Alfredo Martilotti: olimpijskie złoto jest obsesją Włochów
Pod nieobecność trenera Tuoamasa Sammelvuo, jego asystent Alfredo Martilotti odpowiada za przygotowania Asseco Resovii. Włoch opowiada m.in. o pierwszych zajęciach, sytuacji kadrowej czy też rywalizacji na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
PLUSLIGA.PL: Podczas nieobecności trenera Tuoamasa Sammelvuo odpowiada pan za przygotowania Asseco Resovii do sezonu. Jak to wygląda po pierwszych zajęciach?
Alfredo Martilotti (drugi trener Asseco Resovii): Przez około dwa tygodnie zastąpię trenera Sammelvuo, który wraz z reprezentacją Kanady uczestniczy w igrzyskach w Paryżu, ale codziennie jesteśmy ze sobą w kontakcie i rano mamy zdalne spotkania. Jeśli chodzi o zawodników, którzy przystąpili do zajęć, a nie brali udziału w rozgrywkach reprezentacyjnych, to wspólnie z trenerem od przygotowania fizycznego jesteśmy zadowoleni, że gracze trzymali się wytycznych otrzymanych na okres letni. Wszyscy pojawili się w klubie w dobrej kondycji fizycznej. To jedna z najlepszych grup zawodników, z jakimi miałem okazję do tej pory pracować, bo wszyscy wykonali solidną pracę na siłowni i są zdolni do gry. Nikt nie przyjechał z jakąś nadwagą, czy zaniedbaniem swojego stanu zdrowia. Cieszy nas również to, że od początku przygotowań mamy do dyspozycji szeroką grupę zawodników, bo poza olimpijczykami niemal cały skład, więc to nam pozwoli na solidną pracę i dobrą jakość treningów. Zwykle w czołowych zespołach na tym etapie przygotowań brakuje wielu graczy, więc treningi są prowadzone z pomocą zawodników z młodej drużyny. W tym roku możemy wykorzystać nasz szeroki skład od początku pracy i jestem przekonany, że to nam pozwoli przygotować się bardzo dobrze do pierwszych meczów w PlusLidze. Obecność od pierwszych treningów takich topowych graczy jak Stephen Boyer, Bartosz Bednorz czy Karol Kłos, powinno nam wiele dać.
PLUSLIGA.PL: Pierwsze zajęcia na hali odbyły się jeszcze bez Karola Kłosa, a w drugiej części zabrakło też Bartosza Bednorza. Czy wspomniana dwójka ma inny tok przygotowań?
Karol dołączy do zespołu w poniedziałek 5 sierpnia, bo najdłużej uczestniczył w treningach z reprezentacją, dlatego zdecydowaliśmy, że dostanie jeszcze dodatkowo tygodniowy urlop. Co do Bartka Bednorza, to miał nieco inny plan zajęć na początek, bo potrzebował więcej pracy na siłowni niż treningu z piłkami, ale w kolejnych dniach będzie już regularnie trenował z całym zespołem.
PLUSLIGA.PL: W Rzeszowie nie ma również czeskiego przyjmującego – Lukáša Vašiny. Dlaczego?
Lukáš przebywa teraz na zgrupowaniu z reprezentacją Czech, ponieważ Czesi w drugiej połowie sierpnia mają mecze kwalifikacyjne do mistrzostw Europy. Najprawdopodobniej on dołączy do nas najpóźniej ze wszystkich graczy, bo około 30 sierpnia, a zawodnicy, którzy zakończą udział w igrzyskach dostaną po swoim ostatni meczu w turnieju około 10 dni wolnego.
PLUSLIGA.PL: Czy harmonogram zajęć w tych pierwszych dwóch tygodniach jest taki sam i to będą na przemian treningi w siłowni i na hali?
Będziemy pracować przez pięć dni w tygodniu początkowo w systemie raz trening podwójny (siłownia i hala – przyp. red), a raz pojedynczy. Pod koniec tygodnia będą dwa dni wolnego i kolejny tydzień będzie wyglądał podobnie. Potem już powinien do nas dołączyć trener Sammelvuo i to on zorganizuje nowy plan zajęć.
PLUSLIGA.PL: Pierwsze mecze sparingowe z Bogdanką LUK Lublin zostały zaplanowane w drugiej połowie sierpnia?
Tak; najpierw zagramy towarzysko z Bogdanką 20 sierpnia w Lublinie, a potem 23 sierpnia w Rzeszowie. Na ten drugi sparing powinniśmy mieć do dyspozycji już niemal cały skład, poza Lukášem Vašiną. Pod koniec sierpnia mamy zaplanowany udział w turnieju w Krośnie, a na tydzień przed startem ligi zagramy w Bogdanka Volley Cup im. Tomasza Wójtowicza.
PLUSLIGA.PL: Przygotowania do sezonu są bardzo ważne w kontekście pierwszych meczów rozgrywek, co można było zobaczyć w zeszłym roku na przykładzie Projektu Warszawa, który miał od początku do dyspozycji niemal cały skład i zaczął PlusLigę od zwycięstwa za trzy punkty właśnie w Rzeszowie.
