Andrea Anastasi: mecz z Kazaniem etapem normalnej pracy, nie czymś nadzwyczajnym
- Przed meczem ze Skrą byliśmy pod ogromną presją, widać było nerwowość na treningach, bo ostatnio nie graliśmy dobrze. Ale chłopaki pokazali charakter. Brawo oni - powiedział szkoleniowiec LOTOSU Trefl Gdańsk po sobotnim starciu z PGE Skrą Bełchatów, wygranym 3:0. Przyznał, że we wtorek przeciwko Zenitowi Kazań jego podopieczni zagrają bez presji.
PLUSLIGA.PL: Trzy punkty wywalczone w sobotniej rywalizacji ze Skrą Bełchatów są dla LOTOSU na wagę złota?
ANDREA ANASTASI: To był dla nas arcyważny pojedynek. Wygrana pozwoliła nam utrzymać się w walce o drugą lokatę w klasyfikacji. Wróciliśmy do treningów pełni pozytywnej energii i motywacji, bo wiemy, że wciąż jesteśmy w czołówce ligi. Chłopaki pokazali charakter. Brawo oni.
Co, poza wynikiem, najbardziej ucieszyło pana w grze gdańskiej drużyny?
ANDREA ANASTASI: We wcześniejszej potyczce, z Częstochową nie pokazaliśmy dobrej siatkówki. W sobotę najważniejszą informacją dla mnie było to, że podstawowi gracze - Mateusz Mika i Sebastian Schwarz wracają do dobrej dyspozycji. Nie są jeszcze w topowej formie, ale dzień po dniu prezentują się lepiej. Oni są ważni dla drużyny nie tylko pod względem sportowym, ale także czysto ludzkim. Mika wrócił z Berlina w fatalnym stanie, nie nadawał się do gry.
Ten zawodnik od półtorej roku lat gra praktycznie non stop.
ANDREA ANASTASI: To akurat jest naturalne. Jednak po spotkaniu w Będzinie podjąłem decyzję, że on musi odpocząć. Z Rzeszowem moglibyśmy przegrać także w pełnym składzie, a gdybyśmy polegli z Modeną, to zostałaby jeszcze szansa awansu do II rundy Ligi Mistrzów w Nowym Sadzie. Udało nam się wygrać z Włochami i zyskać czas na odpoczynek dla tych zawodników, którzy tego potrzebowali. Sebastian Schwarz na przykład dobrze zagrał dopiero w minioną środę.
Moim zdaniem Schwarz był najlepszym zawodnikiem LOTOSU podczas Pucharu Polski.
ANDREA ANASTASI: No i to jest dramat, mówiąc żartobliwie. A poważnie, uważam, że we Wrocławiu nie zagraliśmy dobrze, nawet w pojedynku z Cerradem Czarni Radom. Nie byłem zadowolony z tego, co zaprezentowaliśmy. Ale OK, to się zdarza. Zachowałem spokój, bo wiedziałem, że w końcu zaczniemy prezentować lepszą siatkówkę.
Na konferencji prasowej po meczu ze Skrą powiedział pan, że myśli już o kolejnym starciu ligowym z Jastrzębskim Węglem, nie o Zenicie Kazań. Nie wierzę, że LOTOS zamierza odpuścić Ligę Mistrzów.
ANDREA ANASTASI: To nie tak. Po prostu nie chcemy tracić energii na rywalizację z Zenitem Kazań. Taka drużyna, jak nasza musi wybrać najistotniejsze dla siebie mecze. Wszystko przez ten niemądry system rozgrywek.
Przed startem sezonu narzekał pan, że tegoroczny system rozgrywek nie jest korzystny dla takich zespołów, jak LOTOS. Ale praktyka ligowa tego nie potwierdziła - jesteście w gronie najlepszych.
ANDREA ANASTASI: Co nie znaczy, że zmieniłem zdanie na ten temat. Ta formuła dobija zawodników. Widziała pani jak bardzo zmęczeni byli w sobotę siatkarze bełchatowskiej Skry? Wyśmienicie zagrali w Pucharze Polski i w środę z Asseco Resovią, ale w sobotę zabrakło im już sił. Mnóstwo problemów miał także gnębiony kontuzjami Rzeszów. Teraz wracają już do normalnego rytmu, ale był moment, że ta pędząca liga mało ich nie pogrążyła.
Wracając do spotkania z Kazaniem - na pewno damy z siebie wszystko, ale potraktujemy je jako etap normalnej pracy, nie jako coś nadzwyczajnego. Moim celem jest by wszyscy zawodnicy LOTOSU wrócili do optymalnej dyspozycji, a muszą wracać poprzez grę w ważnych meczach, bo niczego nie można odpuścić. Pojedynek z Jastrzębskim Węglem będzie bardzo ważny, bo nie ma w tym roku nieważnych spotkań, nie możemy pozwolić sobie na przypadkową porażkę. W tym sezonie wygraliśmy ponad osiemdziesiąt procent meczów. W NBA taki wynik byłby uznany za coś niesamowitego, a w PlusLidze jesteśmy na czwartym miejscu, które dyskwalifikuje nas z walki o złoto. Może trochę narzekam, ale nie jestem trenerem, który na wszystko zgadza się bezkrytycznie. Mam spore doświadczenie w tej pracy i mam prawo wypowiadać swoje zdanie. Czasem ciskam piorunami, ale potrafię też dostrzec to, co dobre. A uważam, że PlusLiga jest w tym roku naprawdę ciekawa, jest dużo dobrych drużyn i każdej z nich gra się znacznie trudniej niż przed rokiem
Z drugiej strony, w spotkaniu z Modeną pokazaliście, że nawet z takimi tuzami można wygrywać, że w siatkówce nie ma rzeczy niemożliwych.
