Andrea Anastasi: pracuję z genialną drużyną i w najbardziej profesjonalnym klubie świata
Były selekcjoner naszej reprezentacji Polski, który ostatnie 11 lat pracował w PlusLidze, opowiada nam o swoim nowym klubie i jednym z największych wyzwań w karierze – prowadzeniu Sir Safety Susa Perugia po... same zwycięstwa. Opowiada nam, jak sobie radzi z taką presją.
PLUSLLIGA.PL: Coś pana zaskoczyło po powrocie do Serie A?
ANDREA ANASTASI: Chyba to, jak Perugia jest niesamowicie dobrze zorganizowana. Myślę, że poziom można porównać do klubów piłkarskich z najwyższych lig. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z taką sytuacją, by aż tak wielu ludzi zajmowało się drużyną. Codziennie są do naszej dyspozycji: dyrektor generalny – polski odpowiednik to prezes klubu, czy dyrektor sportowy. Cokolwiek by się nie działo, czuwają nad nami. Gdy mamy jakiś problem, czegoś potrzeba, zaraz znajduje się ktoś, kto rozwiązuje problem. Co więcej, obaj dyrektorzy śledzą nasz każdy trening. Muszę przyznać, że w moich poprzednich klubach to z pewnością nie była norma.
PLUSLIGA.PL: To pomaga?
Tak, bo czuje się, że naszą pracą jest zainteresowanych wiele osób. Dyrektorem sportowym jest mistrz olimpijski Goran Vujević. Jego głównym zadaniem jest wyszukiwanie talentów, młodych zawodników z wielkim potencjałem, no i oczywiście kontrola wszystkich transferów. Często rozmawiamy także na bieżące tematy związane z drużyną czy meczami. Wymieniamy opinie, dyskutujemy, a ja staram się także przekazywać część mojej trenerskiej wiedzy. Każdemu treningowi przygląda się także klubowy lekarz, każdemu! W Polsce mieliśmy lekarzy dostępnych w trakcie meczów, ale nie na treningach. Gdy ostatnio walczyliśmy o Superpuchar, było z nami dwoje lekarzy, tak samo jak dwóch fizjoterapeutów. Dwa razy w tygodniu mamy dostępne konsultacje z osteopatą. Mam do dyspozycji naprawdę rozbudowany sztab i co najważniejsze, jest on cały czas gotowy do pracy. Mamy go pod ręką i na wyłączność.
PLUSLIGA.PL: Biorąc pod uwagę fakt, że macie jeszcze do dyspozycji tylko dla siebie halę meczową to można powiedzieć, że jest pan w trenerskim niebie?
Chyba faktycznie jestem! Mamy nie tylko własną halę, w której możemy trenować, kiedy chcemy, ale także odpowiednio wyposażoną siłownię, oczywiście na wyłączność. Do tego wspaniały gabinet dla sztabu i bardzo dużą szatnię dla zespołu. To wszystko jest do naszej wyłącznej dyspozycji. Szatnia czy biura są na cały sezon, nie ma potrzeby przenoszenia rzeczy, wszystko jest pod ręką i zamknięte na klucz dla ludzi z zewnątrz. Mamy tam drugi dom. Gdy kończy się mecz, zdejmuję garnitur – który tutaj jest obowiązkowy – jest on ode mnie odbierany, a przed kolejnym spotkaniem wisi na wieszaku wyprany i wyprasowany, jak w najlepszych hotelach. Te wszystkie małe rzeczy na początku mnie zaskakiwały. Pozwalają jednak nam wszystkim czuć się tutaj wyjątkowo komfortowo i móc się skupić tylko i wyłącznie na siatkówce. Wydaje mi się, że tak wysoka jakość w klubie przypomina to, co można zastać w zawodowych klubach piłkarskich.
PLUSLIGA.PL: Można powiedzieć, że jako trener jest pan szczęściarzem? Dostał pan do prowadzenia chyba najważniejszy projekt siatkarski na świecie?
Jestem szczęściarzem, to prawda. Przejście do Perugii było dla mnie zaskoczeniem, sprawy potoczyły się bardzo szybko. Trafiłem do wyjątkowego miejsca, w którym – co nie jest żadną tajemnicą – liczy się tylko wygrana. Nie ma żadnego „ale”. Z drugiej jednak strony, mamy tutaj idealne warunki, by zwyciężać. Będę próbował z całych sił, by spełnić marzenia naszych szefów i zdobyć mistrzostwo Włoch czy wygrać Ligę Mistrzów. Mam do dyspozycji niesamowitą drużynę, wspaniałych ludzi, a klub wokół pokazuje mi, co to znaczy profesjonalizm. Nasi gracze są bardzo zmotywowani, więc mam sporo powodów, by być optymistą.
