Andrea Anastasi: Zagumny musi odpocząć
Selekcjoner reprezentacji Polski Andrea Anastasi ogłosił szeroką 32-osobową kadrę na Ligę Światową. - To grupa, która zasługuje na swoją szansę, zawodnicy, których w bliższej lub dalszej przyszłości widzę w swojej kadrze - skomentował w rozmowie z PlusLigą.
PlusLiga: Bardzo długo czekał pan z ogłoszeniem szerokiej kadry na Ligę Światową. Dlaczego?
Andrea Anastasi: Dlatego, że miałem sporo czasu - do pierwszego maja. Rozumiem, że wy dziennikarze bardzo się niecierpliwiliście, ale przynajmniej mieliście nad czym się zastanawiać. A mówiąc poważnie, zgrupowanie kadry zaczynamy 22 kwietnia, nie chcieliśmy się spieszyć, żeby nie popełnić jakiegoś błędu. Przecież mogły przytrafić się jakieś kontuzje, nieoczekiwane zdarzenia, ktoś mógł się rozmyślić. Po co wprowadzać niepotrzebne zamieszanie? Lista zawiera nazwiska 32 zawodników, których w bliższej lub dalszej przyszłości widzę w swojej kadrze, którzy zasługują na swoją szansę. Oczywiście nie wszyscy będą mogli zaprezentować się w LŚ, bo listę muszę znacznie ograniczyć i zrobię to niebawem.
- W LŚ zabraknie Pawła Zagumnego. To była decyzja pana czy zawodnika?
- Przeprowadziliśmy z Pawłem konstruktywną rozmowę, z której jestem bardzo zadowolony. Paweł jest niezwykle ważnym ogniwem polskiej kadry. Jeśli chcemy by dotrwał w dobrej kondycji do mistrzostw świata 2014, musimy rozsądnie gospodarować jego zdrowiem. Pamiętajmy, że on ma już 36 lat.
- Obserwował pan finałowe zmagania ZAKSY i Resovii. Jest pan zadowolony z postawy kadrowiczów?
- Oglądałem te mecze, ale także kilka innych, z uśmiechem na twarzy. Jestem szczerze usatysfakcjonowany postawą zawodników - tych, którzy już grali w reprezentacji i tych, którzy do tego pretendują.
- Nie zdziwił pana słaby poziom pierwszego pojedynku finałowego?
- Nie, to się zdarza gdy w grę wchodzą tak wielkie emocje i tak olbrzymia stawka.
- W włoskiej ekstraklasie zdarza się to jednak bardzo rzadko. Inna mentalność?
- Całkowicie inna. Ale jest też mnóstwo innych powodów. W polskiej lidze grają głównie Polacy, ze względu na limit obcokrajowców. A wy Polacy jesteście narodem bardzo emocjonalnym, zawodnicy grają sercem, żyją tym co dzieje się w klubie, w drużynie, zostawiają na boisku mnóstwo energii i nie zawsze są w stanie kontrolować sytuację. W Trento czy Cuneo jest odwrotnie - dwóch Włochów, a reszta to obcokrajowcy. Z tego powodu w ich poczynaniach jest więcej chłodu i wyrachowania, a mniej emocji.
- Dlatego to włoskie kluby, nie polskie najczęściej wygrywają europejskie puchary? Brakuje nam mentalności zwycięzców?
- Ciężko nad tym pracowaliśmy przez ostatnie dwa sezony i myślę, że reprezentanci Polski
pokazali iż posiada tę cechę, bo mentalność zwycięzcy można wypracować tak samo, jak umiejętności typowo siatkarskie. Podczas sezonu ligowego byłem na treningach kilku zespołów PlusLigi i wiem, że szkoleniowcy również mocno pracują nad mentalną stroną przygotowań. Jestem zadowolony z tego, co zaobserwowałem.
- Co pana najbardziej ucieszyło?
- To, że na parkietach PlusLigi można zobaczyć mnóstwo młodych, zdolnych siatkarzy. Oni nie stoją w kwadracie, ale często są kluczowymi zawodnikami swoich zespołów. Dla przykładu, w włoskiej lidze tego nie ma, w rosyjskiej może tak, ale nie w tak znaczącej ilości, jak u was. Włoski klub, który ma problemy finansowe i nie stać go na zatrudnianie gwiazd, żegna się z ligą, poddaje się. W Polsce stawia się na młodych, odpuszcza sezon, dwa by wychować zawodników - tak jak ma to obecnie miejsce w Częstochowie. Oczywiście, nie wszystkim to się podoba, bo zespół nie zwojował nic wielkiego, ale za dwa sezony ci sami siatkarze będą już w pełni gotowi do gry. Dlatego szanuję siatkarskie władze w waszym kraju, że pomagają przetrwać w ekstraklasie najbiedniejszym klubom. To wszystko zaprocentuje w przyszłości.
- Zostanie pan w Polsce by zobaczyć kolejne pojedynki finałowe? Ma pan swojego faworyta w walce o złoto?
- Oczywiście, że zostanę. W poniedziałek byłem także w Bydgoszczy, by obejrzeć rywalizację Delecty z Jastrzębiem. Potem wracam do Włoch na kilka dni i z powrotem do Polski, tym razem na dłużej. Myślę, że ZAKSA i Resovia to zespoły o podobnym potencjale i trudno wskazać faworyta. Najważniejsze, że w pierwszych dwóch spotkaniach było dużo walki i jeszcze więcej emocji. Gdyby ZAKSA wygrała obydwa mecze u siebie, zdecydowanie byłaby w uprzywilejowanej sytuacji.
- Jak ocenia pan postawę drużyn walczących o brązowy medal?
- Zespół z Bydgoszczy przez cały sezon prezentował się bardzo dobrze, chyba najrówniej w całej lidze. Być może to oni mają nieznacznie lepsze nastawienie do walki o brązowy medal. Jastrzębianie pechowo przegrali półfinał z ZAKSĄ. Ogarnęła ich jakaś niemoc, nie wiem dlaczego, ale czasami tak niestety się dzieje. Kontuzja wyeliminowała z gry Patryka Czarnowskiego, który według mnie był ważnym ogniwem drużyny. Ale to też się zdarza. Może to jeszcze nie jest ich moment, może jeszcze muszą poczekać. Ale wydaje mi się, że zmierzają w dobrym kierunku.