ANDREA ANASTASI: Tak jak wspominałem tuż po losowaniu par Ligi Mistrzów, los nie był dla nas zbyt szczęśliwy. Zagramy na sto procent, ale nie zamierzam wywierać na moich zawodnikach jakiejkolwiek presji. Na pewno będzie to wielkie wydarzenie, bo Zenit to jedna z najlepszych drużyn na świecie. Pewnie ten mecz zgromadzi jeszcze większą publikę niż w sobotę. Dlatego, dla tych ludzi, postaramy się zaprezentować naszą najlepszą grę. Ale z drugie strony, jestem kompletnie zrelaksowany przed tą konfrontacją i skupiam się na tym, co muszę zrobić dla swojej drużyny, żeby doprowadzić poszczególnych zawodników do optymalnej dyspozycji.
Zenit przyjedzie do Gdańska z nowym rozgrywającym, który zdążył już zadebiutować rozgrywkach ligowych. Jak bardzo Butko zmieni obraz gry Kazania?
ANDREA ANASTASI: Butko przyjedzie do Polski z drużyną, ale nie sądzę, że zagra przeciwko nam. No chyba, żeby Alekno chciał pogrążyć swój zespół. Mówiąc poważnie, mają tak mocny skład, że naprawdę nie potrzebują grać na siłę nowym zawodnikiem, mogą spokojnie przygotowywać go do najważniejszych starć sezonu.
Dysponują takimi skrzydłowymi, że nie potrzebują wirtuozerii na rozegraniu?
ANDREA ANASTASI: Być może. Ale może się też się okazać, że aby wygrać Ligę Mistrzów będą potrzebowali czegoś więcej. Jestem bardzo ciekawy tego wtorkowego spotkania. Zenit to zespół, od którego oczekuje się wyłącznie zwycięstw, co też nie jest łatwe z punktu widzenie zawodników i trenera. Wiem to z własnego doświadczenia. Dziś mogę pani zdradzić, że przed spotkaniem ze Skrą Bełchatów byliśmy pod ogromną presją, widać było nerwowość na treningach, bo ostatnio nie graliśmy dobrze. Dużo rozmawialiśmy o tym, co może się stać, bo gdybyśmy w sobotę przegrali, byłby to dla nas koniec marzeń o finale PlusLigi. Konfrontacja ze Skrą była kluczowa dla układu tabeli, z naszego punktu widzenia oczywiście.
W poprzednim sezonie LOTOS był nazywany zespołem jednej szóstki. W tym pokazujecie, że jednak macie ławkę rezerwowych.
ANDREA ANASTASI: To prawda. Murphy Troy i Damian Schulz graja praktycznie tyle samo. Sporo na boisku przebywa Miłosz Hebda, także Artur Ratajczak. Ale też jest to zupełnie inny sezon niż poprzedni. Mamy trochę inny skład, więcej możliwości. Ciężka praca jaką wykonaliśmy w zeszłym roku, szczególnie z młodymi zawodnikami, procentuje w trwających rozgrywkach.
Miłosz Hebda spełnił pana oczekiwania? Mam wrażenie, że sezon w LOTOSIE to dla niego ostatni moment, by pokazać na co go stać.
ANDREA ANASTASI: Myślę, że może rozwinąć się sportowo znacznie bardziej. Uważam, że trafił do odpowiedniej drużyny. Mam na myśli tak podejście klubu do wielu tematów, jak i mentalność zespołu podczas codziennych treningów. Już widać, że zrobił spory postęp, a do końca sezonu jeszcze daleko. Przede wszystkim, zaczął wierzyć we własne możliwości, a to jest niezwykle cenne. To samo Damian Schulz, który w zeszłym sezonie miał sporo problemów z własną grą, a w tym prezentuje się naprawdę dobrze.
Co dzieje się w tym sezonie z amerykańskim atakującym, który nie gra tak okazale, jak rok temu.
ANDREA ANASTASI: Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. O tym samym rozmawiałem też z drugim trenerem kadry USA, który był w sobotę na meczu. Proszę porównać liczby w statystykach z obydwu sezonów - są bardzo podobne. Może i ma trochę więcej kłopotów z kończeniem ataków, bo jest znacznie lepiej rozpisany niż przed rokiem, ale powtórzę się - liczby nie kłamią. Nie ma w jego grze progresu, co dla mnie także jest istotne, bo kładę ogromny nacisk na stały rozwój moich podopiecznych, ale na pewno nie gra gorzej.
Powrót do listy