PLUSLIGA.PL: Czy presja wygrywania w Perugii przypomina tę z reprezentacji Polski?
Myślę, że jest dokładnie tak sama. Jestem typem człowieka, który nie zaprząta sobie głowy rzeczami na które nie ma wpływu. Nie będę siedział i o niej myślał. Jestem bardzo zadowolony z tego, co zastałem w Perugii i cieszę się pracą dla tego klubu. Miasto jest bardzo przyjemne, gdy mam czas staram się wyjść do ludzi i spędzać czas w spokoju. A presja sobie spokojnie posiedzi i poczeka, bo nigdzie się stąd nie wybiera.
PLUSLIGA.PL: Pracuje pan z jedną z najsilniejszych drużyn świata, być może najsilniejszą.
Przede wszystkim trenowanie tych chłopaków to wielka przyjemność. Grupa jest niesamowicie silna pod względem umiejętności siatkarskich, ale chyba jeszcze bardziej mi imponuje fakt, z jak wielkimi zawodowcami mam do czynienia. Popatrzmy choćby na Wilfredo Leona. Nadal jeszcze zmaga się ze skutkami fatalnego upadku w Cagliari, wraca do pełni formy także po operacji, którą przeszedł latem. Często chce trenować indywidualnie, zostaje po treningach, doskonale wie, co musi zrobić, by być gotowym na sto procent. Czasem odnoszę wrażenie, że oni sami już doskonale wiedzą, jak i ile trzeba trenować.
PLUSLIGA.PL: Upadek Wilfredo w Cagliari wyglądał bardzo groźnie.
To działo się jak w filmie, w zwolnionym tempie. Pamiętam, że powtarzałem sobie: to nie może być prawda, gdy zobaczyłem jak mój zawodnik leży na boisku bez ruchu. Sparaliżowało mnie, nie wiedziałem co się dzieje, pewnie podobną reakcję miało wiele osób z naszej drużyny. Na szczęcie Wilfredo się ocknął i zaczął dochodzić do siebie. To były chwile grozy i mam nadzieję, że taka sytuacja nigdy się już nie powtórzy. Wilfredo potrzebuje jeszcze trochę czasu, żeby wrócić do formy, ale jestem o niego spokojny, to zawodowiec. Muszę raczej go uspokajać, stopować, by nie wszedł za szybko na zbyt duże obroty.
DOBRE WIADOMOŚCI O STANIE ZDROWIA WILFREDO LEONA
PLUSLIGA.PL: Jeśli myślimy o profesjonalizmie wśród polskich graczy to jednym z pierwszych przychodzących na myśl jest Kamil Semeniuk.
To prawda, ten chłopak oddycha siatkówką. Nie spotkałem zbyt wielu graczy tak skupionych na pracy i zakochanych w tym sporcie. Chciałem mu dać wolny dzień w trakcie meczu Ligi Mistrzów w Turcji – bo grał ostatnio bardzo dużo. Ale musiałem w trakcie spotkania zmienić plany i wpuścić go na boisko. Wszedł z ławki, choć mówiłem mu wcześniej że będzie odpoczywał. Nawet na chwilę się nie wahał, zastanawiał czy pokazywał, że coś jest nie tak. Był gotowy do zmiany i zagrał bardzo dobrze. To pokazuje, że praca z tak doskonałymi siatkarzami jest dla mnie, jako trenera, łatwa. Kamil jest zawodowcem pełną gębą, uwielbia trenować, dodaje zespołowi pewności siebie i wprowadza na co dzień etos pracy. Nie chcę robić porównań, ale to jeden z najlepszych graczy na świecie. Mamma mia!
PLUSLIGA.PL: Tęskni pan trochę za Polską?
Każdego dnia. Spędziłem w niej ostatnie 11 lat i stała się ważną częścią mojego życia. Mam taki odruch, że rano zawsze sprawdzam w telefonie, ile stopni jest w Gdańsku czy w Warszawie... Oglądam także sporo meczów PlusLigi. Utrzymuję również stały kontakt telefoniczny z przyjaciółmi z Polski. Czegoś mi brakuje, choć w Perugii jako drużyna siatkarska mamy wszystko.
PLUSLIGA.PL: Powrót do Włoch to było pańskie marzenie?
Jestem typem człowieka, który czuje się dobrze tam, gdzie jest. Nie wróciłem do Włoch, bo było mi źle w Polsce. Tak po prostu się złożyło w mojej pracy. Czuję się świetnie w Perugii i mam w sobie sporo optymizmu. Zobaczymy, gdzie nas to wszystko zaprowadzi.
Powrót do listy