To prawda. Tak to się dla nas ułożyło, że zarówno początek, jak i koniec poprzedniego sezonu był naznaczony kontuzją Stephena Boyer i musieliśmy sobie radzić bez niego. Najpierw doznał urazu ścięgna uda już w pierwszym sparingu i nie był w składzie na pierwsze trzy mecze, a pod koniec sezonu doznał urazu stawu skokowego w ćwierćfinale z Treflem Gdańsk. Było też tak, że sezon zaczęliśmy i skończyliśmy od porażek z Projektem Warszawa, który przystępował do rozgrywek prawie w pełnym składzie, bez Srećko Lisinaca, który i tak nie grał przez cały sezon. Okazało się, że drużyna z Warszawy nie była dla nas przyjemnym rywalem, a jeszcze rok wcześniej wygrywaliśmy z nimi wszystkie mecze.
PLUSLIGA.PL: Największym „katem” Asseco Resovii w ostatnich latach jest Jastrzębski Węgiel, którego nie możecie pokonać ani w lidze ani w TAURON Pucharze Polski.
Odkąd jestem w Rzeszowie, a będzie to już mój piąty sezon pracy w klubie, nie wygraliśmy jeszcze meczu z Jastrzębskim Węglem, chociaż raz ugraliśmy jeden punkt w spotkaniu ligowym. To było w rundzie rewanżowej bodajże dwa lata temu.
PLUSLIGA.PL: W nadchodzących rozgrywkach już w drugiej kolejce zmierzycie się z mistrzami Polski na wyjeździe i pewnie znów będzie ciężko o zwycięstwo.
To będzie najprawdopodobniej nasz trzeci występ w lidze, bo między meczem u siebie z Nysą a wyjazdem do Jastrzębia rozegramy jeszcze awansem spotkanie w Tarnowie z Barkomem Każany Lwów, ponieważ w pierwotnie zaplanowanym terminie rywale nie dysponują wolną halą. Co do meczu z Jastrzębiem uważam, że z tak mocnym przeciwnikiem może nawet lepiej jest grać na początku rozgrywek chociażby z tego względu, że oni mają w składzie wielu graczy reprezentacyjnych, którzy później dołączą do zespołu. Myślę więc, że w początkowej fazie sezonu łatwiej będzie sprawić jakąś niespodziankę z nimi niż na późniejszym etapie, chociaż biorąc pod uwagę nasze ambicje to wcale nie byłaby duża niespodzianka gdybyśmy wreszcie pokusili się o zwycięstwo z Jastrzębskim Węglem. Historia ostatnich sezonów wskazuje na to, że Jastrzębie jest od nas lepszym zespołem, ale dla nas to będzie kolejne wyzwanie, zwłaszcza pamiętając to co działo się w ostatnich półfinałach PlusLigi. Dla mnie osobiście to jest wciąż koszmar, że nie wykorzystaliśmy prowadzenia 2:1 w setach i 21:15 w czwartej partii będąc o krok od zwycięstwa. Do dziś nie mogę uwierzyć, że nasz najlepszy wtedy gracz – Torey DeFalco nie skończył chociaż jednej piłki, która mogłaby nam dać awans do finału. Taka jest jednak siatkówka, że nawet kiedy wydaje się, że mecz jest już wygrany, to można go jeszcze przegrać. Igrzyska w Paryżu też to pokazują, kiedy zespoły są w stanie podnieść się przegrywając już 0:2 w setach, a ostatecznie wygrać mecz. Takie niesamowite momenty i powroty to z jednej strony najpiękniejsza, a z drugiej strony najokrutniejsza rzecz w siatkówce. Nie można stracić koncentracji chociaż na 2-3 minuty, bo nagle wszystko można stracić. Przegrywając w ten sposób półfinał w Jastrzębiu zaprzepaściliśmy sezon, mimo że wcześniej wygraliśmy Puchar CEV i do fazy play-off PlusLigi przystępowaliśmy będąc na fali. Nawet mimo kontuzji Stephena Boyer byliśmy blisko awansu do finału. Zabrakło nam może dwóch czy trzech minut lepszej gry i większego skupienia. Musimy jednak o tym zapomnieć i przystąpić do nowego sezonu z pozytywnym nastawieniem, bo to nam da większy apetyt na lepszą grę i lepszy wynik końcowy.
PLUSLIGA.PL: Na pewno ogląda pan zmagania siatkarek i siatkarzy na igrzyskach w Paryżu. Asseco Resovia ma jednego przedstawiciela w reprezentacji Polski i dwóch w reprezentacji Słowenii. Jako Włoch pewnie największe nadzieje wiąże pan jednak w występem swoich rodaków?
