mecze finałowe.
- Postaramy się wykorzystać atut własnej hali podobnie, jak zrobili to w dwóch pierwszych meczach rzeszowianie. Liczymy na to, że kibice nas nie zawiodą, wypełnią halę po brzegi i poniosą nas do zwycięstw. Szkoda, że nie udało nam się przełamać Resovii na jej terenie, bo mieliśmy na to ogromną szansę, ale wciąż jesteśmy w grze i będziemy bić się o półfinał do ostatniej piłki.