Andrea Zorzi chwali nową formułę Ligi Światowej
W miniony weekend ruszyła 24. edycja Ligi Światowej, w nowej formule i z większą liczbą drużyn. Były siatkarz, jedna z ikon włoskiej siatkówki Andrea Zorzi chwali odmieniony format turnieju. Uważa też, że LŚ jest jedną z najważniejszych siatkarskich imprez.
Andrea Zorzi szczególnie dobrze pamięta trzy pierwsze edycje Ligi Światowej, w których Włosi zdobywali złote medale, a on sam dwukrotnie był wybierany MVP całego turnieju. - Najcieplej wspominam chyba ten drugi turniej, kiedy medal z najcenniejszego kruszcu wywalczyliśmy przed własną publicznością, w Mediolanie - zdradza.
Ale to pierwszą odsłonę „Światówki” zapamiętał jako wyjątkową.
- Wcześniej w siatkówce nie było typowo komercyjnego turnieju, a w sporcie szeroko pojętym chyba tylko w tenisie ziemnym organizowano turniej ATP. Mówiąc szczerze, marzyliśmy o czymś takim - o zawodach z zasięgiem ogólnoświatowym, ze sporymi nagrodami pieniężnymi. I gdy ruszyła I edycja LŚ, przystąpiliśmy do niej z wielkim entuzjazmem.
Jednak gdy siatkówka zaczęła się zmieniać, kiedy przybywało dodatkowych gier, meczów i turniejów i coraz mniej czasu pozostawało na wypoczynek i regenerację, selekcjonerzy niektórych krajów zaczęli traktować udział w LŚ jako formę treningu, okres wprowadzania i sprawdzania nowych siatkarzy. Tak było chociażby w minionym sezonie, przed Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie, kiedy Rosjanie i Włosi zupełnie „odpuścili” rywalizację. Mimo to, zdaniem Zorziego, turniej wymyślony i rozpropagowany przez byłego szefa Światowej Federacji Siatkówki (FIVB) Rubena Acostę jest obecnie jednym z najważniejszych turniejów w światowym kalendarzu siatkarskich imprez. - Cieszę się, że liczba drużyn biorących w nim udział wzrosła z 16 do 18, bo oznacza to jeszcze większą popularyzację ten dyscypliny na świecie - podkreśla Włoch.
- Wiem, że wielu siatkarzy narzeka na wielogodzinne podróże samolotami, na mało komfortowe warunki. To faktycznie jest jakiś problem, ale dla mnie nigdy nie był. Zawsze kochałem podróżować, poznawać nowe miejsca. Gdyby nie Liga Światowa, wielu interesujących zakątków pewnie nigdy bym nie odwiedził. To dodatkowa korzyść z występów w tym turnieju - mówi były siatkarz, obecnie dziennikarz i komentator, któremu bardzo przypadła do gustu tegoroczna formuła rozgrywek.
- Zespoły niżej notowane w rankingu spotkają się w jednej grupie, z równymi szansami na wywalczenie pierwszej lokaty. To najprawdopodobniej dodatkowo je zmotywuje, bo o końcowy sukces w postaci awansu do turnieju finałowego będzie znacznie łatwiej, niż w rywalizacji ze światową czołówką. Dodatkowo, kiedy drużyna ze szczytu rankingu spotyka się z zespołem znacznie niżej uplasowanym, rywalizacja staje się mniej ciekawa dla jednych i drugich - silniejsi nie grają na sto procent wiedząc, że i tak sobie poradzą, a słabsi stoją na z góry przegranej pozycji. W konfrontacji drużyn o podobnym poziomie emocje są znacznie większe i obydwie strony dają z siebie maksimum - uważa Andrea Zorzi. Ma nadzieję, że dzięki nowej formule także turniej finałowy będzie stał na znacznie wyższym poziomie.