Jestem trochę pośrodku, bo przez trzy lata pracowałem z kadrą Słowenii i mam duży sentyment do tej reprezentacji. Na pewno mocno wspieram Słoweńców, nawet jeśli kibicuję też Włochom. Jak dochodzi do meczów między Włochami a Słowenią, to jestem trochę rozdarty, bo bardzo dobrze znam wszystkich reprezentantów Słowenii, a w kadrze włoskiej jest może 3-4 graczy, których znam lepiej. Przede wszystkim jest tam dwóch graczy, którzy pochodzą z tego samego miejsca co ja we Włoszech; są to Daniele Lavia i Gabriele Laurenzano. Oprócz Włochów kibicuję też Słowenii i Polsce. Mimo że w reprezentacji Polski jest obecnie tylko jeden gracz Asseco Resovii – Paweł Zatorski, to mam sentyment do Kuby Kochanowskiego, który spędził przecież w Rzeszowie ostatnie trzy sezony.
PLUSLIGA.PL: Czy może się pan pokusić o wytypowanie największych faworytów turnieju?
Dla mnie najbardziej kompletnym zespołem dysponują Włosi – nawet jeśli ich skład nie jest tak szeroki jak chociażby Polaków, ale chodzi mi przede wszystkim o pierwszą szóstkę. Moim zdaniem Włosi są mentalnie gotowi do tego, żeby zagrać w finale i może w końcu wygrać upragnione złoto, którego tak brakuje włoskiej siatkówce, a starsi zawodnicy i trenerzy motywują dodatkowo aktualnych kadrowiczów do zdobycia tytułu mistrzowskiego na igrzyskach. Uważam, że Włosi mają obecnie bardzo dobrą grupę zawodników i są prowadzeni przez świetnego trenera. Oczywiście Polska i Francja prezentują podobnie wysoki poziom, więc ciężko jest wytypować kto ostatecznie stanie na podium. Być może do walki o medale włączy się też Słowenia, zwłaszcza jak będzie grała tak walecznie jak w pierwszym meczu z Kanadą. Każdy wytyka im, że mają wąski skład i mocną w zasadzie tylko pierwszą szóstkę, ale oni potrafią grać naprawdę znakomicie i jak tak grają, to są w stanie wygrać z każdym. Nie można też zapomnieć o Stanach Zjednoczonych, bo mają również dobry zespół. Bardzo ciekawe będzie to jak ułoży się klasyfikacja po fazie grupowej i kto z kim zagra w ćwierćfinale. Już na tym etapie może się przecież okazać, że zmierzą się ze sobą główni faworyci do zdobycia tytułu. Jest też grupa zespołów, które mogą nagle sprawić niespodziankę i pomieszać szyki faworytom. Uważam, że turniej męski jest naprawdę wyrównany i może się w nim wiele wydarzyć.
PLUSLIGA.PL: Jeśli włoska reprezentacja męska zamierza powalczyć o upragnione złoto, to jaka jest motywacja żeńskiego zespołu, które prowadzi chyba najwybitniejsze w historii trio trenerów: Julio Velasco, Lorenzo Bernardi i Massimo Barbolini?
To jest wszystko pokłosie sytuacji, która miała miejsce w zeszłym sezonie, kiedy w kadrze Włoszek nie działo się dobrze i zespół był mocno podzielony. Federacja włoska zdecydowała się na taki dobór znakomitych trenerów, aby to wszystko kontrolować i wprowadzić do reprezentacji atmosferę pełnego profesjonalizmu. Można to tak zobrazować, że nawet jeśli jeden z tych wybitnych trenerów patrzyłby tylko na lewą stronę, to pozostała dwójka ma mu przypomnieć, że trzeba też patrzeć na prawo. Przy takim profesjonalizmie na ławce trenerskiej nie ma szans na to, żeby czegoś nie dostrzec i popełnić błąd od strony szkoleniowej czy psychologicznej. Oczywiście nie twierdzę, że Davide Mazzanti, który pracował z Włoszkami w ostatnich latach to zły trener, bo to świetny szkoleniowiec, jeden z najlepszych we Włoszech i osiągał też z tą drużyną duże sukcesy. W ostatniej fazie pracy z reprezentacją stracił jednak chyba kontrolę nad grupą i starał się to naprawić w radykalny sposób, odsuwając od zespołu najlepsze zawodniczki. To był też problem federacji włoskiej, która przeanalizowała tą sytuację i doszła do słusznego wniosku, że drużyna narodowa nie może zostać pozbawiona tak wybitnych siatkarek jak libero Monica De Gennaro czy atakująca Paola Egonu. Dobrze się stało, że federacja poszukała tutaj kompromisu i zdecydowała się na zatrudnienie tak wybitnych szkoleniowców. Drużyna narodowa jako cała grupa jest ważniejsza niż trener, więc jeśli można skorzystać z czołowych zawodniczek na świecie, to trzeba zrobić wszystko, żeby one grały w reprezentacji. Co do celów żeńskiej reprezentacji, na pewno też chciałyby powalczyć o medale i pokusić się nawet o tytuł. O ile jednak dla męskiej reprezentacji olimpijskie złoto jest od wielu lat wręcz obsesją, bo Włosi nie zdobyli przecież złotego medalu igrzysk nawet w okresie kiedy trzykrotnie z rzędu wygrywali mistrzostwo świata, to dla Włoszek jest to przede wszystkim marzenie. Obie reprezentacje włoskie stać jednak na to, żeby pokusić się w Paryżu o wielki sukces.
Powrót do listy